Ostatnio sięgnąłem po dwie uzupełniające się książki na „chińskie” tematy, mianowicie: „Czy Chiny już wygrały?” Singapurczyka Kishore Mahbubaniego z 2020 r. (wydaną u nas w tym roku) oraz „Chiński obwarzanek. Od Tajwanu po Tybet, czyli jak Chiny tworzą swoje imperium” Michała Lubiny z 2023 r.
Książka Mahbubaniego jest interesująca z uwagi na przytoczenie widzenia Azjatów (czy tez azjatyckich elit) na kwestię ostatniego wzrostu Chin, umieszczając go jednocześnie w szerszym kontekście międzynarodowym i rywalizacji Chińskiej Republiki Ludowej ze Stanami Zjednoczonymi.
Jakkolwiek Mahbubani stara się zachować obiektywizm, tak nie sposób nie zauważyć, że opisując Chiny i ich nową globalną pozycję czyni to z pozycji fascynacji odrodzeniem tego państwa w ostatnich dekadach. Chiny to w ujęciu Singapurczyka gracz, który po długiej przerwie powraca na arenę międzynarodową, a jego polityka zagraniczna to jakby pochodna wzrostu gospodarczego i niejako „ciężaru” tego azjatyckiego giganta. Chińczycy to pokojowy naród, który dopiero w ostateczności sięga po środki orężne. Działania Chin na Morzu Południowochińskim zdaniem autora to odpowiedź na agresywne działania państw położonych nad tym akwenem itp. Mahbubani zestawia Chiny ze Stanami Zjednoczonymi, krytycznie wypowiadając się o sytuacji wewnętrznej USA i pogarszającej się jakości amerykańskiej elity politycznej, nie mogącej zerwać z nieaktualnymi już paradygmatami o amerykańskiej wyjątkowości. W tym względzie trudno mu nie przyznać racji, USA dały się w l. 80-90tych dwudziestego wieku skutecznie ograć Chińczykom, a teraz desperacką starają się nadrobić stracony czas. Zdaniem Mahbubaniego prawda jest jednak taka, że jest już być może na to za późno, a Chiny zdobyły już znaczną przewagę. Mając do wyboru wojnę a kompromis , dwaj czołowi gracze współczesnego świata powinni więc raczej odrzucić własne wyższościowe mniemania i postarać się o kompromis. Warunkiem jednak do tego koniecznym jest zmiana mentalności amerykańskiej klasy politycznej.
„Chiński obwarzanek” urodzonego w 1984 r. Michała Lubiny w znakomity sposób uzupełnia Mahbubaniego i wchodzi z nim dyskusję w temacie polityki Chin względem nie tyle USA co swoich peryferii. Z książki Lubiny wyłania się obraz państwa dumnego i przekonanego o swojej oczywistej wyjątkowości, której nie musi udowadniać jak USA. Pozycja Chin jest po prostu czymś naturalnym w porządku świata i nie ma w niej miejsca na niezależność terenów, które niegdyś wchodziły w skład Cesarstwa. Tajwan, Hongkong, Makau, Tybet, Ujguria, Mandżuria a nawet Mongolia (jej niezależna część) zostały już włączone czy też jak Mongolia czy Tajwan są (zdaniem chińskich elit) czasowo niepodległe. Lubina w przystępny sposób stara się przedstawić problematykę ekspansji Chin z punktu widzenia ich peryferii, opisując przedsięwzięte w ostatnich latach kroki mające na celu sinizację mniejszości narodowych a także zapobieżenie ukształtowaniu się odrębnej tożsamości narodowej. Co interesujące metody te (takie jak np. osadnictwo Chińczyków Han na terenach mniejszości etnicznych i narodowych) były częściowo wprowadzane już w okresie późnego cesarstwa Qing przed 1912 r. Z obrazu przedstawionego przez Lubinę można wywnioskować, że wbrew pozorom Chiny starające się przedstawić jako ofiara kolonializmu, same są zdolne do jego uprawiania. Państwo Środka wykorzystuje wszelkie formy nacisku od cyfrowej inwigilacji, przez edukację czy zależny od centrum rozwój gospodarczy do realizacji swej polityki wewnętrznej mającej na celu w istocie zglajszachtowanie wszelkich mniejszości. Co istotne nie da się zaprzeczyć, że Chińczycy np. w Tybecie przyczynili się do rozwoju i gospodarczego skoku tego regionu, przez co wielu Tybetańczyków uznało model chiński za bardziej atrakcyjny od rodzimego. Odmiennie sytuacja wygląda na Tajwanie czy też wyglądała w spacyfikowanym już Hong Kongu. Tam ludzie mają lub mieli do wybory rozwój nie związany z kontynentalnymi Chinami przez co ich rozwój był w istocie głównie ich zasługą. W takich przypadkach ChRL jest bardzo ostrożna, chociaż jak widać w przypadku Hong Kongu czasami brakuje jej cierpliwości.
Obie książki w znaczny sposób rozwijają perspektywę jeśli chodzi o politykę współczesnych Chin i warto się z nimi zapoznać i wyciągnąć samodzielne wnioski, zamiast zdawać się na geopolitycznych influencerów (trafne określenie Lubiny).
@matthewonthego: u Mahbubaniego praktycznie nic, bo ksiązka jest zasadniczo o Chinach i USA, za to Lubina całkiem sporo o Rosji w kontekście Mongolii. Wychodzi na to, że Mongolia swoją niepodległość i uznanie narodowe zawdzięcza Rosji. Najpierw po ogłoszeniu niepodległości przez Mongolię w 1911 r. w trakcie chaosu związanego z rewolucją Xinhai, która zaończyła monarchę w Chinach, Rosja zainterweniowała w obronie Mongolii, tworzą de facto państwo satelickie. Co prawda w 1915
w 1911 r. w trakcie chaosu związanego z rewolucją Xinhai, która zaończyła monarchę w Chinach, Rosja zainterweniowała w obronie Mongolii, tworzą de facto państwo satelickie. Co prawda w 1915 r. przechandlowała Mongolię i formalnie stała się ona autonomiczną częścią Republiki Chińskiej, to w praktyce rządziła się sama... do 1919 r.
