Wpis z mikrobloga

Czytam sobie właśnie mirko i pojawiło się wiele wpisów o szkole w tym o znęcaniu się psychicznym przez nauczycielki i innych uczniów. Przypomniałem sobie o jednym chłopaku, który obecnie mógłby nosić miano przegrywa-geeka.

Przede wszystkim chłopak ten mimo wątłej postury fizycznej, miał bardzo wysokie mniemanie o sobie. Faktycznie jak na standardy naszej szkoły był bardzo dobrym umysłem ścisłym ale żeby mówić o innych per debile... W 4. klasie podstawówki zainteresował się programowaniem, ogarniał pajączka, uwielbiał Colobota (#nostalgia). Oczywiście dla większości osób miał trochę dziwne poczucie humoru ale co najważniejsze: nikt ale to dosłownie nikt nie znęcał się nad nim w żaden sposób. Nawet u patologicznej części klasy miał swojego rodzaju szacunek, nie raz z ich ust padały słowa "Ty to jesteś mózg" albo "jesteś najmądrzejszy z całej szkoły!" - zero ironii.

Wiązało się to głównie z tym, że mieszkał na osiedlu z którego pochodziła połowa klasy. Każdy tam się znał i wychowywał razem niemal od urodzenia. Co zaskakujące, bardzo się wspierali co też potem udzieliło się reszcie uczniów pochodzących z innych rejonów miasta. Mijały lata, nasz bohater coraz bardziej odstawał poziomem od reszty, przekładało się to na wzrost jego ego przez to pewnie nie miał zbyt wielu kolegów ale dalej każdy go szanował. Nawet na wfie nie był odtrącany - była grupa osób, która nie przepadała za grami zespołowymi. Nie tyle przez samą aktywność fizyczną, co przez chore ambicje 'sportowej' części klasy. Zamiast wysłuchiwać wrzasków pt. "czemu mi nie podałeś!" woleliśmy sobie pograć na spokojnie, nawet jeśli najczęściej wiązało się to z przegraną. Fajna sprawa, nikt nie czuł się wyobcowany, a czasem nawet wygrywaliśmy.

Jakiś rok po skończeniu szkoły nasz kolega geek napisał post na naszej-klasie w bardzo oskarżającym tonie. Twierdził w nim, że był prześladowany przez cały całe lata szkoły, że poniżano go na każdym kroku i przez ten czas miał może jednego sojusznika, który był w miarę 'okej'. Mówił też o myślach samobójczych i kurcze przyznam, że mnie to okropnie ruszyło. Wiele złego mógłbym powiedzieć o tej klasie. Było dużo dzieciaków z patologii, które nawet w tamtych czasach strasznie utrudniali życie nauczycielom. Bywały nawet afery alkoholowe, bijatyki po lekcjach. Co jednak najważniejsze, każdy z klasy był "nasz" i nawet jak inne klasy / szkoły startowały do kogoś od nas to musiał się liczyć z tym, że stanie za nim cała klasa. Do tego mielismy bardzo zaangażowaną nauczycielkę (gdy lekko spadła mi średnia od razu wzięła mnie na prywatną rozmowę wypytując co się dzieje i czy może jakoś pomóc - z tego co wiem, praktycznie z każdym tak robiła: otrzymywała niepokojący sygnał, zaraz reagowała).

Nie wiem co siedziało w jego umyśle i z jakimi demonami się mierzył. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na to, że nawet jeśli otoczenie jest dosyć przychylne, to i tak ktoś może cierpieć wewnętrznie i nie dostrzegać wyciągniętych rąk. Jeśli nie radzicie sobie z problemami to podzielcie się tym z zaufaną osobą, która odpowiednio zareaguje lub udajcie się do specjalisty. To nie wstyd szukać pomocy.

Wrim, jeśli to czytasz daj znać co u Ciebie.

#przegryw