Wpis z mikrobloga

W Stanach mają czeki, w Europie są payWave'y i PayPassy, w Australii EFTPOS, na Bliskim Wschodzie hawala, a w Afryce Wschodniej jest "Empesa" (M-Pesa). Empesa to takie połączenie rachunku rozliczeniowo-oszczędnościowego z numerem telefonu, Western Union, Revolutem, BLIK-iem i nowoczesnym fintechem zamknięte w starej Nokii z #!$%@? wyświetlaczem.

Ciekawa jest geneza powstania usługi. Na początku XXI w. badacze jednej z brytyjskich agencji rządowych dostrzegli, że w niektórych krajach Afryki kredyty nabite na kartę SIM (Airtime) są wykorzystywane jako substytut płatności przy drobnych transakcjach. Nie mam ci czym zapłacić teraz za tego batata, to podeślę ci 30 sekund, zadzwonisz se tam do kogoś albo prześlesz dalej, w końcu ktoś to wykorzysta.

I to w zasadzie tyle. Następnie Safaricom (czyli Vodafone) stworzył możliwość przechowywania w ten sam sposób "żywej" gotówki zamiast środków na połączenia, a także szybkie ich przesyłanie za pomocą SMS-ów. Empesa odniosła od tamtego czasu ogromny sukces komercyjny (pozyskanie niemal całej populacji konsumentów Kenii w 14 lat od powstania) i stanowi zdecydowanie jedną z największych innowacji w zakresie finansów osobistych w świecie krajów rozwijających się, zaraz obok mikrokredytów.

Konwencjonalna bankowość konsumencka nigdy nie cieszyła się zbytnim powodzeniem w Afryce subsaharyjskiej (wg McKinseyów jeszcze 3 lata temu prawie 60% dorosłych na całym kontynencie nie posiadało ROR-ek). Oddziałów jest stosunkowo mało, daleko, kolejki jak po azyl, w środku jakoś dziwnie zimno i ochroniarz stoi. A punkcików Empesy z charakterystycznym święcącym logiem, w których dokonasz szybkiej wpłaty i wypłaty z konta są setki tysięcy. Empesą bezgotówkowo zapłacisz za wszystko, nową pralkę w galerii handlowej i używane gacie z wełnianego pinkla od kobity na chodniku.

System spotkał się też z pewną krytyką. Safaricomowi w Kenii zarzuca się praktyki monopolistyczne oraz stosunkowo wysokie prowizje od pewnego pułapu, w szczególności w porównaniu do krajów sąsiednich, gdzie rozwinęła się konkurencja (w Kenii marketshare innych usługodawców jest w granicach błędu statystycznego). Transakcje do ok. 1 dolara (100 szylingów kenijskich) są darmowe, i do tego najczęściej wykorzystywane, ale już za bilet autobusowy za USD 10 (KSH 1000) zapłaciłem 34 szylingi prowizji (3,4%). Niby podobnie co Visą, ale opłata jest po stronie konsumenta (w komentarzu wrzucam cennik u agenta, te jednak, jak zauważyłem, mogą różnić się w zależności od usługi). Oczywiście przy okazji nie mogło zabraknąć też korporacyjnego #!$%@? o procedurach KYC i AML, nawet Bill i Melinda Gates gdzieś tam się przewinęli, ale kto by się tym w Afryce przejmował.

Dziś Empesa to potężna instytucja w Afryce Wschodniej. To już nie tylko przesyłanie groszówek SMS-em, ale także rozbudowana aplikacja mobilna na którą można np. otrzymać kredyt. Nie mieć Empesy w Kenii to jak nie mieć konta bankowego w Polsce - albo jesteś ubezwłasnowolnionym ułomem, albo wicepremierem.

#wanderlust - tag z mojej obecnej tułaczki po Afryce Wschodniej (oraz wcześniejszych opowiadanek i podróży).

Insta | Blog

#podroze #podrozujzwykopem #pieniadze #ciekawostki #zainteresowania #swiat #gruparatowaniapoziomu #afryka #finanse
Dwadziesciajeden - W Stanach mają czeki, w Europie są payWave'y i PayPassy, w Austral...

źródło: comment_1630753423iLkY7zmIM9uPgXNG3DxUqG.jpg

Pobierz
  • 30