Hej, chciałem się tylko pochwalić że od dziś przestałem być pracownikiem Państwowego Systemu Ratownictwa. Postanowiłem, że nie podpiszę średnio korzystnego aneksu do umowy jaki zaproponował mi dysponent. Spontaniczna decyzja, myślałem że będzie mi przykro, a poczułem ulgę.
Mam nadzieję, że kiedyś dysponenci zaczną szanować pracowników oraz zaczną proponować godne stawki. Oraz, że ratownicy medyczni w końcu zaczną szanować sami siebie.
Trzymajcie się tam Mirki, bo jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie
Mam nadzieję, że kiedyś dysponenci zaczną szanować pracowników oraz zaczną proponować godne stawki. Oraz, że ratownicy medyczni w końcu zaczną szanować sami siebie.
Trzymajcie się tam Mirki, bo jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie
Przede wszystkim chłopak ten mimo wątłej postury fizycznej, miał bardzo wysokie mniemanie o sobie. Faktycznie jak na standardy naszej szkoły był bardzo dobrym umysłem ścisłym ale żeby mówić o innych per debile... W 4. klasie podstawówki zainteresował się programowaniem, ogarniał pajączka, uwielbiał Colobota (#nostalgia). Oczywiście dla większości osób miał trochę dziwne poczucie humoru ale co najważniejsze: nikt ale to dosłownie nikt nie znęcał się nad nim w żaden sposób. Nawet u patologicznej części klasy miał swojego rodzaju szacunek, nie raz z ich ust padały słowa "Ty to jesteś mózg" albo "jesteś najmądrzejszy z całej szkoły!" - zero ironii.
Wiązało się to głównie z tym, że mieszkał na osiedlu z którego pochodziła połowa klasy. Każdy tam się znał i wychowywał razem niemal od urodzenia. Co zaskakujące, bardzo się wspierali co też potem udzieliło się reszcie uczniów pochodzących z innych rejonów miasta. Mijały lata, nasz bohater coraz bardziej odstawał poziomem od reszty, przekładało się to na wzrost jego ego przez to pewnie nie miał zbyt wielu kolegów ale dalej każdy go szanował. Nawet na wfie nie był odtrącany - była grupa osób, która nie przepadała za grami zespołowymi. Nie tyle przez samą aktywność fizyczną, co przez chore ambicje 'sportowej' części klasy. Zamiast wysłuchiwać wrzasków pt. "czemu mi nie podałeś!" woleliśmy sobie pograć na spokojnie, nawet jeśli najczęściej wiązało się to z przegraną. Fajna sprawa, nikt nie czuł się wyobcowany, a czasem nawet wygrywaliśmy.