Wpis z mikrobloga

To ja ponad 2 lata temu. Nie u weta, a w domu. Kici coś się stało, a ja nie mogłem jej pomóc. Zero pieniędzy, zero transportu, zero zrozumienia ze strony współplemieńców dla których kot, to kupka mięsa i kości odpowiadająca za łapanie myszy. W ciągu jednego wieczora i nocy słabła z każdą godziną, miałcząc co jakiś czas. Starałem się co chwila do niej zaglądać, tylko tyle mogłem zrobić. Tęsknie za nią bardzo i żałuję, że musiała męczyć się tak długo... ehh #przegryw
malyatakpaniki - To ja ponad 2 lata temu. Nie u weta, a w domu. Kici coś się stało, a...

źródło: it-didnt-have-to-be-this-way-v0-k3j9fnbmccgf1

Pobierz
  • 15
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@maly_atak_paniki spójrz na to z innej strony. Kicia miała z tobą szczęśliwe życie. Nie była śmieciowym kitku. Jeśli byłeś z nią do samego końca to nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia. Koty też chorują i nie zawsze jesteśmy w stanie im pomóc nawet jak są pieniądze. Czasami to tylko niepotrzebne przeciąganie i kot może się męczyć.
Na pewno dałeś jej najlepsze życie jakie mogło się jej przytrafić.
  • Odpowiedz
@maly_atak_paniki: jeździłem kiedyś z kotem dziewczyny na kroplówki codziennie po ileś tam set zł aż weterynarz nie powiedział,ze to trzeba uciąć bo zwierzę się po prostu męczy i jest stare. Czasem trzeba odpuścić
  • Odpowiedz
@Notes: doklanie. Przed kotem miałem suczkę 17 lat była ze mną. Dostała raka , wywaliłem kupę pieniędzy na 3 operacje , psina się męczyła całą pocięta i zszywana. Tak czy siak odeszła po 4 mc. Miałem wrażenie że po operacjach męczyła się bardziej niż przed. Nie zawsze można polepszyć ostatnie chwile za pieniądze...
  • Odpowiedz