Aktywne Wpisy
Lewusx +92
Chłop 10 lat trenował, a ponad 3 lata kuł dupsko dla kawałka kartonu którego 99% nie zrozumie.
Chłop codziennie musi robić iniekcje, ważyć jedzenie, zaczynać dzień od 30min cardio, pilnować kroków, snu i trenować 2,5h, 5x w tygodniu.
Chłop skraca sobie życie świadomie, stracił większość włosów, postarzał się 15 lat, a dalej będzie to robił.
Chłop nawet nie ma z tego pieniędzy, musi płacić za każde zawody, hotele, podróże, a i tak
Chłop codziennie musi robić iniekcje, ważyć jedzenie, zaczynać dzień od 30min cardio, pilnować kroków, snu i trenować 2,5h, 5x w tygodniu.
Chłop skraca sobie życie świadomie, stracił większość włosów, postarzał się 15 lat, a dalej będzie to robił.
Chłop nawet nie ma z tego pieniędzy, musi płacić za każde zawody, hotele, podróże, a i tak
Co poprawić w sylwetce?
- Klata 31.0% (262)
- Bary 7.2% (61)
- Nogi 13.9% (117)
- Brzuch 30.1% (254)
- Plecy 17.8% (150)
_Blanche_Barton +256
Aktywne Znaleziska
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Wiecie, w moim już prawie 20-letnim kibicowskim życiu miałem kilka razy takie bardzo piękne uczucie. Uczucie, dla którego w ogóle warto być kibicem moim zdaniem. To uczucie, gdy idzie tak dobrze, że wydaje się, że przy odrobinie szczęścia twoja drużyna ma szansę pokonać dosłownie każdego i różne rzeczy mogą się wydarzyć. Wtedy czekasz na każdy mecz z niecierpliwieniem jak dziecko, bo wiesz, że przy odrobinie szczęścia spokojnie możesz mieć nadzieję na to, że uda się dojść bardzo wysoko, wyżej niż kiedykolwiek widziałeś.
Tak było, gdy graliśmy na Euro. To była taka forma, że do meczu zasiadało się z wielkimi nadziejami. Zabrakło wtedy serio niewiele, żeby zagrać w finale. Tak samo było, gdy Legia była o kroczek od pokonania Realu Madryt, który bronił tytułu (i go obronił). Wtedy też każdy następny mecz był dniem dziecka i SAMO LICZENIE na to, że może być pięknie robiło w ogóle całą tę atmosferę i radość. Kurde graliśmy z wielkimi firmami jak równy z równym i nawet jeśli przegrywaliśmy to może i był smutek, ale była też duma, że coś pokazaliśmy i że mocny przeciwnik musiał się bardzo mocno napocić, żeby przejść dalej.
Emocje przedmeczowe, które potem są uwalniane podczas meczu (niezależnie w którą stronę) to jest coś, po co się w ogóle tę piłkę nożną ogląda. Nie oglądam jej dla mitycznego wyjścia z grupy — bo ono samo w sobie jest zupełnie #!$%@? warte. Zapatrzyliśmy się przez lata na tą głupią 1/8 tak jakby to był cel sam w sobie. Rozumiem tak myśleć o samym zdobyciu mistrzostwa, ale jakaś wczesna faza w turnieju? To kompletna kompromitacja.
Ktoś tutaj bardzo trafnie to porównywał do pierwszego razu sfrustrowanego typa z obrzydliwą prostytutką. I teraz wszyscy ludzie, którzy mówią dookoła "ALE PRZYNAJMNIEJ WYSZLIŚMY" nie różnią się zupełnie od tych, którzy by mówili do tego gościa "ALE PRZYNAJMNIEJ ZALICZYŁEŚ, CIESZ SIĘ, JAK BYŁO?".
To jest myślenie przegrywowe i wczoraj jedyne co zyskaliśmy to pogardę, a nie splendor.
W sobotę nie widzę kompletnie żadnych szans z Francją więc dla mnie ten wynik wczorajszy, A ZWŁASZCZA taka gra to w zasadzie jak odpadnięcie. Dzisiaj dosłownie mam typowego kaca mundialowego — bardzo podobnego do tego, gdybyśmy już odpadli. Tyle że nie odpadliśmy, ale nie mam zupełnie żadnych nadziei przed niedzielą, więc co w sumie za różnica?
Jedyne gdzie staram się upatrywać resztek nadziei (żeby mieć z tego jeszcze jakikolwiek fun) to, że przestaniemy grać na ten głupi #!$%@? wynik i wyjdziemy odważnie na Francuzów. Dla mnie mogą nawet wysoko przegrać. Ale #!$%@? wolę zdecydowanie przegrać po jakimś 2:5, ale po tym, gdy — załóżmy — strzelamy pierwsi bramkę i mamy trochę z tego radości. Wolę wysoką przegraną z jakimikolwiek akcjami i strzelonymi bramkami niż 0:2 po kompromitującym autobusie i festiwalu strzeleckim.
Pamiętam mecz z Legii z Borussią 8:4 - wiem, że wiele osób wskazuje to jako kompromitację, ale ja jako kibic zajebiście, ale to zajebiście dobrze się bawiłem, bo może i przegraliśmy wysoko, ale i sami natłukliśmy w cholerę tych bramek, przez chwilę prowadziliśmy, a i na początku zabrakło dosłownie ociupinkę do wyrównania na 3:3 (Prijović mógł zaliczyć hattricka ale trafił w poprzeczkę). Na różnych redditach też latały fajne o nas komentarze, że mamy jaja i że chcą widzieć więcej takich drużyn w Europie — i to pomimo przegranej! COŚ SIĘ #!$%@? PRZYNAJMNIEJ DZIAŁO w tych meczach a nie czekaliśmy na najniższy wymiar kary.
Strasznie mnie ogólnie #!$%@? zawsze gadanie o farcie i tłumaczenie, że wygraliśmy tylko dzięki fartowi, bo to są zawsze bzdury — chociażby takie głosy się pojawiały po Arabii, czy wcześniej po Szwecji. Ale wczoraj nie wygraliśmy, tylko przegraliśmy. I mieliśmy GIGANTYCZNEGO farta, że to nie skończyło się jakieś 6:0, bo gdyby Argentyna potrzebowała tyle wygrać, to by dała radę spokojnie. Ten awans to nie jest nasza zasługa, tylko Argentyńczyków, którzy minimalizowali ryzyko wypadów i pod koniec już sobie klepali.
Aha i jeśli ktoś wspomni, że "za Sousy to przynajmniej jakoś grali" to blokuję od razu — typ był dosłownie gorszy niż Brzęczek, nie wygrał z żadnym poważnym przeciwnikiem, prawie nam #!$%@?ł awans, a na koniec uciekł jak szczur — miejcie godność.
#mecz #pilkanozna #legia
Komentarz usunięty przez autora Wpisu
Komentarz usunięty przez autora Wpisu
Ja walę, kibice slabszych reprezentacji skaczą pod sufit jak gola strzelą przegrywając 3:0 i się cieszą a Polacy wymagają, że 26 reprezentacja Świata (a to tylko ranking FIFA) zdobędzie medal bo inaczej będą nieusatysfakcjonowani. To nie 1982 rok, wyjście z grupy to dla Polaków sukces i tyle.