Wpis z mikrobloga

Do wszystkiego w życiu doszedłem sam. Oczywiście rodzice sporo mi pomogli w dzieciństwie, miałem stabilny dom, możliwości ale z czasem zaczęli za bardzo pobłażać i gdyby nie moje samozaparcie, do niczego by mnie nie zmuszali (zajęcia dodatkowe, studia, praca).

Mieszkanie, teraz dom - wszystko kupiłem i pobudowałem za swoje oszczędności bo rodzice nie mieli materialnych możliwości się dołożyć (i tak nawet bym tego nie oczekiwał). Z jednej strony jestem z tego dumny, z drugiej troche mnie boli jak inni mieli w życiu lekko.

Naszła mnie taka rozkmina bo spotkaniu ze znajomymi gdzie rozmawialiśmy właśnie o nieruchomościach gdzie byłem jedyną osobą która sama musiała na to zapracować.

Jeden znajomy mieszka od 10 lat w mieszkaniu po dziadkach. Wyłożył tyle co 40k na remont, przez 5 lat rodzice mu nawet opłacali czynsz i rachunki bo 'ciężko mu było'.

Drugiemu rodzice kupili kawalerkę, niby dla siebie jako 'inwestycja', tak naprawdę dla niego. Zero wkładu finansowego z jego strony.

Koleżanka dostała pokaźny spadek po babci, pomimo tego że w wieku 30 lat podjęła pierwszą poważną pracę (xD), w wieku 31 lat miała swoje mieszkanie 50m2 bez kredytu.

Innym rodzice po ślubie sprezentowali swój dom a sami się przenieśli do mieszkania bo 'za duże dla nich to było'. Ot taki prezencik zamiast sztućców i koperty.

Nie wiem czy to ja mam takie 'szczęście' do uprzywilejowanych znajomych czy to standard a ja wychodze przed szereg.
Dla jasności - nie jest to żadne bananowe towarzystwo, nawet to niego blisko nie jest.

#gownowpis #zalesie #nieruchomosci #dom #mieszkanie
  • 43
  • Odpowiedz
@ATAT-2: standard. Do tego większość ludzi, którzy przez całe życie byli pchani do przodu przez rodziców, nie jest w stanie tego docenić (a często - nawet dostrzec). Są przekonani, że ich obecna sytuacja życiowa jest wynikiem ich zaradności, mimo że wcale nie robią jakiejś zawrotnej kariery, a często radzą sobie nawet nieco gorzej niż osoby, które od początku musiały do wszystkiego dochodzić samemu, więc często są teraz załadowani w kredo zjadające
  • Odpowiedz
@ATAT-2: Witaj w klubie, u mnie to samo. Jestem 1 na 100 osób które musiałby zapracować w całości, Przykłady:

-Koleżanka1, dostała 30k od dziadka w prezencie do kawalerki za 70k, 40k kredo musiała brać
-Kolega1, dostał wkład własny 20% od mamy bo nie umiał uzbierać, reszte na hipoteke 200k
-Kolega2, Starzy sprzedali mieszkanie za 180k kolega mial uzbierane 30k, wiec ściepa na dom, kolega2 wziął 310k z czego 180k i rodzice
  • Odpowiedz
@ATAT-2: No i mam tak samo. Z jednej strony jest satysfakcja, ale z drugiej, człowiek się zastanawia czy to wszystko było tego warte. Dodatkowo w Polsce coraz częściej będziemy mieć do czynienia z kumulacją majątków, bo jak wiadomo pieniądz robi pieniądz. Bogatsi będą coraz bogatsi, dzieciom tych co mieli łatwiej będzie jeszcze łatwiej.
  • Odpowiedz
@ATAT-2: Domyślam się, że jestem młodszy od Ciebie i u moich znajomych dochodzenie samemu jest jeszcze rzadsze. To skutek małej ilości dzieci. Większość znajomych to jedynacy/jedno rodzeństwo i już w wieku 19-21 lat dostali w dużym mieście kawalerkę na studia, jedni na pół z rodzeństwem, niektórzy dostali połowę kwoty za mieszkanie. Ale mam też 20-30% znajomych co nic nie dostali i tacy zostali w powiatowym - wynajmują lub mieszkają z rodzicami.
  • Odpowiedz
@ATAT-2 jesteś w mniejszości. Te jednak nieruchomości po przodkach nie znikają. Ja mogłem liczyć na jakąś pomoc ale na zasadzie - kupuję mieszkanie za milion to damy Ci 5 tys. na notariusza i odłożymy na kuchnię 30-40 k za jakiś czas. Nie narzekam bo niektórzy tyle nie mają ale daje to motywację bo wiem że muszę #!$%@?ć dwa razy ciężej niż inni.
  • Odpowiedz
Ze dwóch przynajmniej ma jakąs w zanadrzu po dziadkach / rodzicach albo czekają aż im przepiszą :)


