Wpis z mikrobloga

PATOLOGIA NAJMU KRÓTKOTERMINOWEGO, TAK NAPRAWDĘ TO PATOHOTELARKA

#patonajem #patodeweloperka #turysta #turysci #turystyka #overtourism #trojmiasto #najemkrotkoterminowy #najem #patohotel #dzikikapitalizm #morze #plaza #nieruchomosci #booking #renters #wynajemkrotkoterminowytorak #wynajemkrotkoterminowy

Postuję tekst, który jest przeznaczony dla mieszkańców pewnej wspólnoty mieszkaniowej w Gdańsku, ale myślę, że o tej patologii trzeba pisać wszędzie, zawsze i do skutku.

Otóż mieszkamy w NIELEGALNYM HOTELU… Można to nazywać PSEUDOHOTELEM, PATOHOTELEM, mnie się też podoba PASOŻYTOHOTEL, albo po prostu zwykły kryminał żerujący na naszej bezradności i braku rozeznania. Potocznie zwie się tę patę najmem krótkoterminowym. Co więcej, gdy się wniknie w temat, okazuje się, że tak naprawdę ŻYJEMYY W CZYMŚ ZNACZNIE GORSZYM NIŻ HOTEL.

Zacznę od KLIENTELI.

Znaczna liczba całkowicie anonimowych osób codziennie i o różnych porach okupuje drzwi wejściowe, posługuje się kodem do domofonu, który po tych 2-3 dniach noclegowania w naszym budynku wywozi ze sobą i Bóg wie co się z tą wiedzą później dzieje, przewala się z bagażami przez części wspólne i windy jak przez przedział kolejowy, codzienne nowe twarze, bez dzień dobry, za to z nadmiarem śmieci, które wywalają, gdzie popadnie. Darcie japy w dowolnej porze, z naciskiem na balkon, to norma. Przyciąga ich nie tylko to, że jest taniej, ale również to, że w prawdziwym hotelu czy pensjonacie, a nawet w aparthotelu, podlegaliby nadzorowi ze strony pracującego tam personelu. Obsługa bada skrupulatnie, ile osób ładuje się do środka, musieliby pokazać dowód osobisty w recepcji (w ogóle byłaby recepcja!), musieliby nosić maseczkę, wszędzie kamery, zazwyczaj też hotel nie akceptuje zwierząt (u nas oczywiście dziady krótkoterminowe na to pozwalają, stąd nadmiar psich kup i szczochów), trzeba przestrzegać zasad, a jeśli się je łamie, to doświadczona w takich numerach obsługa hotelowa spacyfikują takiego gościa od ręki.

ŻADEN GOŚĆ PRAWDZIWEGO HOTELU NIE BĘDZIE SOBIE PSUŁ POBYTU ZGŁASZANIEM DZIKIEJ IMPREZY NA POLICJĘ, co najwyżej przedzwoni na recepcję, za to ty mieszkańcu, w swój wolny wieczór, żyj w ciągłym STRESIE, będzie dzisiaj impreza czy nie będzie? A jak już będzie, to czy masz tam pójść i zwrócić uwagę, czy lepiej nie, w końcu jest tam pewnie z jakieś 10-20 już nawalonych osób, które mogą być agresywne, jeśli im się przerwie rozkosz balangi. A może nadszedł ten moment, w którym należy dzwonić na policję czy jednak jeszcze trochę poczekać, przyjadą czy nie, a jak przyjadą, to co? Wiesz też dobrze, że renters czy inny badziew albo ten zatrudniający ich cwaniak, który kupił mieszkanie pod hotel, mają totalnie gdzieś twoje prawo do miru domowego, twój komfort i bezpieczeństwo. Nazajutrz rozpoczynasz kolejny przyprawiający o refluks dzień, w weekendy dostajesz dodatkowo kolki, na myśl o konieczności obcowania z następną dostawą całkowicie anonimowych, pewnie czymś zarażonych (obecnie Deltą) i bezkarnych osób, których gęby wyłaniają się w najmniej oczekiwanych miejscach (zza węgła, w rozszerzającej się szparze drzwi windy), i od których nie masz żadnych realnych i trwałych możliwości wyegzekwowania czegokolwiek.

Bo tym właśnie jest to miejsce dla turystów z tzw. najmu krótkoterminowego: BEZKARNYM HOTELEM. Nasz budynek to NIEBRONIONY FORT ATAKOWANY PRZEZ BARBARZYŃCÓW zwanych potocznie PATOLĄ albo HOŁOTĄ.

