Pandemia koronawirusa była dla mnie chyba najdziwniejszą i najbardziej groteskową sytuacją, jakiej doświadczyłem w swoim życiu. I przerażającą, ale nie z powodu wirusa.
Styczeń/Luty 2020; Coś tam zasłyszałem, że gdzieś w Chinach pojawiła się jakaś dziwna choroba. Potem, że pojawiła się w Iranie i paru innych krajach. Myślę sobie - pewnie lada dzień pozamykają granice i połączenia lotnicze, żeby choroba nie rozpanoszyła się po świecie. Taki ch*j - wszystko po staremu. Politycy wszystkich krajów grzecznie czekają, aż nowa choroba swobodnie dotrze do ich krajów. Pierwsza czerwona lampka, że coś jest nie halo.
Marzec 2020 - No stało się, kto by mógł się spodziewać, tajemnicza zaraza w końcu dotarła do Polszy. Zamykanie szkół, panika, przemykające auta wypełnione po dach srajtaśmą i makaronem. Dzieje się coś niesamowitego - choć analizując suche fakty zagrożenie jest niewielkie i bardziej umowne (jakieś pojedyncze przypadki w dużych miastach), to ludzi wokół mnie nagle zbiorowo popie*doliło. Sąsiedzi boją się rozmawiać, ludzie uciekają przed sobą nawzajem, polewają spirytusem klamki w drzwiach sklepu przed ich dotknięciem. Wybucha w ludziach jakaś paranoja, jakby poczuli, że wreszcie, wreszcie za ich czasów "coś się wielkiego dzieje" i każdy może uratować siebie i świat wykupując cały regał makaronu świderków w pobliskiej biedronce.
A
Styczeń/Luty 2020; Coś tam zasłyszałem, że gdzieś w Chinach pojawiła się jakaś dziwna choroba. Potem, że pojawiła się w Iranie i paru innych krajach. Myślę sobie - pewnie lada dzień pozamykają granice i połączenia lotnicze, żeby choroba nie rozpanoszyła się po świecie. Taki ch*j - wszystko po staremu. Politycy wszystkich krajów grzecznie czekają, aż nowa choroba swobodnie dotrze do ich krajów. Pierwsza czerwona lampka, że coś jest nie halo.
Marzec 2020 - No stało się, kto by mógł się spodziewać, tajemnicza zaraza w końcu dotarła do Polszy. Zamykanie szkół, panika, przemykające auta wypełnione po dach srajtaśmą i makaronem. Dzieje się coś niesamowitego - choć analizując suche fakty zagrożenie jest niewielkie i bardziej umowne (jakieś pojedyncze przypadki w dużych miastach), to ludzi wokół mnie nagle zbiorowo popie*doliło. Sąsiedzi boją się rozmawiać, ludzie uciekają przed sobą nawzajem, polewają spirytusem klamki w drzwiach sklepu przed ich dotknięciem. Wybucha w ludziach jakaś paranoja, jakby poczuli, że wreszcie, wreszcie za ich czasów "coś się wielkiego dzieje" i każdy może uratować siebie i świat wykupując cały regał makaronu świderków w pobliskiej biedronce.
A
Ma już 56 lat i świat komputerów, internetu oraz prowowania swoich usług online jest dla niego czarną magią. Pewnie przez to został w tyle na tle konkurencji.
Ta firma jest dla niego spełnianiem dziecięcych marzeń, dlatego powiedziałem mu, żeby się nie martwił i od nowego roku pomogę mu