Legenda daty 22 lipca 1944 roku była kamieniem węgielnym PRL. Jeszcze stosunkowo niedawno było to święto państwowe, kłamliwie zastępujące dzień odzyskania Niepodległości. Tego dnia, jak kraj długi szeroki, organizowano festyny, pikniki, koncerty i potańcówki. W okolicach tego dnia sklepy były lepiej zaopatrzone w mięsa i a-----l. W ten dzień starano się także kończyć i otwierać inwestycje ważne dla PRL, jak oddanie trasy W-Z, czy Pałacu Kultury. Była to data tak ważna, że nazwano od niej... nawet dawne (bo znacjonalizowane) zakłady Wedla. Komuniści usiłowali w ten sposób wmówić społeczeństwu, że przed 22 lipca 1944 roku nie istniał żaden polski byt państwowy, żaden polski rząd. Zupełnie jakby od 1939 roku nie toczyły walki ani Polskie Państwo Podziemne, ani Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie...
Rok 1944 był przełomowym rokiem dla Frontu Wschodniego. Wtedy bowiem Armia Czerwona zaczęła stale posuwać się na zachód. Naturalnym skutkiem tego było więc przesunięcie się Sowietów poza granice ZSRR i wkroczenie na tereny Polski.
Związek Radziecki konsekwentnie nie uznawał jednak przedwojennej granicy polsko-sowieckiej i postanowił nową wytyczyć na Bugu... nie pytając nikogo o zdanie. Było to złamanie postanowień Karty Atlantyckiej. Do linii tej rzeki nie uznawali oni żadnych polskich przedstawicieli władzy, cywilnej i wojskowej. Wiecie o tym z m. in. mojego wpisu o wileńskiej Armii Krajowej.
Gdy jednak Sowieci dotarli do Bugu, potrzebne było ustanowienie oficjalnego polskiego ośrodka politycznego, z którym mogliby prowadzić dialog. Wszak zerwali stosunki dyplomatyczne z legalnym polskim rządem emigracyjnym w Londynie po odkryciu ich ''oszibki'' w katyńskich dołach 26 kwietnia 1943 roku. Nie zamierzali rozmawiać z reprezentującymi ów rząd Delegaturą Rządu na Kraj i Armią Krajową.
Z drugiej strony, kolaboracyjny tzw. Związek Patriotów Polskich, kierowany przez fanatyczną komunistkę Wandę Wasilewską, ani nie był rządem, ani nie było go nawet w Polsce. Nadal znajdował się w Moskwie. W kraju zaś znajdował się komunistyczny quasi-parlament, zwany Krajową Radą Narodową, powołany w nocy sylwestrową roku 1943. Ta powstała wyłącznie z członków komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej i nie ustalono tego z przebywającymi w Moskwie działaczami Wasilewskiej.
Pomysł nie był nowy i sięgał jeszcze przedwiośnia 1943 roku, gdy Stalin oświadczał Wasilewskiej, że między ZSRR, a rządem polskim dojdzie do konfliktu. Wówczas sama Wasilewska zaapelowała o utworzenie "centralnego ośrodka do spraw polskich".
Na wiosnę 1944 roku komuniści ''warszawscy'' i ''moskiewscy'' doszli wreszcie do porozumienia co do powołania ''rządu''. Zdecydował o tym sam Stalin w maju 1944 roku na spotkaniu z prosowieckimi działaczami Polonii USA - księdzem Stanisławem Orlemańskim i Oskarem Langem, założycielami tzw. Ligi Kościuszkowskiej, tuby polskojęzycznych komunistów w USA.
Sowiecki dyktator był bowiem zdania, że odpowiednie wrażenie propagandowe - tak w Polsce, jak i na Zachodzie - zapewni stworzenie ''krajowego'' polskiego ''rządu'' i dużej, ''ludowej'' armii, będącej jego zbrojnym ramieniem. Uznał, że nowy polski ''rząd'' nie może powstać na emigracji i być klonem rządu w Londynie. Dysponując ''swoim'' polskim rządem i armią, wykonującymi wszelkie polecenia bez mrugnięcia okiem, Moskwa nie musiałaby już pytać Aliantów o zgodę co do losu Polski. Do pewnego momentu jednak Stalin sondował możliwość utworzenia połączonego rządu, złożonego zarówno z przedstawicieli rządu londyńskiego, jak i komunistów ''warszawskich'' i ''moskiewskich''. Oczywiście, tak samo zależnego. Żądał on jednak usunięcia ''antyradzieckich'' polityków z rządu w Londynie, na czele z Prezydentem Władysławem Raczkiewiczem. Stojący wówczas na jego czele po śmierci gen. Sikorskiego Stanisław Mikołajczyk, po miesiącu rozmów, odrzucił sowieckie żądania 23 czerwca 1944 r.
