W Polsce jest mało dzieci. Więc chciałoby się powiedzieć „to zacznij je robić”. Jednak dziś to nie facet wybiera kobietę, a kobieta wybiera faceta.
1 Samotność mężczyzn.
Co „musi” zrobić facet, aby związać się z kobietą:
-być lepszy od innych facetów; to dużo zależy od wyglądu oraz majątku, więc jak ktoś urodził się „mało atrakcyjny” oraz nie zarabia „dużo powyżej średniej” to jest całkowicie spalony; przypominam, że statystycznie mało młodych osób zarabia „dużo powyżej średniej” – w końcu to średnia, a przystojnymi rodzi się również mały % populacji;
-uderzać do wszystkich jak leci, licząc, że w końcu się kogoś znajdzie; niby działa, ale jeśli odfiltruje się kobiety z dziećmi, to nie zostaje zbyt duży wybór dla przeciętnego faceta;
Innej opcji nie ma. Kobieta dziś wiąże się z „najlepszą opcją w swoim otoczeniu” a z powodu tinera/instagrama i innych mediów społecznościowych, te otoczenie to dosłownie cały świat.
Żeby być dziś w związku trzeba albo mieć szczęście, albo bardzo dużo się „napajacować”.
Załóżmy, że udało się nam znaleźć kobietę z którą można stworzyć związek.
2. Dziecko?
W tym chorym, antyludzkim kraju dziecko dziś to:
-ogromny koszt;
-ryzyko utraty zdrowia i życia;
Dodatkowo istnieje szansa, że dziecko urodzi się mniej lub bardziej upośledzone – co z miejsca skazuje rodziców na życie w biedzie i nędzy, a dodatkowo w kraju, w którym zdrowi ludzie „ledwo sobie radzą” osoby upośledzone są skazane wręcz na wegetację pod skrzydłami pracującymi ponad siły rodzicami. A prawdziwe piekło zaczyna się, gdy rodzice odchodzą z tego świata…
Sama decyzja o posiadaniu dziecka w dzisiejszej Polsce – Pisowskim katolibanie pod patronatem Jana Pawła II sponsorowanego przez „głupotę smoleńską” – jest jak marsz z zamkniętymi oczami przez pole minowe. Komuś się uda, komuś urwie nogę, a kogoś zabije…
3. To nie jest kraj dla młodych ludzi.
Załóżmy, że masz żonę, piękny związek bez zdrad i przemocy oraz zdrowe dzieci (co dla osób urodzonych po 1990r. jest dosłownie na poziomie wygranej w lotto).
Rząd zabiera pracującym coraz większą część ich wynagrodzenia – a młodzi ludzie nie zarabiają za wiele.
Zamiast darmowych żłobków i przedszkoli dotuje się kolejne „ekstra” emerytury i kościół.
Mimo ogromnego niżu demograficznego i tak brakuje żłobków i przedszkoli, co jest wręcz paradoksalne.
Raty za mieszkanie, w którym da się wychować dzieci wynoszą dziś ok 2000-4000zł/mies. w zależności od lokalizacji, a gdzie tu mówić jeszcze o rachunkach i jedzeniu.
Matematykę zostawiam wam…
Komentarze (76)
najlepsze
oni wszystko mogą dodrukować.
Kto w tak niepewnych i niestabilnych czasach świadomie chce mieć dzieci?
Czasach, kiedy nie wiem, czy jutro mnie nie zwolnią, bo Rząd PiSdzielców zamiast ułatwiać funkcjonowanie firmom, to dorzuca coraz to nowe obciążenia i wspiera emerytów oraz nierobów na kopalniach.
Inflacja ponad 50% (odczuwalna a nie bujda podawana przez GUS), drogie czynsze, media, służba zdrowia leży i kwiczy. Nie wiadomo, czy za chwilę nie będę rwał szczawiu za blokiem, bo nie będzie co jeść.
@Arteqq:
Na przykład ci, dla których to ostatni dzwonek na posiadanie potomstwa. Moja żona ma 33 lata, ja 34 - my nie możemy już dłużej czekać aż będzie lepiej w tym kraju, więc albo teraz albo nigdy.
@Arteqq: To NIE ma znaczenia. Pokaż mi bogaty kraj z dobrą demografią. W niemczech też pis rujnuje im państwo? A ta norwegia to już w ogóle, 200% inflacji, stąd taka dzietność.
Kiedyś dziecku nie trzeba było zapewnić co chwilę nowych ciuchów (często markowych), telefonu, laptopa, pokaźnego kieszonkowego... Książki można było odkupić lub mieć po rodzeństwie. W wielu domach były babcie, które opiekowały się
Brak pracy dzieci, urbanizacja , antykoncepcja, niska smiertelnosc
2. Malejaca dzietnosc NIE JEST problemem sama w sobie. "Problemem" jest ponzi system emerytalny i pieniadz fiducjarny.
1. Urzędowa/religijna monogamia gwarantowała większości kobiet i mężczyzn stabilny związek. Oczywiście nie bez kosztów. Idealnych rozwiązań nie ma.
2. Brak emerytur powodował, że trzeba było inwestować w dzieci. Na starość miało się wikt i opierunek od dzieci a w zamian miało się oko na wnuki.
itp.
Teraz mamy "postęp".
No można też sprowadzić z 20mln osób z Azji i Afryki i poczekać, aż w kilka lat zrobi się z tego 100mln, ale sama dzietność Polaków będzie już tylko maleć...