Wpis z mikrobloga

A tak już na spokojnie. Hamilton jest tu srogo hejtowany i choć za nim nie przepadam, to uważam, że często niesłusznie. Niemniej jednak tak jak tu wcześniej ktoś zauważył, mam wrażenie, że jakby miał jakąś niechęć do Checo (przynajmniej wczoraj).

Wbił do cooldown room'u z Sainzem pione zbił, z Perezem nie, ten go coś zagadywał o wyścig, o tempo - jak zawsze się robi, to Lewis jakby ignor, nie usiadł obok, nie pogadał, tak zdawkowo jakoś i olewka.
Sądzę, że gdyby tam był Max/Lando/Russell czy Charles to by była zupełnie inna atmosfera, jakieś śmieszki itp - w sumie w Kanadzie było podobnie i mam wrażenie, że Lewis jakby się nieco dystansuje w takich momentach, ale w stosunku do Carlosa był okej.

A ciekawe jest to, że akurat Checo jest chyba jednym z najnormalniejszych ziomków w F1, praktycznie trudno znaleźć coś, żeby go nie lubić. Nikomu nie wadzi, nie gwiazdorzy. Po Bubu Zubi sam mówił, że ma nadzieje, że Lewis zrozumie, że ta obrona to robił dla teamu. Ponadto nie obraził się na Hamiltona nawet po dosyć burackim tekście po GP Meksyku, że RB musi być serio szybki, jak już Sergio Perez się do Ciebie zbliża.
W skrócie, Max miewa swoje odpały i rozumiem, że można go nie lubić, ale sympatyczny Meksykanin wydaje się spoko gościem i wczoraj mam wrażenie, że niefajne to było jak został potraktowany.

Mam teorię, że Lewisa bolało, że Checo go wyprzedził w swoim home race i serio chciał wygrać ten wyścig i w pewnym momencie na to się zanosiło, a tu Meksykanin wyskoczył i namieszał mu w planach.

#f1
  • 10
@Rzewliwy_wykolejeniec: Przecież Lewis to nadąsana panienka obrażona na świat. Jak mógłby zachowywać się normalnie w stosunku do Pereza, który wielokrotnie zalazł mu za skórę, czy to niszcząc mu wyścig w Turcji fenomenalną obroną, czy to jak go #!$%@?ł w Abu Dhabi i szczególnie teraz po Silverstone, gdzie Lewis męczył się cały wyścig, miał perspektywę na wygranko przed swoją publiką po czym przyjechał jakiś naćpany gość z ostatniego miejsca i go porobił
@bluehead: potwierdzam. W 2018 roku byłem u rodziny w Monako. Kuzynka miała 3-letnią córkę (moją chrześnicę) i tak się jakoś złożyło, że często się nią zajmowałem. Miała to być niby szkoła języka dla mnie (dzieciak oczywiście mówił po francusku), tak naprawdę oczywiście znaleźli sobie darmową nianię.

Pewnego razu dostałem zadanie zabrania chrześnicy do fryzjera. No to siedzę w poczekalni (salon nie jakiś mega biedny, kuzynka miała kasę, ale też nie jakaś