Wobec tego Sowieci uruchomili plan ''B'' i 24 czerwca uznali Krajową Radę Narodową za ''jedynego przedstawiciela narodu polskiego'' w Polsce. Do powołania ''rządu'' jeszcze nie doszło, bowiem Armia Czerwona jeszcze nie przekroczyła ''granicy''. Zmiana nastąpiła między 18, a 20 lipca 1944 roku, gdy wojska 1. Frontu Ukraińskiego przekroczyły Bug i znalazły się na ziemiach etnicznie polskich.
21 lipca 1944 r. Stalin wydał dyrektywę nr 220149, nakazującą dowództwu 1. Frontu Białoruskiego jak najszybsze zajęcie Lublina. Właśnie to miasto miało stać się ośrodkiem politycznym nowego polskiego ''rządu''.
O 20:15 22 lipca 1944 roku Radio Moskwa poinformowało, że w Chełmie - pierwszym większym mieście polskim na zachód od Bugu - powołany został Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. W rzeczywistości ani jednego z polskich komunistów nie było wówczas w tym mieście. Przybyli tam na pokładach dwóch sowieckich samolotów dopiero 27 lipca 1944 roku, gdzie przywitali ich - dość zdziwieni - przedstawiciele legalnych władz polskich: delegat powiatowy Rządu, funkcjonariusze podziemnej policji - Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa i oficerowie Armii Krajowej. 1 sierpnia PKWN przeniósł się do Lublina.
O powołaniu PKWN nie poinformowano nawet... komunistów ''warszawskich'', którzy dowiedzieli się o tym z radio.
* * *
Był to typowy modus operandi Sowietów w kreowaniu własnych kolaboracyjnych ośrodków władzy. Niemal dokładnie 24 lata wcześniej bolszewicy powołali prawzór NKWD - Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski (znany szerzej jako ''PolRewKom'' - Polski Komitet Rewolucyjny) z Julianem Marchlewskim i Feliksem Dzierżyńskim na czele. Organ ten - całkowicie zbolszewizowany i nawołujący do polskiej rewolucji komunistycznej - miał rozpocząć działalność w Białymstoku - pierwszym polskim mieście na zachód od linii Curzona - 28 lipca 1920 roku. W rzeczywistości powstał dwa dni później - i to w Wilnie. Nie przetrwał zbyt długo, bowiem już miesiąc później zaprzestał działalności. Z powodu klęski jaką zadały bolszewikom armie polskiego Komendanta pod Warszawą.
Ale wykonał pierwszy krok ku temu, co miało wrócić w 1944 roku...
Bardzo podobnym, wręcz identycznym do PKWN, przypadkiem było też stworzenie rządu tzw. Fińskiej Republiki Demokratycznej 1 grudnia 1939 roku w pierwszej zajętej przez Sowietów fińskiej wiosce Terijoki. Jego założycielem był wygnany z Finlandii komunista Otto Kuusinen, który wygłaszał niemal dokładnie takie same tezy, co PKWN kilka lat później.
Widać więc, że Sowieci nie byli specjalnie kreatywni w tworzeniu swoich pacynek...
Tak jak inne tego typu moskiewskie marionetki, PKWN nie był uznawany przez żadne państwo świata, poza ZSRR. Nazwa ''PKWN'' została wymyślona przez Stalina i ministra SZ ZSRR, Wiaczesława Mołotowa, w nawiązaniu do Francuskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego gen. Charlesa de Gaulle'a.
(Złośliwie bym powiedział, że Sowieci wymyślili polskim komunistom wszystkie nazwy w czasie II WŚ - Polska Partia Robotnicza, Związek Patriotów Polskich i PKWN…)
Pełnomocnikiem ZSRR przy PKWN został gen. Nikołaj Bułganin. W praktyce był to protegowany Stalina, sprawujący całkowitą kontrolę nad PKWN i ''polską'' armią - ''ludowym'' Wojskiem Polskim (utworzonym dekretem PKWN 29 lipca 1944 roku z połączenia partyzanckiej Armii Ludowej i 1. Armii Polskiej w ZSRR). Członkami PKWN zostali wyłącznie komuniści z PPR i ich marionetki z Robotniczej Partii Polskich Socjalistów i Stronnictwa Ludowego. Liderem był przewodniczący KRN, Edward Osóbka-Morawski (dawniej socjalista z RPPS, a wówczas jedynie figurant), a jego zastępcami - Wanda Wasilewska i Andrzej Witos. Ten ostatni - figurant, wybrany wyłącznie z powodu pokrewieństwa z Wincentym Witosem, został zresztą usunięty już jesienią. Musiał być posłuszny, bo nieustannie przypominano mu, że wyszedł z łagrów i szybko może do nich wrócić. Pierwsze skrzypce w PKWN grała Wasilewska - fanatyczna komunistka, wiecznie paląca p-------y, o klockowatej urodzie i męskim głosie w stopniu pułkownika Armii Czerwonej. Lubiła o sobie mówić ''była Polka''.