To tu pozwalają sobie robić rzeczy, których baliby się lub brzydzili robić we własnym domu. To tu przywożą swoje psychiczne nocniki, które z wylewają w ramach czyszczenia układu nerwowego. Wytwarza się bowiem u takiego turysty pewna sytuacja psychologiczna poluzowania wewnętrznego, zwolnienia hamulca, a sprzyjają temu wakacje, morze i inne niedostępne im na co dzień duperele. Taka osoba jest też roszczeniowa, bo przecież dokonała zakupu produktu, który ma zamiar do cna wyeksploatować beż żadnych rozterek etycznych; poczyńcie uwagi o negatywnych aspektach jej pobytu, a zepsujecie sobie dzień nabyciem świadomości, jak głęboko w du ma was i wasz dobrostan. Myślę, że dla większości pałętających się po klatkach i patio turystów fakt, że na stałe mieszkają tu jacyś ludzie, jest czystą abstrakcją.

Dotyczy to także osób na co dzień całkiem przyzwoitych i kulturalnych. Mam na myśli rozluźniony stosunek do kwestii śmieciowej: „w końcu tu nie mieszkam, a przecież to hotel”. Nawet jeśli doniosą zasadniczą cześć śmieciowego ładunku do jakiegoś kosza, to przecież nie będą się przejmować jakimiś ulatującymi skrawkami opakowań, zużytymi biletami, ułamkami petów, plamami po keczupie. Za wychodzącym turystą zaaferowanym swoim bagażem powiewają resztki śmieci. Stąd ten odczuwalny w windach i na klatkach stan wiecznego niedosprzątania, jakiegoś ciężkiego do zdefiniowania niechlujstwa, skaz, niedorypania, który to stan uzupełniają „wyczyny” sprzątaczek Górskiego. Mam na myśli rodziców, którzy we własnym domu praktykują świra na punkcie czystości, tu zaś apatycznie obserwują jak ich 3-latek rozsmarowuje jakieś fluoroscencyjne pożywienie na ścianach windy; „powrót do windy, żeby to uprzątnąć nie wchodzi w grę, wszak idziemy na plażę, a hotel przecież sobie z tym poradzi”. Myślę o większej ilości alkoholu, świeżego powietrza rozluźniającego lędźwia (ciało bardziej giętkie ułatwia obijanie się o ściany). Jest więcej śmiechu, więcej luzu, mniej przejmowania się drobiazgami, którymi turysta zazwyczaj przejmuje się, gdy już jako nie-turysta lezie klatką schodową prowadzącą do jego własnego mieszkania. Nie daj Boże, żeby znalazł tam jakieś śmieci. Tutaj zaś to co najwyżej „poziom czystości niezgodny z oczekiwanym standardem, daję więc 8, a nie 9 gwiazdek, bo cała reszta w jak najlepszym porządalku”.

Po co o tym piszę? A po to, żeby uprzedzić argument patohotelarki, że krótkoterminowiec to rzekomo taki sam człowiek jak mieszkaniec. Otóż nie, w ogóle nie taki sam. Człowiek-turysta nigdy nie jest i nigdy nie będzie człowiekiem-mieszkańcem. Również argument o uciążliwości stałych mieszkańców można sobie włożyć w zatokę przez nos, ale nie chce mi się tego teraz rozwijać.

Dodam, że gdybym miała handlować narkotykami, deprawować nieletnich, wykonywać ciężką pracę seksworkerki, szpiegować (!:)) i takie tam, to przecież nie poszłabym jak jakaś frajerka do hotelu, tylko tu właśnie, do tej oazy wolności i anonimowości.

Moje osobiste przygody z krótkonajemcami obejmują również:
1) pijackie zaczepki w windzie przez kretyna na wyjeździe, któremu nie można było nawet puścić porządnego bluzga, gdyż był on na granicy zamachnięcia się,
2) jakieś osobniki wietrzące ciała na klatce schodowej w strojach kąpielowych, wszak to najwyraźniej dom wczasowy przy plaży,
3) nagminna walka z domofonem, posyłanie jakichś cringowych dźwięków randomowym mieszkaniom, ty stoisz, patrzysz i czekasz,
4) wysiadywanie pod klatką jak jakaś dresiarnia albo gopniki,
5) niezborne bieganie po klatce i zaczepianie, żeby im pomagać znaleźć klucz, bo ci z renters nie odbierają telefonu, jakbym była ich sąsiadko-służbą hotelową; „a może da się popytać kogoś za pośrednictwem balkonu” - doszedł do wniosku osobnik płci żeńskiej;
6) deliberacje i zbiegowisko pod drzwiami do mieszkania z wyrywaniem klamki (dosyć upiorne).

