Wpis z mikrobloga

Muszę załatwić sobie ubezpieczenie zdrowotne, więc będzie trzeba jechać do urzędu pracy. Jest jeszcze możliwość zarejestrowania się przez internet i wyrejestrowania się przed dniem wizyty, taką opcję również rozważam. Jednak prędzej czy później będę musiał podjąć jakieś zatrudnienie, nie ucieknę od tego, w końcu mnie to dopadnie. Zresztą sam chciałbym coś ruszyć z życiem do przodu, ale nie kosztem zdrowia, przede wszystkim tego mentalnego.

2 lata się tam stawiałem na wizyty, wymigując się od pracy, aż mnie w końcu wysłano do lokalnego kołchozu, do którego by mnie przyjęli, ale odmówiłem, więc mnie wyrzucili. Teraz po roku wróciłby nygus marnotrawny na tarczy, z dokładnie takim samym doświadczeniem zawodowym jak wcześniej, z doświadczeniem zerowym.

Chciałbym zrobić kurs na wózek widłowy albo na spawacza, zapewne są one aktualnie niedostępne, jednak nie w tym tkwi główny problem. Skończyłoby się to tak, że zrobiłbym z siebie pośmiewisko. Pewnie większość kursantów potrafi robić to już wcześniej, a samo szkolenie to po prostu kwestia zdobycia "papierka", zwykła formalność. I tu wchodzę ja, cały na biało - znerwicowany, aspołeczny nieogar. Na fajeczce pewnie mieliby niezły ubaw ze mnie: "haha Seba widziałeś, ten Anon nie potrafił zrobić rzeczy x, w ogóle kto go tu wysłał?". Sam instruktor prawdopodobnie wykłada trochę po macoszemu, tak bardziej okrężnie, bo wychodzi z założenia, że dla każdego niektóre rzeczy są oczywiste, a dla mnie by nie były. Nie widzę możliwości żeby to miało inny finał niż kompromitacja cwela.

Jeśli nie zrobię prawa jazdy, to moją perspektywą życiową jest praca za minimalną na produkcji, do której musiałbym wstawać o 4:50. Po co się tak męczyć skoro moje życie będzie tak samo denne jak teraz, a sił nie będę miał na nic. To nie ma sensu, istna katorga.

#przegryw #neet #fobiaspoleczna #depresja
eisil - Muszę załatwić sobie ubezpieczenie zdrowotne, więc będzie trzeba jechać do ur...

źródło: 9

Pobierz
  • 25
  • Odpowiedz
Pewnie większość kursantów potrafi robić to już wcześniej, a samo szkolenie to po prostu kwestia zdobycia "papierka", zwykła formalność. I tu wchodzę ja, cały na biało - znerwicowany, aspołeczny nieogar. Na fajeczce pewnie mieliby niezły ubaw ze mnie: "haha Seba widziałeś, ten Anon nie potrafił zrobić rzeczy x, w ogóle kto go tu wysłał?". Sam instruktor prawdopodobnie wykłada trochę po macoszemu, tak bardziej okrężnie, bo wychodzi z założenia, że dla każdego niektóre
  • Odpowiedz