Chociaż PKWN nie był rządem (np. jego członkowie nie byli formalnie ministrami, a ''kierownikami resortów''), to służył on jako narzędzie nacisku do uznania go w przyszłości za trzon polskiego powojennego rządu tymczasowego. Sowieci raczej nie spodziewali się uznania PKWN przez rządy Aliantów. Miał on jednak postawić rząd londyński w jak najgorszej sytuacji.
Swoim zasięgiem obejmował tereny województw: białostockiego, lwowskiego (bez Lwowa), części warszawskiego i lubelskiego. Od swej siedziby kierowane przezeń tereny nazywane były ''Polską Lubelską'', a Lublin przez siedem miesięcy pełnił rolę stolicy Polski. Teoretycznie PKWN opierał się na polskiej Konstytucji marcowej z 1921 roku. Pierwsze trzy posiedzenia PKWN odbyły się... w Moskwie. Komitet nie miał także absolutnie żadnego budżetu, a jego działalność finansował całkowicie ZSRR.
Jak bardzo ''polski'' był to rząd, niech świadczy fakt, że jego gwardię i osobistą ochronę stanowił... liczący 870 funkcjonariuszy elitarny 198. samodzielny batalion zmotoryzowany NKWD.
* * *
Najważniejszym aktem prawnym PKWN był jego słynny ''Manifest'' z 22 lipca. Miał on być ogłoszony w Chełmie, jednak w rzeczywistości drukowany był w Moskwie, a 22 lipca 1944 roku nikt go - ani w Chełmie, ani w Lublinie - nie widział.
Cały ''Manifest'' był zlepkiem propagandowych haseł, agresywnych obelg względem rządu londyńskiego i zwykłego bełkotu, przypisującego komunistom wszelkie zasługi w walce z Niemcami i stawiających ich jako jedynych wiarygodnych reprezentantów Narodu Polskiego. Zwyczajem komunistów, najczęściej powtarzanym słowem w dokumencie była ''demokracja'' i ''wolność''. Rząd polski w Londynie określany był mianem ''niemieckiej agentury'', a prawa do owej demokracji Manifest odmawiał ''organizacjom faszystowskim''. Nie podając, oczywiście, o które chodzi...
Manifest zapowiadał w powojennej Polsce reformę rolną, bezpłatne szkolnictwo, rozbudowę ubezpieczeń społecznych. Obiecywał poszanowanie prywatnej działalności. Poza tym pełen był komunałów o ustalaniu granic polsko-sowieckich ''drogą wzajemnego porozumienia'', frazesów o ''rozszerzaniu Polski daleko na zachód'' (o wschodzie na razie taktownie nie wspominano), oraz wezwań do ''jak najściślejszej współpracy z bratnią Armią Czerwoną'' i ''wszystkimi demokratycznymi siłami świata''...
Większość mieszkańców Lubelszczyzny dopiero w momencie rozklejenia afiszy PKWN dowiedziała się o istnieniu takiego organu i jakichś ''radach narodowych''. W dokumencie było też mnóstwo bubli prawnych, jak działanie ustawy z mocą wsteczną, czy powołanie - wbrew treści samego ''Manifestu'' - nowej formacji porządkowej, czyli Milicji Obywatelskiej.
* * *
Czym więc zajmował się PKWN, zanim przybył do Lublina?
Całkowitym wasalizowaniem Polski przez Sowietów.
Już 26 lipca 1944 r. PKWN wydał tzw. Porozumienie o stosunkach między dowództwem radzieckim, a polską administracją na wyzwolonych terenach Polski. Na jego mocy - całkowicie bezprawnie - przekazywano pełnię władzy na terenach Polski organom sowieckim, w tym karania tzw. sprawców przestępstw przez sowieckie sądy. W praktyce dawało to wolną rękę oddziałom NKWD, SMIERSZ i GRU w represjach na polskiej ludności, szczególnie w zwalczaniu Armii Krajowej i Delegatury Rządu na Kraj. Ergo wyniszczaniu legalnych przedstawicieli Państwa Polskiego.
29 lipca 1944 r. Państwowy Komitet Obrony (GKO) - najwyższy organ wykonawczy ZSRR - wydał postanowienie o tworzeniu sowieckich komendantur wojskowych na ''wyzwolonych'' terenach, które miały przejmować tam władzę, a następnie oddawać ją wyłącznie PKWN. Sowieccy oficerowie wyznaczali tymczasowo starostów i wójtów, a także mieli tłumić ewentualne protesty i zamieszki z użyciem broni.
27 lipca 1944 r. PKWN wydał tzw. Porozumienie między PKWN a rządem ZSRR o polsko-radzieckiej granicy, w którym - całkowicie bezprawnie - uznawano za granicę polsko-sowiecką tzw. linię Curzona na Bugu, zrzekając się jednocześnie Kresów Wschodnich. Osóbka-Morawski, wylatując z Moskwy, miał pod pachą zwiniętą narysowaną nową mapę Polski, która miała być odtąd jedyną obowiązującą. Treść tego porozumienia była tak wstydliwa nawet dla komunistów, że ujawniono ją dopiero w 1967 roku.
