Wpis z mikrobloga

Jak tak się zastanowię, to moje relacje z ludźmi nie ruszyły z miejsca przez całe moje życie ani o krok. Dalej tak naprawdę ograniczają się wyłącznie do bliskiej rodziny, tak jak w chwili urodzenia. Z nikim innym nie udało mi się zbudować relacji którą możnaby opisać inaczej niż "ludzie przy przychodzą i odchodzą" - obok większości, która mnie nie lubiła lub ignorowała zdarzały się po drodze pojedyncze wyjątki, z którymi miałem okej kontakt, np. w klasie, ale to wszystko było płytkie i kiedy przychodziła np. ta zmiana szkoły to szybko się urywało, bo nie dało się tego bez tego wspólnego kontekstu wymuszającego kontakt podtrzymać. Środek ciężkości, który powoli powinien w życiu przesuwać się z relacji z rodziną na relacje z równieśnikami, gdzieś w międzyczasie tez nieco w kierunku relacji z partnerką u mnie nie przemieścił się ani trochę prez całe życie. I już się raczej nie przemieści
#przegryw
  • 3
@Kozikiewicz: Mam dokładnie to samo. Zawsze miałem tylko "kolegów z klasy". Nigdy żadnych kumpli, przyjaciół. Wszystkie relacje ograniczały się do szkoły. Nigdy nawet z nikim nie wyszedłem się zwyczajnie przejść wieczorem, bo nigdy nie miałem z kim. No i nadal nie mam, a że ciągle mieszkam na #!$%@?, z którego zawsze dowozili mnie rodzice do szkoły, to nawet nie było opcji, by sobie wyjść po obiedzie i z kimś w piłkę