I WŁAŚNIE DLATEGO, MIESZKAŃCU, MIESZKASZ W CZYMŚ ZNACZNIE GORSZYM NIŻ HOTEL.

To by było chyba na tyle, jeśli chodzi o klientelę. Następne posty planuję poświęcić drugiemu aspektowi
HOTELU-GORSZEGO-NIŻ-HOTEL**, tj. rentersom i podobnym patologicznym kreacjom, oraz właścicielom mieszkań hotelowych, obie zresztą grupy, żyjące w symbiozie, wiodą żywot pasożytniczy, żerując na budynku i jego mieszkańcach. Chcę opisać, jak ta sytuacja na mieszkańców, na nasze relacje, a także jak wygląda sytuacja prawna (wbrew pozorom, krótki najem, który tu się rozsiadł jak panisko, jest nielegalny, tylko nikt nie egzekwuje przepisów).
  • 11
  • Odpowiedz
@Henrietta_Weissmann: znam temat dobrze, wszystko prawda co opisujesz, dodałbym jeszcze miaszkania na doby wynajmowane na osiemnastki, sylwestry, urodziny, ogólnie imprezy, po co wynajmować salę, jak masz elegancki lokal za 200 ziko
  • Odpowiedz
@Henrietta_Weissmann: Zaraz i tak ci jakiś ZARADNY™ Pan Rentier napisze, że jak chcesz spokoju to sprzedaj swoje mieszkanie i kup sobie dom na odludziu. Bez znaczenia np. że mieszkasz tam 20 lat i patola najmu krótkoterminowego pojawiła się tam lat temu kilka i zniszczyła wieloletnie centrum życia setek osób. Szkoda strzępić ryja na biznesmenów bez żadnych zasad moralnych. Zazdroszczę im tego, że mają zero oporów przed niszczeniem innym życia i
  • Odpowiedz
@Henrietta_Weissmann: i tak co roku, jak tylko zaczyna się lato albo długi weekend to na parkingu jest poczet rejestracji z całego kraju. W bloku naprzeciwko mojego są co najmniej dwa, a nawet więcej mieszkań zrobionych pod wynajem na doby. A jak sobie rentierzy radzą poza sezonem? Otóż wynajmują to studentom lub osobom pracującym na okres od września do czerwca (czasem nawet maja). Chcesz wynajem na cały rok u takiego janusza?
  • Odpowiedz
@Henrietta_Weissmann: mnie najbardziej rozwaliło jak mnie zapytał pod blokiem gość o to gdzie jest wejście do klatki. ja bardzo chętnie pomogłem bo myślałem że pewnie przyszedł do znajomych, albo oglądać mieszkanie na wynajem itp itd.

a tu pokazał mi smsa z numerem "apartamentu" i maila z bookingu XD #!$%@? tak "reklamują" ten "apartament" i takim słownictwem chyba dosłownie nawet słowem "hotel" wszędzie że po rezerwacji czegoś takiego człowiek może się nie zorientować ŻE TO NIE JEST HOTEL I MIESZKAJĄ TU TEŻ LUDZIE! on autentycznie myślał że to jest hotel XD!

możesz przejść przez budynek do swojego "apartamentu" i nadal trwać w złudzeniu że jest to hotel...nie trafisz po drodze raczej na nic co cię może wybić z tej iluzji(może oprócz skrzynek na listy ( ͡°
  • Odpowiedz
@Henrietta_Weissmann: o rany, dopiero to przeczytałem. Tak się wyluzowałem po wyprowadzeniu się z PATOHOTELU że nie zauważyłem że tag żyje własnym życiem... Do tego tekstu wiele można dodać, i brakuje przede wszystkim faktu że wiele z tych rzeczy czasem trywialnych (jak kółeczka od walizek) dzieją się w nocy i już trywialne nie są. U mnie rentierzy tłumaczyli się "dużo pan słyszy" albo "to normalne odgłosy mieszkania w bloku", gdy już
  • Odpowiedz