Jakiż wspaniały polski komitet, który ''na dzień dobry'' oddaje ''sojusznikom'' połowę terytoriów, całą władzę na swoim terenie i pozwala im na masowe egzekucje i deportacje swoich własnych obywateli...
PKWN wydawał ponadto całą masę niedorzecznych i całkowicie nielegalnych dekretów. Nielegalnych - bowiem nie był uznawanym polskim rządem i jego akty prawne nie miały mocy wiążącej. Jedynym argumentem, który za nimi stał, był argument siły.
W ten sposób 15 sierpnia 1944 r. PKWN wydał dekret o częściowej mobilizacji, na mocy którego rozpoczęto przymusowy pobór do tzw. ''ludowego'' Wojska Polskiego. Od sierpnia 1944 r. wcielono doń ponad 196 000 ludzi. Celem komunistów było maksymalne przerzedzenie wrogich sobie polskich organizacji podziemnych z członków, a także maksymalne zwiększenie siły zależnej od siebie armii.
(Jakby ktoś pytał, to właśnie udowodniłem, że większość berlingowców nie była nigdy na żadnej Syberii, tylko wcielono ich do armii już w Polsce - na mocy tego dekretu)
Kolejnym był dekret z 24 sierpnia 1944 r., nakazujący... rozwiązanie ''tajnych organizacji podziemnych'', który nakazywał im samorozbrojenie się, podporządkowanie się ich członkom PKWN i wstępowanie do LWP. Za uchylanie się od postanowień dekretu grożono karami śmierci, chociaż PKWN prawnie nie miał żadnej władzy nad Armią Krajową, Narodowymi Siłami Zbrojnymi i Batalionami Chłopskimi.
Oba te dekrety byłyby jedynie zabawnym bełkotem, gdyby nie to, że za wydającymi je ludźmi stały tysiące bagnetów Armii Czerwonej. Przekonali się o tym najpierw przedstawiciele polskich władz podziemnych w samym Chełmie i Lublinie, rozbrojeni już kilka dni po ogłoszeniu ''Manifestu''.
Los taki spotkał m.in. żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji AK, wyczerpanej miesiącami walk, którą rozbrojono w Skrobowie 27 lipca. Kilka dni później jej los podzielili żołnierze 3. Dywizji Piechoty Legionów AK i 9. Dywizji Piechoty AK w okolicach Zamościa i Siedlec. Później także spotkało to żołnierzy 30. Dywizji Piechoty, idących na odsiecz powstańczej Warszawie. Ich żołnierze, po rozbrojeniu, zostali osadzeni w obozach koncentracyjnych NKWD, m.in. w okrytym złą sławą lubelskim Zamku i zasłanym ciepłymi jeszcze popiołami ludzkimi pohitlerowskim obozie na Majdanku...
* * *
31 grudnia 1944 roku PKWN został przekształcony w Rząd Tymczasowy Rzeczypospolitej Polskiej. Choć komunistom nie udało się go przeforsować jako oficjalnego reprezentanta Polski, to podwaliny zostały położone. 28 czerwca 1945 roku Krajowa Rada Narodowa i Rząd Tymczasowy RP powołały do życia Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej.
Gdy latem 1945 roku do Polski wracał premier Stanisław Mikołajczyk, tworzący wraz z komunistami nowy Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, witały go dziesiątki tysięcy ludzi. Gdy rok wcześniej w Chełmie wysiadało dwudziestu wasali Stalina - nikt ich nie znał i nikt na nich nie czekał. ''Rządzili'' jak pośledni urzędnicy prowincjonalni - w gmachu urzędu skarbowego w Chełmie. Nie byli ani rozpoznawalni, ani oczekiwani, ani nawet tolerowani.
I rację miał towarzysz Stalin, mówiący z politowaniem o swoich marionetkach z PKWN w październiku 1944 roku:
''Jak tak patrzę na waszą pracę, to – gdyby nie było Czerwonej Armii – to przez tydzień i was by nie było. (…) Wystrzelaliby was jak kuropatwy.''
Historia zatoczyła koło. Żaden z komunistycznych, polskojęzycznych komitetów - ani ten z 1920 roku, ani ten z 1944 roku - nie mogłyby funkcjonować bez wsparcia bagnetów Armii Czerwonej. W 1920 roku to się jeszcze nie udało. Armie wąsatego Komendanta zadały klęskę bolszewikom i w niebyt odesłały ''PolRewKom''. Niecałe ćwierć wieku zwycięstwa znacznie liczniejszej i potężniejszej Armii Czerwonej zapewniły żywot PKWN i dały władzę polskojęzycznym wasalom Moskwy.
RUSKIE ONUCE A.D. 1944
80 lat temu...
