Wpis z mikrobloga

W pracy mamy jehową. Ogólnie nikt się do niej nie przywala i przez zespół jest traktowana normalnie. Pewnego dnia kolezanka z pracy, jako że obchodziła urodziny, przyniosła do firmy tort. Wszyscy zadowoleni, zlożyli życzenia, ale nie nasza jehowa... Wg jej przekonań, jak stwierdziła "takich świąt się nie obchodzi". No nic, olewamy ją i jemy tort. Około 13 przyszedł Pan dyrektor. Z okazji urodzin i pewnie pod wpływem miłej atmosfery, pozwolił pracownikom skończyć pracę właśnie o 13 (normalnie pracujemy do 16). Wszyscy zadowoleni, zaczynamy się ubierać, a wraz z nami nasza jehowa ... I tutaj nasz wspaniały dyrektor mówi: "Pani nie obchodzi, więc Pani to nie dotyczy, proszę wracać do pracy". Brawo! Jej mina bezcenna

#coolstory
  • 50
logicznie


@hellyea: Tak, masz rację. Logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy.

To ja też ujmę inaczej: jakby ktoś nie złożył mi życzeń, bo taką ma tradycję i przekonania to bym miał to gdzieś i nie żywiłbym żadnych uraz.

Ale jakby dyrektor dał wolne całemu zespołowi a tę osobę usadził na dupie, to uznałbym to za nieadekwatne i poniżające.

W sumie, dobry żarcik :D Ale jak poważnie to wyegzekwował to bym powiedział, żeby nie siał
@skywalkergw: jaką dyskryminację religijną? To, że puścił załogę do domu to jego zwyczajny gest, jej nie musiał puszczać. Byłem dość długo u świadków Jehowy (za szczyla, trochę nie z własnej woli, wyrosłem z tego. Ama?), także wiem jak to od środka wygląda i mi się wydaje głupie zabranianie celebrowania nawet urodzin. Dyrektor tylko pokazał niekonsekwencję w jej zachowaniu.