Wpis z mikrobloga

#bioshock #bioshockinfinite #gry #steam #burialatsea

Wołam @Zioman @bluemusic - możecie być zainteresowani. A jak nie to sorry. ;)

Skończyłem właśnie Burial at Sea: Part 1. Wrażenia ogólnie dobre. Nie spieszyłem się, szukałem znajdziek i zwiedzałem miasto, a i tak zmieściłem się w 2h 15 min.

Bez spoilerowania, zdecydowanie na plus klimat Rapture. Chociaż cały czas czułem że gram w Infinite to podwodne miasto zostało po raz kolejny świetnie oddane. Otoczka w klimacie noir porwała mnie całkowicie, po raz kolejny do tego świetna muzyka, jeszcze raz wspaniały wystrój Rapture w czasach pokoju (zupełne przeciwieństwo tego co widzieliśmy w BS1 i BS2 - połyskujące, kolorowe i pełne życia). Do tego Elizabeth w swojej nowej roli powala, tymi rzeczami kupili mnie bez dwóch zdań i wyszło im to świetnie. Ach i oczywiście Sander Cohen - mój ulubiony antagonista ze wszystkich części.

Teraz gorsze strony. Mechanika rozgrywki pozostała bez zmian, w sumie nie spodziewałem się jakiejś rewolucji na tym froncie ale jak wspomniałem wcześniej jest ona dość toporna. Grę można przejść w trybie skradankowym co w sumie wychodzi jej na dobre (w końcu w Rapture jest gdzie się ukryć i nie walczymy na otwartym terenie), osobiście większość walk stoczyłem przy użyciu plasmidów i skyhooka (czy jak on tam się teraz nazywa) niż używając broni palnej. Znacznie bardziej mi to odpowiadało.

Co mnie najbardziej zawiodło? Zakończenie - według mnie jest fatalne. Niestety, do pięt nie dorasta zakończeniu podstawki - mindfuck z tego tym razem nie wyszedł, spodziewałem się czegoś zdecydowanie lepszego.


Ach, jest jeszcze parę nieścisłości. Gramy w uniwersum Rapture a wszystkie plazmidy noszą nazwy wigorów z Infinite. Zamiast Electro Bolta mamy dalej Shock Jockeya, Incinerate! to wciąż Devil's Kiss itd. Niby można przymknąć oko, ale jest to widoczne. Plazmid z zamrażaniem jest całkiem fajny, nowa broń typu podgrzewacz jakoś mnie nie przekonuje. No i brakowało mi trochę pajęczego genofaga. :)

Ogólnie zawiodła mnie jedynie końcówka, ale bawiłem się na prawdę dobrze. Ulepszony Big Daddy Bouncer jest jeszcze fajniejszy niż oryginał, szkoda tylko że toczymy z nim zaledwie jedną walkę. Myślę że zalety wciąż przeważają nad wadami tej gry - to stary dobry Bioshock, fajny miks pomiędzy najstarszą a najnowszą częścią. #!$%@? go wspaniały klimat, świetna oprawa artystyczna oraz dużo dobrej zabawy. Mogło być lepiej, ale mimo wszystko jest co najmniej przyzwoicie.

Jak zwykle pozostaje parę pytań. Mam nadzieję że dostaniemy odpowiedzi na nie w drugiej części. ;)
K.....a - #bioshock #bioshockinfinite #gry #steam #burialatsea

Wołam @Zioman @bluemu...

źródło: comment_lanakhNsICWMZrkzgfYda9m9b3t5Pbne.jpg

Pobierz
  • 3
@KapitanPlaneta: Ech muszę seasson passa zakupić, albo poczekam aż stanieją te DLC, to sobie sprawię. BS 1 i 2 to dla mnie mistrzostwo jeżeli chodzi o klimat i całą stylistykę. Infinite mnie za to tak rozczarował spłyceniem rozgrywki że wręcz mnie wkurzył, ale fabularnie daje radę. Szkoda że to pass aż 20 ojro kosztuje na steamie ;/

No i Cohen! Najlepszy pokręcony umysł w całym Rapture :)
@MrHouse22: Ja mam to szczęście że jestem posiadaczem wersji pudełkowej wydanej u nas zaraz po premierze - dostawaliśmy do niej Season Passa w zestawie. :)

Warto się przyczaić na promocje bo widziałem że SP idzie wyrwać czasem za ok. 30 zł. 20 euro to bardzo dużo jak za dwie godziny rozgrywki, ale moim zdaniem Rapture w tym DLC jest jeszcze lepsze niż w BS1 i BS2. :)
@KapitanPlaneta: Wiem, ja mam go z kodu promocyjnego od AMD, więc się nie kwalifikuję do DLC. A ten pass wątpie aby go przecenili nie prędzej niż po wydaniu 2 części Buriala :(

A z Big Daddy'ch najlepszy jest Rosie, w polskiej wersji uszatek :)