Legenda daty 22 lipca 1944 roku była kamieniem węgielnym PRL. Jeszcze stosunkowo niedawno było to święto państwowe, kłamliwie zastępujące dzień odzyskania Niepodległości. Tego dnia, jak kraj długi szeroki, organizowano festyny, pikniki, koncerty i potańcówki. W okolicach tego dnia sklepy były lepiej zaopatrzone w mięsa i a-----l. W ten dzień starano się także kończyć i otwierać inwestycje ważne dla PRL, jak oddanie trasy W-Z, czy Pałacu Kultury. Była to data tak ważna, że nazwano od niej... nawet dawne (bo znacjonalizowane) zakłady Wedla. Komuniści usiłowali w ten sposób wmówić społeczeństwu, że przed 22 lipca 1944 roku nie istniał żaden polski byt państwowy, żaden polski rząd. Zupełnie jakby od 1939 roku nie toczyły walki ani Polskie Państwo Podziemne, ani Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie...
Rok 1944 był przełomowym rokiem dla Frontu Wschodniego. Wtedy bowiem Armia Czerwona zaczęła stale posuwać się na zachód. Naturalnym skutkiem tego było więc przesunięcie się Sowietów poza granice ZSRR i wkroczenie na tereny Polski.
Związek Radziecki konsekwentnie nie uznawał jednak przedwojennej granicy polsko-sowieckiej i postanowił nową wytyczyć na Bugu... nie pytając nikogo o zdanie. Było to złamanie postanowień Karty Atlantyckiej. Do linii tej rzeki nie uznawali oni żadnych polskich przedstawicieli władzy, cywilnej i wojskowej. Wiecie o tym z m. in. mojego wpisu o wileńskiej Armii Krajowej.
Gdy jednak Sowieci dotarli do Bugu, potrzebne było ustanowienie oficjalnego polskiego ośrodka politycznego, z którym mogliby prowadzić dialog. Wszak zerwali stosunki dyplomatyczne z legalnym polskim rządem emigracyjnym w Londynie po odkryciu ich ''oszibki'' w katyńskich dołach 26 kwietnia 1943 roku. Nie zamierzali rozmawiać z reprezentującymi ów rząd Delegaturą Rządu na Kraj i Armią Krajową.
Z drugiej strony, kolaboracyjny tzw. Związek Patriotów Polskich, kierowany przez fanatyczną komunistkę Wandę Wasilewską, ani nie był rządem, ani nie było go nawet w Polsce. Nadal znajdował się w Moskwie. W kraju zaś znajdował się komunistyczny quasi-parlament, zwany Krajową Radą Narodową, powołany w nocy sylwestrową roku 1943. Ta powstała wyłącznie z członków komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej i nie ustalono tego z przebywającymi w Moskwie działaczami Wasilewskiej.
Pomysł nie był nowy i sięgał jeszcze przedwiośnia 1943 roku, gdy Stalin oświadczał Wasilewskiej, że między ZSRR, a rządem polskim dojdzie do konfliktu. Wówczas sama Wasilewska zaapelowała o utworzenie "centralnego ośrodka do spraw polskich".
Na wiosnę 1944 roku komuniści ''warszawscy'' i ''moskiewscy'' doszli wreszcie do porozumienia co do powołania ''rządu''. Zdecydował o tym sam Stalin w maju 1944 roku na spotkaniu z prosowieckimi działaczami Polonii USA - księdzem Stanisławem Orlemańskim i Oskarem Langem, założycielami tzw. Ligi Kościuszkowskiej, tuby polskojęzycznych komunistów w USA.
Sowiecki dyktator był bowiem zdania, że odpowiednie wrażenie propagandowe - tak w Polsce, jak i na Zachodzie - zapewni stworzenie ''krajowego'' polskiego ''rządu'' i dużej, ''ludowej'' armii, będącej jego zbrojnym ramieniem. Uznał, że nowy polski ''rząd'' nie może powstać na emigracji i być klonem rządu w Londynie. Dysponując ''swoim'' polskim rządem i armią, wykonującymi wszelkie polecenia bez mrugnięcia okiem, Moskwa nie musiałaby już pytać Aliantów o zgodę co do losu Polski. Do pewnego momentu jednak Stalin sondował możliwość utworzenia połączonego rządu, złożonego zarówno z przedstawicieli rządu londyńskiego, jak i komunistów ''warszawskich'' i ''moskiewskich''. Oczywiście, tak samo zależnego. Żądał on jednak usunięcia ''antyradzieckich'' polityków z rządu w Londynie, na czele z Prezydentem Władysławem Raczkiewiczem. Stojący wówczas na jego czele po śmierci gen. Sikorskiego Stanisław Mikołajczyk, po miesiącu rozmów, odrzucił sowieckie żądania 23 czerwca 1944 r.
