Wpis z mikrobloga

Kurde mirki siedzę właśnie u siostry i powtarzam sobie ostatni raz materiał na jutrzejszy egzamin poprawkowy na #studbaza Niby się uczyłem przez wakacje, ale wiecie jak jest- niby się coś wie, ale jak co do czego przyjdzie to problem sobie przypomnieć.

Niby jest jeszcze termin 12, ostateczny, więc nie ma się co stresować.

Nie w tym jednak rzecz... jestem na drugim roku geodezji i poprawka jest z głównego przedmiotu, który powtarzam warunkowo. Resztę przedmiotów na lekkim chuju przeleciałem i nie miałem z nimi większych problemów.

Chodzi o to, że cholernie męczę się na tych studiach. Każdy dzień to tylko odliczanie do weekendu i nie chodzi o żadne imprezy, tylko aby nie musieć chodzić na zajęcia. Przedmioty są nudne w c--j i nauka ich to koszmar odkładany na jak najdalszy możliwy moment (bez jakiś imb, że na dzień przed kołem/egzaminem).

Pytacie czemu więc siedzę na tym kierunku zamiast już dawno zwinąć interes?

Na początku to było myślenie "aaa tam, pewnie się przyzwyczaję", "eee tam jak już zacząłem to skończę". Głupio było przyznać się do ewentualnego błędu przed swoim środowiskiem.

Gdy już ciężko było wstać na najłatwiejsze zajęcia motywowałem się, że po studiach będę miał dobrze płatny zawód, a bez studiów zostanie mi tylko matura- brak jakichkolwiek kwalifikacji na dobrze opłacalne stanowisko.

Ciągnę to już tak dwa lata, a postawa rodziców bynajmniej nie pomaga. Na pierwszy rzut oka wspierają na każdym kroku, pokładają nadzieję w moją wiedzę i przygotowanie. Czasem wspominają "pamiętaj, że studiujesz dla siebie!". Ale gdy zacząłem robić choćby najmniejsze aluzję, że mogę nie zaliczyć, albo zrezygnować zawsze wołali z oburzeniem "choćby spróbuj!", "jak zacząłeś to masz skończyć", "to cię wygnam z domu na bruk". Więc jak się domyślacie dalsza rozmowa na ten temat się zamyka.

Kilku znajomych na kierunku ma podobne problemy i w naszych rozmowach ostatnio przewijał się dość często temat "po co ja poszedłem na te studia". Ale każdy daje z siebie co może i brnie dalej w naukę.

Niektórzy już poodpadali. Myślałby kto, że to było wybawieniem, nowym początkiem dającym nadzieję na ponowny start, ale nie. Zawsze z ich twarzy dało się wyczytać jedno słowo, które dominowało w ich aparycji i zachowaniu- apatia. Stawali się zrezygnowani i bez jakiejkolwiek energii. Ten widok skutecznie odstraszał tych, którzy chcieli zrezygnować z własnej woli.

Czekam więc, nawet nie jutra, a raczej, dwunastego września, który maluje się na horyzoncie jako data zwrotna w mojej dotychczasowej egzystencji. Wyczekuję tego rozwiązania wypadków i jaki by nie był jego wynik, będę szczęśliwy. Zaliczę- ciągnę dalej, może jednak uda się skończyć kierunek. Uwalę- będę wolny od męczących studiów, chociaż też zmuszony iść do pracy, odpracować rodzicielom koszt tej nieudanej przygody. Kto wie może skończę jakiś fakultet wieczorowo?

Straszne jest, to że starzy znajomi z gimbazy/liceum którzy wyjechali za granicę do pracy fizycznej zarabiają tyle, ile ja mógłbym tutaj po studiach. Gdzie tu sens?

#zalesie #gorzkiezale #przemysleniazdupy #narzekam #przegryw
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Rience93:

P-----l co inni myślą, będziesz chciał pracować w czymś związanym w ogóle? Jesteś na drugim roku, więc wszystko przed Tobą. Przy niepowodzeniu proponuje przerwę rok na pracę i przemyślenie.
  • Odpowiedz
@Rience93: mam prawie dokładnie to samo, z tą różnicą, że już spełniam się w jednym zawodzie, w związku z którym chciałbym podjąć drugie studia, jednak nikt nie popiera mojego wyboru, i właśnie się mecze patrząc na notatki, z krytych jutro mam egzamin i przez 5 dni nic się nie nauczyłem, bo po prostu nie kręci mnie to.
  • Odpowiedz
@majas: @Kaethax: @Ahceis: @fanatic: I tak pewnie będę zmuszony, wątpię by moja wiedza była wystarczająca, a na dokładkę profesor za mną nie przepada ( ͡° ͜ʖ ͡°) W mojej głowie rodzi się to jedno zasadnicze pytanie: Co lubisz robić w życiu?

Otóż nie wyobrażam sobie żadnych innych studiów, nie dlatego że te lubię, ale dlatego że nie potrafię wpaść na coś co przyniosłoby mi spełnienie. Od małego fascynowały mnie komputery, ale w okolicach końca gimnazjum mój zapał do informatyki osłabł- musiałbym wiele nadrobić i nie wiem czy w zawodzie informatyka byłbym dobry, jedyny język jaki znam to turbo pascal i stary html, a strzelam, że i rynek pracy jest przesycony.

Z drugą małą pasją w ogóle nie widzę perspektyw. Lubię popkulturę- wsiąkam wszystkie blockbustery, czytam komiksy oraz znam gry komputerowe i śledzę ich branże. Kocham wręcz o tym wszystkim opowiadać innym ludziom, omawiać filmy, fabuły i światy przedstawione, analizować i spekulować o przyszłych losach tych dzieł. Na szczęście mam brata, który podziela niewielką część tych pasji i mogę
  • Odpowiedz
@Rience93: dziennikarstwo? Albo coś ogólnie rozwojowego, socjologia, psychologia czy jakieś interdyscyplinarne (człowiek i komputer), a w tym samym czasie tworzenie video w internetach, potem własny kanal na jutube i miliony ze współpracy itp. Da się z tego żyć.
  • Odpowiedz