Temperatura spada, chęci rosną! Wczoraj przeczłapałem sobie pokracznie piąteczkę w bardzo emeryckim tempie 6;27 min/km. Nic mnie nie goniło, czasu było w sam raz, ot rekonesans po okolicy.
Dziś rano były poważne perturbacje logistyczne i nawet nie miałem czasu by pomyśleć o bieganiu.
Ale wieczór to już inna sprawa! Nasza grupa biegowa zorganizowała mały bieg charytatywny nad Zalewem Nowohuckim - jak we wszystkich naszych sztafetach, i tutaj wspieraliśmy leczenie Szczepana, chłopca z naszego osiedla który ciężko zachorował. Sam też miałem skromny wkład, ale przede wszystkim bardzo chciałem uczestniczyć w biegu. O dziwo, nawet mój "środkowy" syn dał się namówić i razem się wybraliśmy nad Zalew.
Impreza pięknie przygotowana. Kibice, wolontariusze, mnóstwo pysznych wypieków i hektolitry gorącej herbaty. A atmosfera tak gorąca, że jeszcze trochę i stopniałaby lodowa pokrywa Zalewu (ʘ‿ʘ)
Warunki były dość ciekawe: jakieś -8°C (ale może mniej, co serwis i termometr to inny odczyt), smog level 500%, ścieżka wokół Zalewu niby zadbana ale sporo miejsc z gołym lodem. Nie zakładałem tym razem maski - jeden raz przeżyję a uśmiech musiał być! ( ͡º͜ʖ͡º)
Niedługo po 19 wystartowaliśmy przy wtórze dzwoneczków - każdy biegacz dostał małą opaskę z dzwoneczkami (。◕‿‿◕。) co dało świetny efekt. Z początku biegłem zachowawczo, ale już po chwili poczułem że moje cudowne buty trzymają się nawierzchni mocno niczym tartanu i poluzowałem hamulce. Młody przez pół okrążenia mi towarzyszył, ale potem lekko odpuścił i przeszedł do swojego tempa. Ja tymczasem robiłem kolejne kółeczka i tylko micha mi się coraz bardziej uśmiechała na widok radosnego dopingu (ʘ‿ʘ) Na ostatniej ćwiartce okrążenia postanowiłem zaszaleć i dogonić biegacza przede mną - o dziwo się udało ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ Na metę wbiegłem z niezłym jak na mój stan czasem - średnie tempo 4:49/km. Od razu podłączyłem się do herbaty i słodkości - na ten jeden wieczór postanowiłem zapomnieć o diecie i wyrzeczeniach (。◕‿‿◕。)
Młody przybiegł po 8 minutach - okazało się, że na ostatnim okrążeniu wywinął orła i końcówkę dokuśtykał ( ͡°ʖ̯͡°) W domu od razu zaaplikowałem żywokost, oby dobrze pomógł. Jestem dumny z niego, że się podjął wyzwania ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Temperatura spada, chęci rosną!
Wczoraj przeczłapałem sobie pokracznie piąteczkę w bardzo emeryckim tempie 6;27 min/km. Nic mnie nie goniło, czasu było w sam raz, ot rekonesans po okolicy.
Dziś rano były poważne perturbacje logistyczne i nawet nie miałem czasu by pomyśleć o bieganiu.
Ale wieczór to już inna sprawa! Nasza grupa biegowa zorganizowała mały bieg charytatywny nad Zalewem Nowohuckim - jak we wszystkich naszych sztafetach, i tutaj wspieraliśmy leczenie Szczepana, chłopca z naszego osiedla który ciężko zachorował. Sam też miałem skromny wkład, ale przede wszystkim bardzo chciałem uczestniczyć w biegu. O dziwo, nawet mój "środkowy" syn dał się namówić i razem się wybraliśmy nad Zalew.
Impreza pięknie przygotowana. Kibice, wolontariusze, mnóstwo pysznych wypieków i hektolitry gorącej herbaty. A atmosfera tak gorąca, że jeszcze trochę i stopniałaby lodowa pokrywa Zalewu (ʘ‿ʘ)
Warunki były dość ciekawe: jakieś -8°C (ale może mniej, co serwis i termometr to inny odczyt), smog level 500%, ścieżka wokół Zalewu niby zadbana ale sporo miejsc z gołym lodem. Nie zakładałem tym razem maski - jeden raz przeżyję a uśmiech musiał być! ( ͡º ͜ʖ͡º)
Niedługo po 19 wystartowaliśmy przy wtórze dzwoneczków - każdy biegacz dostał małą opaskę z dzwoneczkami (。◕‿‿◕。) co dało świetny efekt. Z początku biegłem zachowawczo, ale już po chwili poczułem że moje cudowne buty trzymają się nawierzchni mocno niczym tartanu i poluzowałem hamulce. Młody przez pół okrążenia mi towarzyszył, ale potem lekko odpuścił i przeszedł do swojego tempa. Ja tymczasem robiłem kolejne kółeczka i tylko micha mi się coraz bardziej uśmiechała na widok radosnego dopingu (ʘ‿ʘ) Na ostatniej ćwiartce okrążenia postanowiłem zaszaleć i dogonić biegacza przede mną - o dziwo się udało ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ Na metę wbiegłem z niezłym jak na mój stan czasem - średnie tempo 4:49/km. Od razu podłączyłem się do herbaty i słodkości - na ten jeden wieczór postanowiłem zapomnieć o diecie i wyrzeczeniach (。◕‿‿◕。)
Młody przybiegł po 8 minutach - okazało się, że na ostatnim okrążeniu wywinął orła i końcówkę dokuśtykał ( ͡° ʖ̯ ͡°) W domu od razu zaaplikowałem żywokost, oby dobrze pomógł. Jestem dumny z niego, że się podjął wyzwania ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Czas już iść w kimono - miłej nocy! ❤️
#sztafeta #bieganie #enronczlapie #biegajzwykopem
Jakby moja babka cię zobaczyła, to miałbyś murowany wpierdul za brak kalesonów
@enron: a masko na mordce nie ma, czlowiek skorpion?;)