Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
#zwiazki #logikaniebieskichpaskow #logikarozowychpaskow #rozowepaski #niebieskiepaski

Klasycznie, proszę o poradę, wsparcie albo chociaż zrozumienie.

W wieku 16 lat wszedłem w związek z dziewczyną (nazwijmy ją Karolina), który trwał osiem lat. Poznaliśmy się jako gówniarze w liceum, razem wyprowadziliśmy się na studia, od razu mieszkaliśmy razem. Dogadywaliśmy się, ale też były spore różnice między nami. Ogólnie mam wrażenie, że przez to, że ten związek zaczął się w wieku niedojrzałym, to właśnie taki był - niedojrzały. W ogóle nie mogliśmy ze sobą rozmawiać tak na poważnie, nie umieliśmy, ona w końcu nie chciała spędzać ze mną czasu, ja jej ciągle docinałem, w końcu zrozumiałem, że nie może tak dłużej być, że oboje zasługujemy na coś lepszego, no i zerwałem. Długo mieliśmy kontakt po tym rozstaniu, jakby nie było to wszystko wiedzieliśmy o sobie, swoich problemach, rodzicach, rodzeństwie itp., to też zawsze się wspieraliśmy i żyliśmy w takim zawieszeniu, aż w końcu na dobre zerwaliśmy kontakt, znowu - tak miało być dla nas lepiej.

Ja po tym zerwaniu kontaktu mocno skupiłem się na sobie, poznałem dużo nowych ludzi, odkryłem nowe zainteresowania. Jak widzieliśmy się gdzieś przypadkiem na ulicy, obie strony patrzyły w przeciwną stronę, nie rozmawialiśmy ani razu od tego czasu. Jak miała urodziny to nawet walczyłem ze sobą, żeby nie napisać życzeń czy coś takiego, jak typowy eks z memów. Wiele razy przechodziła mi przez głowę myśl, że jak mamy być razem to kiedyś i tak będziemy, nawet za 20 lat, ale zawsze szybko ją tłumiłem.

Napisałem wyżej, że poznawałem dużo nowych ludzi. W nowej grupie poznałem dziewczynę, nazwijmy ją Ewa. Zaczęliśmy razem wychodzić, spotykać się, poznawać. Spodobała mi się, czułem się w końcu po raz pierwszy przy kimś dobrze i swobodnie. Nie rozpisując się za wiele - jesteśmy razem. Ewa w przeciwieństwie do Karoliny uwielbia spędzać ze mną czas, sama wychodzi z inicjatywą, żeby się spotkać - nawet jeśli jest zmęczona, zapracowana, znajdzie choć godzinę, żeby coś obejrzeć, posiedzieć, pogadać. Jest bardzo skromna (Karolina miała dość wysokie mniemanie o sobie), czym mnie zdecydowanie ujęła. Problem leży w tym, że boję się, że nie pokocham jej tak jak kochałem Karolinę. Dobrze pamiętam jakie miałem uczucia w sobie poznając swoją pierwszą dziewczynę, jakiego p13rd0lc4 miałem na jej punkcie, dosłownie całe moje ciało krzyczało, że ją kocha. Tutaj owszem, dobrze się przy niej czuję, kiedy jest obok naprawdę czuję, że ją kocham, mówię jej to, daję jej bliskość i chce ją dawać. Ale wiem, że to nie jest ta skala, co kiedyś do mojej byłej ukochanej. Do tego czasami losowo ogarniają mnie jakieś wyrzuty sumienia, że dla Ewy nie jestem taki kąśliwy, gburowaty jaki bywałem dla Karoliny, co dobrze wiem, że ją raniło (a pewnie wynikało to z tego, że zaniedbywała moje potrzeby spędzania czasu razem, no ale mniejsza już z tym, nie ma co się przerzucać winą). Zastanawiam się po prostu czy jakbym spotkał Karolinę teraz, jako dojrzały mężczyzna to moglibyśmy mieć dojrzały związek. Próbuję z całych sił nie porównywać, nie doszukiwać się porównań, ale moja głupia głowa wychwytuje nawet zalety Ewy jako coś, do czego dopowie "Karolina tego nie robiła, ciekawe czemu". Wiem, że to okropne i czuję się z tym strasznie. Ewa jest we mnie zakochana do szaleństwa, sama powiedziała mi, że nigdy tak jeszcze nikogo nie kochała, a ja nie mogłem jej tego samego odpowiedzieć.

Chciałbym poprosić was o spojrzenie na to z boku. Z jednej strony pocieszam się, że może przez to że mój pierwszy związek był tak długi i rozpoczął się za dzieciaka, przez co i ja, i Karolina nawzajem się zbudowaliśmy, to inaczej niż inni będę wchodził w związek. Czuję się jak wdowiec trochę. Nie chce zrywać z Ewą, jest wspaniała, traktuje mnie z miłością i szacunkiem. Z drugiej jednak strony, mam poczucie jakbym robił coś złego, jestem też niestety romantykiem i wpadają mi myśli pokroju, że może kiedyś wrócimy do siebie nawet na starość. Z Ewą różnimy się pod względem zainteresowań (właściwie nic czym ja się interesuję nie interesuje jej i vice versa) i choć dobrze nam się rozmawia, nieco mi tego brakuje. Choć wiem, że pewnie wracamy do punktu wyjścia - zbudowałem się z moją eks nawzajem, więc logiczne, że dzieliliśmy swoje zainteresowania. Boję się, że to prawda, że miłość trafia się tylko raz, a ja moją miałem i sam ją porzuciłem.

