"Zabił mnie ZUS". Kultowe sklepy znikają z Krakowa
Joanna Węgiel w sklepie "Świetlik" na os. Teatralnym w Nowej Hucie przepracowała 35 lat. To jej drugi dom, z którym będzie musiała się pożegnać. - Tak jak w większości nowohuckich sklepów nie ma u nas klientów - mówi. Podobnych miejsc jest więcej.
WP_Kobieta z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 279
- Odpowiedz
Komentarze (279)
najlepsze
Woźnicy też nie było miło jak maszyna parowa i pociągi mu zabrały pracę
nie ma za co.
Kiedyś na szybko potrzebowałem jakiegoś wihajstra do pralki, bo się zepsuła. Idę do pobliskiego sklepu z takimi rzeczami, 80zł za kawałem plastiku, no ale kupiłem.
Potem wracam do domu, na allegro identyczna część tej samej marki za 30zl.
To samo z jakimiś sklepami papierniczymi itp. po co mam kupować zeszyt za 3zł w papierniczym, skoro w Lidlu albo w Biedronce
Nie da się ukryć, że problemem jest ZUS i koszty opodatkowania pracy, które są bardzo wysokie. Z tym nie ma co polemizowac, bo to mówi każdy, kto ma o tym pojęcie - a niestety większość "etatowców" nie ma.
Główny problem jest inny - dlaczego nie ma zysków? Zysków nie ma, bo nie ma klientów.
A dlaczego nie ma klientów? To jest temat-rzeka, ale głównie dlatego, że zmienił się model handlu.
Młodzi ludzie w ogóle nie kupują w takich sklepach. Markety i sklepy samoobsługowe tak zmieniły sposób handlu, że dzisaj każdy chce towar zobaczyć sam, bez sprzedawcy stojącego z boku i tylko czekającego na zakup.
Wchodzę , oglądam i mam czas pozastanawiać się, czy mi pasuje czy nie. Mam czas porównać z innymi produktami - choćby i 5 razy. W międzyczasie mogę sobie sprawdzić ile to kosztuje u innych. I dopiero wtedy decyduję.
wiem że z kontekstu wynika że chodzi o dochód, ale mylenie tych dwóch słów robi dość dużą różnice...