Wobec tego Sowieci uruchomili plan ''B'' i 24 czerwca uznali Krajową Radę Narodową za ''jedynego przedstawiciela narodu polskiego'' w Polsce. Do powołania ''rządu'' jeszcze nie doszło, bowiem Armia Czerwona jeszcze nie przekroczyła ''granicy''. Zmiana nastąpiła między 18, a 20 lipca 1944 roku, gdy wojska 1. Frontu Ukraińskiego przekroczyły Bug i znalazły się na ziemiach etnicznie polskich.
21 lipca 1944 r. Stalin wydał dyrektywę nr 220149, nakazującą dowództwu 1. Frontu Białoruskiego jak najszybsze zajęcie Lublina. Właśnie to miasto miało stać się ośrodkiem politycznym nowego polskiego ''rządu''.
O 20:15 22 lipca 1944 roku Radio Moskwa poinformowało, że w Chełmie - pierwszym większym mieście polskim na zachód od Bugu - powołany został Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. W rzeczywistości ani jednego z polskich komunistów nie było wówczas w tym mieście. Przybyli tam na pokładach dwóch sowieckich samolotów dopiero 27 lipca 1944 roku, gdzie przywitali ich - dość zdziwieni - przedstawiciele legalnych władz polskich: delegat powiatowy Rządu, funkcjonariusze podziemnej policji - Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa i oficerowie Armii Krajowej. 1 sierpnia PKWN przeniósł się do Lublina.
O powołaniu PKWN nie poinformowano nawet... komunistów ''warszawskich'', którzy dowiedzieli się o tym z radio.
* * *
Był to typowy modus operandi Sowietów w kreowaniu własnych kolaboracyjnych ośrodków władzy. Niemal dokładnie 24 lata wcześniej bolszewicy powołali prawzór NKWD - Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski (znany szerzej jako ''PolRewKom'' - Polski Komitet Rewolucyjny) z Julianem Marchlewskim i Feliksem Dzierżyńskim na czele. Organ ten - całkowicie zbolszewizowany i nawołujący do polskiej rewolucji komunistycznej - miał rozpocząć działalność w Białymstoku - pierwszym polskim mieście na zachód od linii Curzona - 28 lipca 1920 roku. W rzeczywistości powstał dwa dni później - i to w Wilnie. Nie przetrwał zbyt długo, bowiem już miesiąc później zaprzestał działalności. Z powodu klęski jaką zadały bolszewikom armie polskiego Komendanta pod Warszawą.
Ale wykonał pierwszy krok ku temu, co miało wrócić w 1944 roku...
Bardzo podobnym, wręcz identycznym do PKWN, przypadkiem było też stworzenie rządu tzw. Fińskiej Republiki Demokratycznej 1 grudnia 1939 roku w pierwszej zajętej przez Sowietów fińskiej wiosce Terijoki. Jego założycielem był wygnany z Finlandii komunista Otto Kuusinen, który wygłaszał niemal dokładnie takie same tezy, co PKWN kilka lat później.
Widać więc, że Sowieci nie byli specjalnie kreatywni w tworzeniu swoich pacynek...
Tak jak inne tego typu moskiewskie marionetki, PKWN nie był uznawany przez żadne państwo świata, poza ZSRR. Nazwa ''PKWN'' została wymyślona przez Stalina i ministra SZ ZSRR, Wiaczesława Mołotowa, w nawiązaniu do Francuskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego gen. Charlesa de Gaulle'a.
(Złośliwie bym powiedział, że Sowieci wymyślili polskim komunistom wszystkie nazwy w czasie II WŚ - Polska Partia Robotnicza, Związek Patriotów Polskich i PKWN…)
Pełnomocnikiem ZSRR przy PKWN został gen. Nikołaj Bułganin. W praktyce był to protegowany Stalina, sprawujący całkowitą kontrolę nad PKWN i ''polską'' armią - ''ludowym'' Wojskiem Polskim (utworzonym dekretem PKWN 29 lipca 1944 roku z połączenia partyzanckiej Armii Ludowej i 1. Armii Polskiej w ZSRR). Członkami PKWN zostali wyłącznie komuniści z PPR i ich marionetki z Robotniczej Partii Polskich Socjalistów i Stronnictwa Ludowego. Liderem był przewodniczący KRN, Edward Osóbka-Morawski (dawniej socjalista z RPPS, a wówczas jedynie figurant), a jego zastępcami - Wanda Wasilewska i Andrzej Witos. Ten ostatni - figurant, wybrany wyłącznie z powodu pokrewieństwa z Wincentym Witosem, został zresztą usunięty już jesienią. Musiał być posłuszny, bo nieustannie przypominano mu, że wyszedł z łagrów i szybko może do nich wrócić. Pierwsze skrzypce w PKWN grała Wasilewska - fanatyczna komunistka, wiecznie paląca p-------y, o klockowatej urodzie i męskim głosie w stopniu pułkownika Armii Czerwonej. Lubiła o sobie mówić ''była Polka''.
