Wpis z mikrobloga

"Dziennik opiowraka"
Rozdział 1

Dzień:1
Postanawiłem zalozyc dziennik,aby pokazać jak żyją osoby uzaleznione od opiatow.
Będe opisywac kazdy dzien aby pokazywać ludziom jak trudne jest życie w narkomanii i aby inni nie popełnili tego błędu co ja.

Dzień drugi:
Obudziłem się z głodem,bo od kilku dni nie zarłem opio.
Czuje,że potrzebuje chociaż tableteczki,bo mnie #!$%@?,na dodatek obsrałem pościel,a matka sie mnie pyta czemu niczego nie jem. Zajebiscie... Poszedłem więc do apteki w ktorej co jakis czas kupuje pszne specyfiki.

Odkąd złapali mojego dilera musze jesc tabletki na kaszel,zeby nie umrzeć.
Na szczęście istnieją tacy ludzie jak Dedi,którzy rozumieją nas,narkomanów i sprzedają thiocodin spod lady.
Gdy wszedłem do apteki Dedi sie uśmiechnal,bo już wiedział po co przyszlem.
Jego seksowna spyrka na brzuchu zerkała na mnie,gdy wyrzekłem słowa "poprosze thiocodin" Wyciagnal spod lady i powiedział "Znowu kaszel? Hehe". Kocham dediego i wyznaje go w kazdej postaci.
Jest niczym zrodlo wody dajace mi ukojenie na pustyni,niczym pan naszego losu.
Bóg życia i śmierci,który nas rozumie i łaskawie obdarowuje nas swoimi darami. Gdy sprzedal mi tabletki wrocilem do domu i zjadlem 16 tabsow.
Może nie kleplo,ale wystarczyło,aby skręt przeszedł.

Dzień trzeci:
Poszedłem dzisiaj po szkole po thiocodin.Dzisiejszy dzień był inny niz wszystkie.
Dedi ostrzegł mnie,że szefowa wraca i odkryła,że sprzedają thiocodin nieletnim i dała zakaz.
Co jej to #!$%@? szkodzi?!
Wszyscy korzystają,oni zarabiają,a my ćpami i krąg sie toczy.
Niech #!$%@? strzeli tą starą cipe.

Dzień czwarty:
Wszedlem dzisiaj do apteki i moje oczy ujrzały to stare piździsko.
Moja pierwsza myśl brzmiała: "To pewnie ta #!$%@?".
Ale stwierdziłem,że muszę sprobować,w głowie tonciu opiowraki jak voodo,a na ustach magiczny frazes.
"Poproszę thiocodin" rozległo się po aptece,a ona tylko krzywo spojrzała i powiedziała "Nie ma"
Jak to #!$%@? nie ma?!?!??!
Jak zawsze #!$%@? był!
Moje myśli pełne agonii i nie zrozumienia,musze znaleźć inną apteke...

Dzień piąty:
Zaraz mnie #!$%@?.
Mam smaka na opiata,a tu #!$%@?.
Obszedłem wszystkie apteki i wszędzie proszą o dowód.
Pózniej poprosiłem mojego starszego kolege,aby wziął dowód,ale jemu mówią że nie ma.Wszyscy wiedzą,że jest,wy głupie #!$%@? bawiące się w obrońców moralności.
Musze coś jak najszybciej wymyślić żeby nie zdechnac z glodu. Na dodatek ten starszy kolega mnie #!$%@?,bo w pewnym momencie jego kleptomaniania i obsrany kryształem łeb wziął gore i bez uprzedzenia mnie #!$%@?ł starszej pani i ukradł jej torebkę.
#!$%@?,może jest taki przez starych,albo jego schizofrenie i zaburzenia osobowosci.

Dzień szósty:
Brak opiatow daje się coraz bardziej w znaki.
Jutro spróbuje uprosić tą cipule na kolanach i może się zlituje.
Ona chyba nie zdaje sobie sprawy z tego,że to sprawa życia lub śmierci. :((

Dzień siódmy:
Po szkole udałem się do apteki,aby uprosić szefową o thiocodin.
Na wejściu przywitała mnie swoim wzrokiem pogardy.
Podszedłem do lady i zapytałem o lek na kaszel z kodeiną.
Odpowiedziała z pretensją,że nie ma.
Zdecydowałem się na desperacką próbe i uklęknąłem mówiąc "Waćpan wstydu oszczędź".
Niestety słowa poezji Henryka Mickiewicza,czy innego ziutka nie urzekły jej prostackiego rozumu pełnego nie zrozumiałej nienawiści do młodzieży.
Ta stara #!$%@? zaczeła mi grozić policją,więc uciekłem z apteki.
Jutro podejme kolejną próbe.Nie mam innego wyjścia.

Dzień ósmy:
Wszedłem do apteki pragnący opiatów jak niczego innego.
Widzialem już mierzący mnie nienawiścią wzrok tej #!$%@? przez psy ladacznicy,ale było mi wszystko jedno.
Podszedlem i nerwowo powiedziałem "poproszę thiocodin",na co usłyszałem standordowe "Nie ma".
Czy ona potrafi mowic tylko to?!
Rozwścieczony jak głodny wilk powiedziałem "Ty się #!$%@? nie popisuj! Mam wejśc za lade i sprawdzić?!" Aptekarka w szoku i nerwach powiedziała tylko "proszę wyjść z apteki".
Jutro pokaże temu moherowi kto rządzi aptekami.
Pozna moj gniew.Nie mam nic do stracenia...

Dzień dziewiąty:
#!$%@?łem...
Desperacja wzieła dzisiaj góre i stwierdziłem,że czas zrobić #!$%@? skoro jest mi wszystko jedno.
Po szkole wbiegłem do apteki z rajstopą na głowie,kijem bejsbolowym i gazem pieprzowym.
Wykrzyknąłem niczym niedzwiedz walczący o swoje młode "JESTEM #!$%@?,DAWAJ THIOCODIN".
Aptekarka w jeszcze większym szoku odparła krzykiem "Przecież widze,że to ty,#!$%@? ćpunie.#!$%@? z tej apteki!!!"
Kierując w jej stronę kij bejsbolowy odparłem "JESTEM UZALEŻNIONY OD OPIATÓW,DAWAJ THIOCODIN,BO CIE #!$%@?".
#!$%@?śko wyciągneło komórke aby zadzwonić po policje,więc spsikalem ją gazem pieprzowym.
Gdy płakała i wymiotowała rozbiłem szybe kijem,wyciągnałem jedną paczke lekarstwa na ból istnienia,rzuciłem w nią drobniakami i uciekłem z apteki.
Poszukuje mnie policja,co ciekawe nie za thiocodin tylko za naruszenie nietykalnosci cielesnej,rozbicie szyby i włamanie.
Jakie #!$%@? włamanie skoro apteka była otwarta?!
#!$%@?że jej do dupy.
Niczego mi nie udowodnią.

Dzien jedenasty:
Dopiero teraz dotarło do mnie jaką zrobiłem głupotę.
Szuka mnie Jordanowska policja,a co gorsza Dedi dzisiaj wrócił.
X #!$%@? D
#!$%@? pajac zrobił sobie wolne i prawie przez niego umarłem,a jakby tego było mało to mam problemy z prawem.
Przynajmniej teraz nie będe musiał napadać na apteki

cdn.

#pasta #narkotykizawszespoko #narkotykiniezawszespoko
  • 2