@ATAT-2: Tego nigdy nie mogłem objąć swoim rozumiem - tego żerowania i czekania jak sęp aż ktoś w rodzinie umrze i coś tam zostawi. Wśród rzeczy, których się brzydzę, to jest w top 5. A kojarzę z opowieści znajomych sytuacje, kiedy młoda żonka, tuż po ślubie, na jakiejś imprezie rodzinnej w obecności babci potrafiła
  • Odpowiedz
  • 1
Ale u Polaków to norma. Mamy długie tradycje w tego typu żerowaniu na sobie i jeszcze nauczyliśmy się to nazywać "zaradnością".


@zgubiles_sie_jelonku: Tia, i niestety mocnych spięć między rodziną jak już do przejęcia nieruchomości dochodzi.

kiedy młoda żonka, tuż po ślubie, na jakiejś imprezie rodzinnej w obecności babci potrafiła wypalić przy całej rodzinie, że ona liczy, że to mieszkanie babci to będzie kiedyś należało do ich dziecka


@zgubiles_sie_jelonku: pff znajomy
  • Odpowiedz
  • 2
@zgubiles_sie_jelonku

Z tym czekaniem jak rodzina umrze to obrzydliwość najwyższych lotów, a napompowane w kosmos ceny nieruchomości tylko będą potęgować tego typu zachowania.

Ale normiki się cieszą, że "się bogacą" (czytaj ich mieszkanie jest dużo warte, a mają chora satysfakcję, że innych nie stać). To poczekajcie 30 lat i zobaczymy jak te napompowane ceny nieruchomości będą wam się podobać jak dzieciaki i wnuki będą tylko czekać kiedy do trumny wskoczycie.
  • Odpowiedz
Tego nigdy nie mogłem objąć swoim rozumiem - tego żerowania i czekania jak sęp aż ktoś w rodzinie umrze i coś tam zostawi


@zgubiles_sie_jelonku: Mam kumpla który całe plany życiowe ułożył pod mieszkanie po babci a ma pecha bo babcia żyje już długo a on siedzi z całą rodziną od lat na wynajmie. To mi się zawsze kojarzyło z takim sępem który lata nad jeszcze żywą ofiarą.
  • Odpowiedz
@ATAT-2: to u mnie na odwrót, na palcach jednej ręki mógłbym policzyć osoby które dostały mieszkania od rodziców.
Większość do wszystkiego musiała dojść sama. Część mieszkała długo z rodzicami, żeby móc zarobić na swoje.
  • Odpowiedz
@ATAT-2: może być gorzej :D możesz mieć własne firmy, lokale odłożony hajs na zakup mieszkania za gotówkę i nagle wpada COVID na białym koniu i prawie bankrutujesz :D
  • Odpowiedz
  • 1
Wybierz jedno.


@wstanczyk: Rozumiem że aby stwierdzić iż do wszystkiego doszedłem sam musiałbym wychować się w bidulu? Czy to też uprzywilejowany start?
  • Odpowiedz
@ATAT-2: No to, co nazywasz "stabilnym domem", czy możliwość spokojnego wykształcenia się i studiowania bez konieczności utrzymywania się, to jest ogromny przywilej, którego wielu ludzi nie ma. Z resztą sam w drugim zdaniu przeczysz sobie z pierwszego.

Nie wini cię nikt za to przecież, ale warto być szczerym ze sobą. Tak samo później powstają te historie o self-made milionerach, których rodzice tylko wysłali na Harvard i dali pierwszy milion na rozkręcenie
  • Odpowiedz