Chociaż PKWN nie był rządem (np. jego członkowie nie byli formalnie ministrami, a ''kierownikami resortów''), to służył on jako narzędzie nacisku do uznania go w przyszłości za trzon polskiego powojennego rządu tymczasowego. Sowieci raczej nie spodziewali się uznania PKWN przez rządy Aliantów. Miał on jednak postawić rząd londyński w jak najgorszej sytuacji.
Swoim zasięgiem obejmował tereny województw: białostockiego, lwowskiego (bez Lwowa), części warszawskiego i lubelskiego. Od swej siedziby kierowane przezeń tereny nazywane były ''Polską Lubelską'', a Lublin przez siedem miesięcy pełnił rolę stolicy Polski. Teoretycznie PKWN opierał się na polskiej Konstytucji marcowej z 1921 roku. Pierwsze trzy posiedzenia PKWN odbyły się... w Moskwie. Komitet nie miał także absolutnie żadnego budżetu, a jego działalność finansował całkowicie ZSRR.
Jak bardzo ''polski'' był to rząd, niech świadczy fakt, że jego gwardię i osobistą ochronę stanowił... liczący 870 funkcjonariuszy elitarny 198. samodzielny batalion zmotoryzowany NKWD.
* * *
Najważniejszym aktem prawnym PKWN był jego słynny ''Manifest'' z 22 lipca. Miał on być ogłoszony w Chełmie, jednak w rzeczywistości drukowany był w Moskwie, a 22 lipca 1944 roku nikt go - ani w Chełmie, ani w Lublinie - nie widział.
Cały ''Manifest'' był zlepkiem propagandowych haseł, agresywnych obelg względem rządu londyńskiego i zwykłego bełkotu, przypisującego komunistom wszelkie zasługi w walce z Niemcami i stawiających ich jako jedynych wiarygodnych reprezentantów Narodu Polskiego. Zwyczajem komunistów, najczęściej powtarzanym słowem w dokumencie była ''demokracja'' i ''wolność''. Rząd polski w Londynie określany był mianem ''niemieckiej agentury'', a prawa do owej demokracji Manifest odmawiał ''organizacjom faszystowskim''. Nie podając, oczywiście, o które chodzi...
Manifest zapowiadał w powojennej Polsce reformę rolną, bezpłatne szkolnictwo, rozbudowę ubezpieczeń społecznych. Obiecywał poszanowanie prywatnej działalności. Poza tym pełen był komunałów o ustalaniu granic polsko-sowieckich ''drogą wzajemnego porozumienia'', frazesów o ''rozszerzaniu Polski daleko na zachód'' (o wschodzie na razie taktownie nie wspominano), oraz wezwań do ''jak najściślejszej współpracy z bratnią Armią Czerwoną'' i ''wszystkimi demokratycznymi siłami świata''...
Większość mieszkańców Lubelszczyzny dopiero w momencie rozklejenia afiszy PKWN dowiedziała się o istnieniu takiego organu i jakichś ''radach narodowych''. W dokumencie było też mnóstwo bubli prawnych, jak działanie ustawy z mocą wsteczną, czy powołanie - wbrew treści samego ''Manifestu'' - nowej formacji porządkowej, czyli Milicji Obywatelskiej.
* * *
Czym więc zajmował się PKWN, zanim przybył do Lublina?
Całkowitym wasalizowaniem Polski przez Sowietów.
Już 26 lipca 1944 r. PKWN wydał tzw. Porozumienie o stosunkach między dowództwem radzieckim, a polską administracją na wyzwolonych terenach Polski. Na jego mocy - całkowicie bezprawnie - przekazywano pełnię władzy na terenach Polski organom sowieckim, w tym karania tzw. sprawców przestępstw przez sowieckie sądy. W praktyce dawało to wolną rękę oddziałom NKWD, SMIERSZ i GRU w represjach na polskiej ludności, szczególnie w zwalczaniu Armii Krajowej i Delegatury Rządu na Kraj. Ergo wyniszczaniu legalnych przedstawicieli Państwa Polskiego.
29 lipca 1944 r. Państwowy Komitet Obrony (GKO) - najwyższy organ wykonawczy ZSRR - wydał postanowienie o tworzeniu sowieckich komendantur wojskowych na ''wyzwolonych'' terenach, które miały przejmować tam władzę, a następnie oddawać ją wyłącznie PKWN. Sowieccy oficerowie wyznaczali tymczasowo starostów i wójtów, a także mieli tłumić ewentualne protesty i zamieszki z użyciem broni.
27 lipca 1944 r. PKWN wydał tzw. Porozumienie między PKWN a rządem ZSRR o polsko-radzieckiej granicy, w którym - całkowicie bezprawnie - uznawano za granicę polsko-sowiecką tzw. linię Curzona na Bugu, zrzekając się jednocześnie Kresów Wschodnich. Osóbka-Morawski, wylatując z Moskwy, miał pod pachą zwiniętą narysowaną nową mapę Polski, która miała być odtąd jedyną obowiązującą. Treść tego porozumienia była tak wstydliwa nawet dla komunistów, że ujawniono ją dopiero w 1967 roku.