Sorry, że tak długi post, ale musiałem to gdzieś napisać. Tylko prośba, bez ocen, bo serio ciężko mi w tej sytuacji i bez tego..



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: RamtamtamSi
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 16
Problem leży w tym, że boję się, że nie pokocham jej tak jak kochałem Karolinę. Dobrze pamiętam jakie miałem uczucia w sobie poznając swoją pierwszą dziewczynę, jakiego p13rd0lc4 miałem na jej punkcie, dosłownie całe moje ciało krzyczało, że ją kocha.


@mirko_anonim: I tym się przejmujesz?
Musisz pogodzić się z tym, że w pewnym wieku już nie będzie "szaleństwa nastolatków" w związku.
Do takiego szaleństwa może fajnie się wraca myślami, ale to
@mirko_anonim: wiesz, że organizm (tak, fizjologia też) działa trochę inaczej jak się jest nastolatkiem, a inaczej jak się jest dorosłym człowiekiem? To, że czasami pojawia ci się porównanie, że była czegoś tam nie robiła, to normalne, jak się spedziło tyle czasu z jednym człowiekiem. Nie wiem tylko po co się zastanawiasz dlaczego. Potraktuj to jako fakt i ciesz się, że teraz jest inaczej.

Boję się, że to prawda, że miłość trafia
@mirko_anonim: po prostu pierwszą miłość przeżywa się trochę inaczej. Byłeś zakochany jak miałeś 16 lat i próbujesz to porównywać do zakochania w wieku np 30 lat. Wygląda to trochę inaczej i myślę że bez sensu tkwisz w przeszłości. Byłem w podobnej sytuacji, sam poznając ówczesną dziewczynę trochę w ten sposób rozkminiałem ale już wiem, że po prostu nie można tego porównywać. Nie licz na to, że będziesz czuł jakieś motylki itp
@mirko_anonim: Każda miłość jest inna, ale to nie oznacza, że gorsza od tej pierwszej. Po czasie wszystko ci się zaciera i idealizujesz swoją poprzednią partnerkę. Mimo wszystko spokój i stabilizacja są ważniejsze niż jakieś porywy serca czy motyle w brzuchu. Takie wspominki i wracanie do przeszłości mogą być niebezpieczne i #!$%@?ć ci aktualny związek, który jest dobry. Żebyś nie został z niczym w ostatecznym rozrachunku.
A ja jako lv 32 powiem tak. Musi być to uczucie, ta myśl w głowie jak idziesz spać "ale ja ją/jego kocham" . Nie musi się to pojawić od razu, ale do roku czasu to szaleństwo musi się już pojawić. Jak nie czujesz "to ktoś właśnie dla mnie, nie chce nikogo innego" to skończysz w nijakim związku z przyzwyczajenia i uczuciu pustki w środku. Wspólne zainteresowania są ważne- to będzie was spajać.
@mirko_anonim bo mając 16 lat ZAKOCHALES SIE w pierwszej miłości która idealizowałes i idealizujesz. Zakochanie nie równa się z miłością, to podobne ale #!$%@?ąc się żyjesz w bańce, idealizujesz partnera zrobiłbyś dla niego wszystko i czujesz ta euforię ale zakochanie mija i wtedy albo jest miłość albo nie, ale miłość to etap gdzie widzisz wady u drugiej osoby ale mimo wszystko wstajesz i o 6 rano idziesz dla niej po bułki do
@mirko_anonim: Jeszcze niedawno bym powiedział to, co większość komentujących - że człowiek się zmienia, dorasta, nastoletnia miłość jest inna itd. I nadal myślę, że jest w tym dużo prawdy, ale... Nie zawsze.

Miałem trochę podobną sytuację. Związek od liceum, szaleństwo, burza uczuć itd. Były między nami duże różnice, ale wydawało mi się, że to normalne i do pokonania. Trwało to kilkanaście lat, które dziś nazywam iluzją szczęścia.

Minął czas, burzliwe rozstanie
@mirko_anonim: Jak masz cały czas byłą w głowie to ten związek Ci nie wyjdzie, ta nowa może być najlepsza na świecie, a i tak strujesz tę relację swoimi myślami, zaczniesz się podświadomie odsuwać i koniec końców nie pyknie.
Tęsknisz za byłą to się do niej odezwij, może się okaże, że ona wcale nie ma podobnie i sprawę będziesz miał rozwiązaną, trzeba będzie się z tym pogodzić. A może ona nadal będzie
@mirko_anonim: Najsensowniej to było poczekać, aż Ci była wywieje z głowy, zamiast pchać się w następny związek, myśląc wciąż o poprzedniej. Też tak kiedyś miałem jak Ty. "bo może ona się kiedyś zmieni" "bo może jeszcze wrócimy do siebie" Czasem każdy musi iść w swoją stronę i tak jest dobrze. Skoro z tamtą byłeś już na takim etapie, że nawet nie chciała spędzać z Tobą czasu, to nad czym się jeszcze
@mirko_anonim nie #!$%@? dobrego związku mrzonkami o ex i jedynej miłości. Dobrze Ci Mirki prawią, to że kiedyś było dobrze nie daje gwarancji, że powrót jest możliwy i że byłby to dobry pomysł, czy gwarancja szczęścia. Z jakiegoś powodu to co było się wypaliło i nie bez powodu się rozstaliście. Kiedyś słyszałam takie powiedzenie na taką okazję: nie wyprowadza się zdechłego psa na spacer.