źródło: temp_file8386270601380923781
Pobierz
źródło: temp_file8386270601380923781
Pobierz
źródło: GIK2TpsWsAAGLL0
Pobierz
źródło: 1714223430276583
Pobierz
źródło: wtf
Pobierz
źródło: temp_file1378474642325877034
Pobierz
źródło: 2093502938576
Pobierz
źródło: temp_file4107217830415629253
Pobierz
źródło: temp_file9093853881043255898
Pobierz
źródło: slepnonc-od-wutki
PobierzRocznica
od 09.08.2023
Gadżeciarz
od 08.08.2019
Mikroblogger
od 16.03.2021
Wykop.pl
Podróże
Gospodarka
Ukraina
Technologia
Motoryzacja
Sport
Rozrywka
Informacje
Ciekawostki
Ja zapraszam do mojej pseudorecenzji.
Słowem wstępu, przez ostatnie dwa lata nie było mi po drodze z tą kapelą. Słuchałem ich dość mało, a jeśli już, to takie numery, jak Dead Diary, epickie Hospital For Souls, czy klasyki Pray For Plagues, Sleepwalking i Happy Song. Nie czekałem na nowy album i nie miałem wobec niego żadnych wymagań. Anglicy dość długo przesuwali premierę. Ja osobiście celowałem, że wydadzą nowe wydawnictwo nie wcześniej, niż latem lub wczesną jesienią i się zaskoczyłem. Niedawno oświadczyli, że płyta zadebiutuje 24 maja. Zabrałem się więc do słuchania.
Już pierwszy numer zatytułowany "YOUtopia" pokazuje, że to nowy rozdział w zespole. Na plus gitary, ciekawe elektroniczne przeszkadzajki w tle i pomysł na kompozycję. "Kool-Aid" (jeden z moich ulubionych) jest szybszy, mocniejszy, ale również przebojowy. Mamy tu na chwilę nawet patent trashowych gitar, jak w Dear Diary! Słuchając kolejnych numerów mogę powiedzieć, że jest przebojowo, jest nawet momentami pop-punkowo, wręcz w stylu wczesnego Fall Out Boy. Kiedy trzeba, mamy świetne breakdowny rodem z metalcore'u lub nawet deathcore'u. Kapela postawiła na eksperymenty, ale jest mimo to dość spójnie, nic nie jest przekombinowane. Starzy i nowi fani BMTH znajdą coś dla siebie. Są numery bardzo nowoczesne, są trochę zahaczające o ich korzenie. Przerywniki (te z "ost" w tytule) są ciekawe. Numer "n/A" to coś zupełnie innego, mamy tutaj gitarę akustyczną i nieśpieszny początek, potem wszystko się rozkręca. Szczerze, to pasował by tu Machine Gun Kelly do kolejnego collabu. Utwór idealny do śpiewania przez publiczność na koncertach. Znane już nam wcześniej "AmEN!" (tak, mnie też trochę drażnią te tytuły zapisane w stylu emo), to najostrzejszy numer ze świetnym, wpadającym w ucho refrenem i genialnymi breakdownami. Na nim na koncertach powinny trzeszczeć kości w pogo, tak samo w "Kool-Aid". "liMOusIne" atakuje nas od początku ciekawymi riffami i wokalem, potem wykorzystany jest tutaj również damski śpiew, a całość wieńczy kolejny soczysty breakdown. Napisany w hołdzie dla fanów "DiE4U" to najbardziej popowy kawałek, który chwyta za serce. Wieńczący longplay "Dig It" jest numerem w stylu "A Line In The Sand" Linkin Park, bo też stara się zamknąć całą dyskografię kapeli w jednej, długiej kompozycji. Mamy tu trapową wręcz elektronikę, łagodny na początku śpiew, a następnie wszystko ewoluuje, robi się gęściej, mamy kolejny breakdown i krzyki Sykes'a. Idealne zakończenie płyty.