Wpis z mikrobloga

A może przez pół roku chodzić z giga brzucholem, który utrudnia ci poruszanie się i rozwala kręgosłup, a następnie przechodzić 12-godzinną gehennę wydawania na świat 3,5-kilogramowego człowieka, którego rozpiętość ciała jest 10 razy większa niż średnica twojego wejścia do pochwy? A następnie przez 6 miesięcy dochodzić do siebie nie dosypiając (bo nie oszukujmy się - ciężar opieki nad dzieckiem zawsze jest większy po stronie kobiety) i przez kolejne 6 lat niańczyć kaszojada
Bóle menstruacyjne dotyczą z kolei nawet 90% kobiet (wg badań) i nie ma na nie leku, są tylko doraźne, przeciwbólowe tabletki.


@kociooka: Owszem. Zgadzam się, ale nie oznacza to, że mamy dawać wszystkim kobietom aż 36 dni wolnego z tego tytułu w roku.

Nie wszystkie kobiety mają bolesny okres uniemożliwiający pracę. Fakt jest, że dla wielu oznacza on ból ale ten ból jest o różnym natężeniu. W dodatku w różnych okresach
@Credek: Z jednej strony słyszałam o pomyśle wcześniej i jest to całkiem fajna inicjatywa, o ile leży w gestii firmy i inni pracownicy mają możliwość dostania jakichś innych benefitów na to miejsce. Narzucanie takich praktyk z góry imo nikomu nie pomaga. Z drugiej strony, ciekawe, że kraje tu wymienione są raczej po stronie, cóż, „patriarchalnej”, a nie „równouprawnieniowej”. Indonezją się nie interesowałam, ale Japonia czy Korea Południowa to kraje, gdzie
@nowywinternetach Tak, ale nie każdy mężczyzna ma depresję, a prawie wszystkie kobiety w wieku produkcyjnym menstruują. Jeśli każda kobieta z okresem zacznie chodzić do lekarza po L4 to już w ogóle POZ się zapchają. Ale ja w ogóle uważam, że powinno być ileś dni zwolnienia chorobowego w ciągu roku na zgłoszenie przez pracownika - typu np. mam katar, kaca, okres cokolwiek - bez chodzenia do lekarza po L4.
@matka_ziemniakow: Miałam takie coś w jednej pracy. To były bodajże 3 dni na pól roku i potocznie nazywaliśmy to kacowym. Rzeczywiście było fajne i czasami się przydawało, gdy np. dopadała jakaś jelitówka, albo ból głowy, który uziemiał człowieka, albo zwyczajnie miało się gorszy dzień. Działało jak urlop na żądanie tzn. zgłaszało się po prostu rano, że się korzysta z tego dodatkowego wolnego, a po powrocie dawało wypełniony wniosek.