@Sheckley2: Ogólnie dość podobna historia do Polskiego państwa Jaxy z XVII wieku. Ciekawy jestem jak potoczą się losy Syberii w
Książka Mahbubaniego jest interesująca z uwagi na przytoczenie widzenia Azjatów (czy tez azjatyckich elit) na kwestię ostatniego wzrostu Chin, umieszczając go jednocześnie w szerszym kontekście międzynarodowym i rywalizacji Chińskiej Republiki Ludowej ze Stanami Zjednoczonymi.
Jakkolwiek Mahbubani stara się zachować obiektywizm, tak nie sposób nie zauważyć, że opisując Chiny i ich nową globalną pozycję czyni to z pozycji fascynacji odrodzeniem tego państwa w ostatnich dekadach. Chiny to w ujęciu Singapurczyka gracz, który po długiej przerwie powraca na arenę międzynarodową, a jego polityka zagraniczna to jakby pochodna wzrostu gospodarczego i niejako „ciężaru” tego azjatyckiego giganta. Chińczycy to pokojowy naród, który dopiero w ostateczności sięga po środki orężne. Działania Chin na Morzu Południowochińskim zdaniem autora to odpowiedź na agresywne działania państw położonych nad tym akwenem itp. Mahbubani zestawia Chiny ze Stanami Zjednoczonymi, krytycznie wypowiadając się o sytuacji wewnętrznej USA i pogarszającej się jakości amerykańskiej elity politycznej, nie mogącej zerwać z nieaktualnymi już paradygmatami o amerykańskiej wyjątkowości. W tym względzie trudno mu nie przyznać racji, USA dały się w l. 80-90tych dwudziestego wieku skutecznie ograć Chińczykom, a teraz desperacką starają się nadrobić stracony czas. Zdaniem Mahbubaniego prawda jest jednak taka, że jest już być może na to za późno, a Chiny zdobyły już znaczną przewagę. Mając do wyboru wojnę a kompromis , dwaj czołowi gracze współczesnego świata powinni więc raczej odrzucić własne wyższościowe mniemania i postarać się o kompromis. Warunkiem jednak do tego koniecznym jest zmiana mentalności amerykańskiej klasy politycznej.
„Chiński obwarzanek” urodzonego w 1984 r. Michała Lubiny w znakomity sposób uzupełnia Mahbubaniego i wchodzi z nim dyskusję w temacie polityki Chin względem nie tyle USA co swoich peryferii. Z książki Lubiny wyłania się obraz państwa dumnego i przekonanego o swojej oczywistej wyjątkowości, której nie musi udowadniać jak USA. Pozycja Chin jest po prostu czymś naturalnym w porządku świata i nie ma w niej miejsca na niezależność terenów, które niegdyś wchodziły w skład Cesarstwa. Tajwan, Hongkong, Makau, Tybet, Ujguria, Mandżuria a nawet Mongolia (jej niezależna część) zostały już włączone czy też jak Mongolia czy Tajwan są (zdaniem chińskich elit) czasowo niepodległe. Lubina w przystępny sposób stara się przedstawić problematykę ekspansji Chin z punktu widzenia ich peryferii, opisując przedsięwzięte w ostatnich latach kroki mające na celu sinizację mniejszości narodowych a także zapobieżenie ukształtowaniu się odrębnej tożsamości narodowej. Co interesujące metody te (takie jak np. osadnictwo Chińczyków Han na terenach mniejszości etnicznych i narodowych) były częściowo wprowadzane już w okresie późnego cesarstwa Qing przed 1912 r. Z obrazu przedstawionego przez Lubinę można wywnioskować, że wbrew pozorom Chiny starające się przedstawić jako ofiara kolonializmu, same są zdolne do jego uprawiania. Państwo Środka wykorzystuje wszelkie formy nacisku od cyfrowej inwigilacji, przez edukację czy zależny od centrum rozwój gospodarczy do realizacji swej polityki wewnętrznej mającej na celu w istocie zglajszachtowanie wszelkich mniejszości. Co istotne nie da się zaprzeczyć, że Chińczycy np. w Tybecie przyczynili się do rozwoju i gospodarczego skoku tego regionu, przez co wielu Tybetańczyków uznało model chiński za bardziej atrakcyjny od rodzimego. Odmiennie sytuacja wygląda na Tajwanie czy też wyglądała w spacyfikowanym już Hong Kongu. Tam ludzie mają lub mieli do wybory rozwój nie związany z kontynentalnymi Chinami przez co ich rozwój był w istocie głównie ich zasługą. W takich przypadkach ChRL jest bardzo ostrożna, chociaż jak widać w przypadku Hong Kongu czasami brakuje jej cierpliwości.
Obie książki w znaczny sposób rozwijają perspektywę jeśli chodzi o politykę współczesnych Chin i warto się z nimi zapoznać i wyciągnąć samodzielne wnioski, zamiast zdawać się na geopolitycznych influencerów (trafne określenie Lubiny).
#sheckleyrecenzuje #geopolityka #ksiazki #bartosiak #zychowicz #chiny
@Sheckley2: Ogólnie dość podobna historia do Polskiego państwa Jaxy z XVII wieku. Ciekawy jestem jak potoczą się losy Syberii w