Wpis z mikrobloga

#gownowpis #zalesie #powidlaowocowe #niegotujzwykopem #drogipamietniczku
wczoraj dostałem od jednej z współpracownic 5 kg śliwek z jej domowego sadu. Myślę - super sprawa, zrobię domowe powidło!
Jaki głupi byłem... Po powrocie do domu zaczął się koszmar. Najpierw mycie, w trakcie którego okazało się, że 1/3 śliwek jest już porośnięta białym nalotem, a kolejna 1/3 jest zgniła i ma robaki.
Potem katorga z drylowaniem. Była to odmiana w której pestka nie odchodzi od miąższu, trzeba było wszystko odkrawać nożem. W trakcie 'drylowania' okazało się, że 1/3 z tego co zostało po umyciu ma robaki wewnątrz i jest do wywalenia.
Gotowanie/smażenie: nie wiem kto wymyślił robienie powidła przez kilka dni po kilak godzin dziennie, bo moje było gotowe już po godzinie. Mieszałem je co kwadrans, ale i tak przypaliły się do dna garnka. Finalnie wyszło mi półtora słoika po 0,4 litra. Trzy godziny #!$%@? się, pół kuchni upaćkane i klejące, garnka jeszcze nie doczyściłem, dzisiaj ciąg dalszy szorowania. W biedrze powidło śliwkowe kosztuje 3 zł...
  • Odpowiedz