Wpis z mikrobloga

No i znowu ciało wygrało z umysłem. Człowiek chciałby się zanurzyć w metafizyce, ale się nie da. Jak to pisał Grochowiak, wszystko się robi z mięsa, i myśli się z mięsem, i w imię mięsa. A było to tak: odwiedziłem kościół, żeby zanurzyć się we wspomnianej metafizyce (wiem, odważne wyznanie na Wykopie), a tam niczego sobie dziewczyna, bardzo młoda, tj. taka, za którą łowcy pedofili wprawdzie by nie ścigali, ale o której jednak w pewnym wieku trochę już głupio myśleć. Wysoka i fajnie ubrana, bo w takich skórzanych (albo imitujących skórę, matowych?) portkach, ale nieprzylegających do ciała, tylko szerokich, owinięta w szal, w botkach z jakimiś łańcuszkami. Godnie i całkiem stylowo. Buzia świnkowata, może nie jak u Natalie Dormer, bardziej taka Léa Seydoux. Myśli u mnie romantyczno-melancholijne, żadnego rozbierania oczami, wszystko stosownie do pobożnej scenerii. Złapałem z nią nawet dwa razy kontakt wzrokowy, ale nie wiem, czy naładowała tym akumulator atencji. Spojrzenie typu nieślizgającego, ale notującego, spostrzegającego, z pewną dawką zdziwienia. W końcu jakiś starzec na nią zerkał (powtarzam: zerkał, nie wpatrywał się).

A w nocy, kurczę, mi się przyśniła. I po to żyjemy, tzn. tacy jak ja – żeby śnić. Ona była trochę starsza, a ja trochę młodszy. Prowadziła mnie po mieście. Właśnie tak – ona prowadziła. Wydawała się lekko nieobecna. Mijaliśmy trzy wiewiórki na chodniku. Mówię do niej: „Uważaj, bo nadepniesz wiewiórkę”, a ona, kiedy już je minęliśmy, odpowiada: „Widziałam ją”. W tym miejscu nadmienię, że te wiewiórki to też nic niezwykłego. Parę dni wcześniej robiłem zdjęcia wiewiórce w parku. A potem moja towarzyszka postanowiła zabrać mnie do teatru. Mówię jej przy wejściu do gmachu, że nie mam przy sobie pieniędzy (nawet w snach ich nie mam), a ona na to, że zapłaci za mnie. Kupuje bilety i idziemy wyżej, ona wyraźnie czuje się tu jak u siebie, jest obyta, ja jak małomiasteczkowy parweniusz. Tłumaczy mi coś na temat biletów, coś o miejscówkach. Nic nie rozumiem. Patrzę na bilet i jeszcze mniej rozumiem. Numery miejsc zapisane jakimś szyfrem. Na salę ktoś wpuszcza, pyta o miejsca. Ona wchodzi, a ja nie wiem, co odpowiedzieć tej osobie od wpuszczania na salę. Nie wiem, jakie mam miejsce. Zaglądam do środka, żeby mnie dziewczyna uratowała, ale jej już nigdzie nie ma.

Budzę się rozczarowany i chce mi się diabelsko lać, tak że mimo wczesnej godziny musiałem się zwlec z łóżka i pójść do ubikacji. I tak ciało wygrało z umysłem. Czaicie? Organizm, żeby zaradzić problemowi z pęcherzem, wymusił na umyśle stworzenie tej przeszkody we śnie w postaci nieczytelnych biletów. Wszystko po to, żeby mnie wybudzić; żeby szybciej zakończyć tę rzewną, romantyczną i tak dobrze zapowiadającą się historię.

Może dzisiaj się uda?

#przegrywpo30tce #coolstory #samotnosc #nieudalomisiezycie #sny #zalesie ##!$%@? #doomer
Pobierz podsloncemszatana - No i znowu ciało wygrało z umysłem. Człowiek chciałby się zanurzy...
źródło: comment_1673121878iaWzgcZTl1peOjDRCRC6YI.jpg
  • 1