Jakiż wspaniały polski komitet, który ''na dzień dobry'' oddaje ''sojusznikom'' połowę terytoriów, całą władzę na swoim terenie i pozwala im na masowe egzekucje i deportacje swoich własnych obywateli...
PKWN wydawał ponadto całą masę niedorzecznych i całkowicie nielegalnych dekretów. Nielegalnych - bowiem nie był uznawanym polskim rządem i jego akty prawne nie miały mocy wiążącej. Jedynym argumentem, który za nimi stał, był argument siły.
W ten sposób 15 sierpnia 1944 r. PKWN wydał dekret o częściowej mobilizacji, na mocy którego rozpoczęto przymusowy pobór do tzw. ''ludowego'' Wojska Polskiego. Od sierpnia 1944 r. wcielono doń ponad 196 000 ludzi. Celem komunistów było maksymalne przerzedzenie wrogich sobie polskich organizacji podziemnych z członków, a także maksymalne zwiększenie siły zależnej od siebie armii.
(Jakby ktoś pytał, to właśnie udowodniłem, że większość berlingowców nie była nigdy na żadnej Syberii, tylko wcielono ich do armii już w Polsce - na mocy tego dekretu)
Kolejnym był dekret z 24 sierpnia 1944 r., nakazujący... rozwiązanie ''tajnych organizacji podziemnych'', który nakazywał im samorozbrojenie się, podporządkowanie się ich członkom PKWN i wstępowanie do LWP. Za uchylanie się od postanowień dekretu grożono karami śmierci, chociaż PKWN prawnie nie miał żadnej władzy nad Armią Krajową, Narodowymi Siłami Zbrojnymi i Batalionami Chłopskimi.
Oba te dekrety byłyby jedynie zabawnym bełkotem, gdyby nie to, że za wydającymi je ludźmi stały tysiące bagnetów Armii Czerwonej. Przekonali się o tym najpierw przedstawiciele polskich władz podziemnych w samym Chełmie i Lublinie, rozbrojeni już kilka dni po ogłoszeniu ''Manifestu''.
Los taki spotkał m.in. żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji AK, wyczerpanej miesiącami walk, którą rozbrojono w Skrobowie 27 lipca. Kilka dni później jej los podzielili żołnierze 3. Dywizji Piechoty Legionów AK i 9. Dywizji Piechoty AK w okolicach Zamościa i Siedlec. Później także spotkało to żołnierzy 30. Dywizji Piechoty, idących na odsiecz powstańczej Warszawie. Ich żołnierze, po rozbrojeniu, zostali osadzeni w obozach koncentracyjnych NKWD, m.in. w okrytym złą sławą lubelskim Zamku i zasłanym ciepłymi jeszcze popiołami ludzkimi pohitlerowskim obozie na Majdanku...
* * *
31 grudnia 1944 roku PKWN został przekształcony w Rząd Tymczasowy Rzeczypospolitej Polskiej. Choć komunistom nie udało się go przeforsować jako oficjalnego reprezentanta Polski, to podwaliny zostały położone. 28 czerwca 1945 roku Krajowa Rada Narodowa i Rząd Tymczasowy RP powołały do życia Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej.
Gdy latem 1945 roku do Polski wracał premier Stanisław Mikołajczyk, tworzący wraz z komunistami nowy Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, witały go dziesiątki tysięcy ludzi. Gdy rok wcześniej w Chełmie wysiadało dwudziestu wasali Stalina - nikt ich nie znał i nikt na nich nie czekał. ''Rządzili'' jak pośledni urzędnicy prowincjonalni - w gmachu urzędu skarbowego w Chełmie. Nie byli ani rozpoznawalni, ani oczekiwani, ani nawet tolerowani.
I rację miał towarzysz Stalin, mówiący z politowaniem o swoich marionetkach z PKWN w październiku 1944 roku:
''Jak tak patrzę na waszą pracę, to – gdyby nie było Czerwonej Armii – to przez tydzień i was by nie było. (…) Wystrzelaliby was jak kuropatwy.''
Historia zatoczyła koło. Żaden z komunistycznych, polskojęzycznych komitetów - ani ten z 1920 roku, ani ten z 1944 roku - nie mogłyby funkcjonować bez wsparcia bagnetów Armii Czerwonej. W 1920 roku to się jeszcze nie udało. Armie wąsatego Komendanta zadały klęskę bolszewikom i w niebyt odesłały ''PolRewKom''. Niecałe ćwierć wieku zwycięstwa znacznie liczniejszej i potężniejszej Armii Czerwonej zapewniły żywot PKWN i dały władzę polskojęzycznym wasalom Moskwy.
* * *
Mój fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/WojnawKolorze2.0/
Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty.
https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze
#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #historia #ciekawostkihistoryczne #ciekawostki #polska #lublin #chelm #komunizm #zdrada #rosja