Uwaga, w poniższym poście skupiam się na moich bolączkach. Tak poza tym związek mam udany, czuję, że mój chłopak mnie kocha, uwielbiam jego żart i cudownie spędza nam się razem czas.
Post: Mam 24 lata, jestem ze swoim facetem od prawie trzech. Facet starszy o 5 lat.
Chcę już małżeństwa. Mówiłam jemu o tym. Zrobiłam błąd na samym początku - oddałam się cała. 120% moich emocji, uczucia, zaangażowania. Szybkie zamieszkanie razem. Codzienne szykowanie śniadanek, gotowanie, ogarnianie domu - wszystko podane na srebrnej tacy. Nie umiem inaczej. Mam po prostu uczynny chcatakter i nawet bardzo różnych diet, zrezygnuję z wyspania się aby zdążyć również jemu zrobić śniadanie takie jakie lubi. Nie wiem co miałby dać jemu ślub - w końcu mieszkamy razem, normalnie codziennie i prawie od początku uprawiamy seks, spędzamy święta razem ze swoimi rodzinami i zachowujemy się jak stare małżeństwo. Pewnie zdecyduje się dopiero jak będzie chciał dzieci - ale taka przyczyna i skutek powoduje, że czuję się jak inkubator potrzebny tylko w celach rozpłodowych. To że je chce mieć wiem - już zaplanował imiona, często wspomina, że jak będzie miał dzieci to… ale narazie nie ma ich w określonych planach. Ślubu także.
Jest mi po prostu żal - dookoła wszystkie koleżanki się zaręczają, rodzą dzieci. Koledzy to samo. Wszyscy rozwijają swoje życie "tradycyjnie". Tak jak na początku mnie to bawiło i cieszyło, że im się układa, to teraz wchodzenie na facebooka mnie dobija i robi mi się przykro - każdy wstawia zdjęcia pierścionków, dzieci, usg, z sesji ślubnych. Też tak bym chciała przeżywać te pozytywne emocje. Żyć razem i dla siebie, razem zakłdać rodzine - tak po prostu, z miłości. Bez tego mitycznego sformalizowania mam poczucie jakbym była na chwilę, a mój miał podejście jakby była jeszcze szansa, że trafi młodszą lub/i lepszą.
Tym czasem patrze na: brzydkie, grube, wredne, piękne, pozornie niedostępne, a w rzeczywistości niegdyś rozwiązłe, wykształcone, niewykształcone, z uciążliwymi problemami psychicznymi np. dwubiegunowością, wsadzające pod pantofel - wszystkie już niezależnie od stażu związku zaobrączkowane, a przynajmniej zaręczone. Nawet moja kosmetyczka, dziewczyna z Ukrainy, znalazła sobie jakiegoś zamożnego klienta, z którym momentalnie się zeszła i zamieszkała. Widać, że zakochała się po uszy, on w niej także. Teraz wrzuciła kolejne zdjęcie z nim z egzotycznego kraju - i po ponad połowie roku zaręczyny. Wszystkie pary takie szczęśliwe i spełnione…
Przykro mi, bo od czasu jak tu siedzę jestem faszerowana gadkami jakie to kobiety wyzyskujące maszyny, a mam wrażenie, już w kolejnym związku, że jeśli kobieta was sama nie zacznie cisnąć, a zamiast tego da wam wolną rękę, to sami nie wiedziecie czego chcecie.
Ktoś powie, że może dlatego, że: - nie skończyłam studiów - owszem, ostatni rok inżyniera mi został, ale nie zamierzam CV na żonę słać. - coś związanego z moimi finansami - not this time, stabilny zawód, moje zarobki są ok i nie obciążam finansowo, coś tam oszczędzam - on chce majątek zbudować - no spoko, zeszłam się z nim jak żył z 1200pln stypendium w wynajmowanym pokoju, teraz zaczął więcej zarabiać, niby myśli o posiadaniu kiedyś jakiejś nieruchomości, ale kupił sobie busa, teraz chce nowy motocykl za 40k z salonu. Raczej wizja małżeństwa lub nieruchomości nie wygląda jakby miała mieć miejsce nawet w ciągu 3-4 lat, bo wszystko ładuje w motoryzację. Z resztą po co temat majątku miałby odwodzić? Jeśli to odwodzi od tego typu deklaracji, to może faktycznie zacznę rozumieć dziewczyny, które mają parcie na bogaczy. - bo może nie jest gotowy - ale na codzienny seks i uprawianie dorosłej codzienności już tak? - historia się liczy - no właśnie liczy. Ja miałam jednego faceta kilka lat przed nim i tyle, dobrze wiedział, bo poznał mnie jeszcze jak byłam z tamtym. Ja myślałam, że też ma jeden dłuższy związek - wszak to był taki wojujący katolik. Niestety po zejściu się wyszło, że miał kilka onsów - boli jak jasny chu*, a wizja tego, że jakby nie patrzeć przywilej mam taki, w odróżnieniu od tamtych szmat, że mogę prać jemu brudne gacie, to nie podnosi mnie to na duchu.
Ręce mi opadają. Prześmiewczo powiem - prawdziwy feminizm, który kobiety wywalczyły przez lata, w praktyce. Sprzątaj, gotuj, pierz, dogadzaj, ale pracuj, utrzymuj i dokładaj. Formalizacja? Na co to komu, przecież to tylko uczucia, a świstek papieru nic nie daje :( Daje, psychiczne spełnienie, poczucie, że wszystko jest ok jak masz inne nazwisko przyjęte po mężu.
@AnonimoweMirkoWyznania: ale ty chcesz tego ślubu bo wszyscy naokoło go biorą, koleżaneczki na FB wrzucają foty z pierścionkami i zazdrościsz otoczeniu? Bo tak wynika z tego wpisu, nawet mi ciebie nie żal xD
Ooo, panii... To jak gość chce kupić nowy motocykl z salonu (za 40k, to nic sensownego nie kupi, a skoro ma busa, to pewnie w grę wchodzi torowanko), to on nie planuje nic poważnego z tobą, na dłuższą metę.
#!$%@? cię w lata jak nic. I tak masz fart że masz dopiero 24 lvl, ale znam ludzi którzy połapali się że ich partner ma zupełnie inna wizję przyszłości, w okolicach
@AnonimoweMirkoWyznania: myślę, że na ślub nie masz co liczyć, ani teraz ani przy planowaniu dzieci. Powinnaś się zastanowic co jest dla Ciebie lepsze- pogodzenie się ze związkiem bez ślubu albo związek związek kimś innym.
@AnonimoweMirkoWyznania: Z Twojego opisu wynika, że facetowi odpowiada miejsce, w którym jesteście i nie czuje żadnej potrzeby zmian. Bierze Twoją obecność za pewnik w swoim życiu i nie widzi powodów by cokolwiek zmieniać. To co pisałaś o wpływaniu na drugą osobę tyczy się obu stron związku. Bez wysyłania sobie wzajemnych impulsów od czasu do czasu naturalnym jest, że pojawia się stagnacja. Pisałaś o chęci kupna własnego lokum, macie jakieś wspólne rzeczy,
OP: @Plp_: ciężko sklecić wszystko w krótkim wpisie. Emocje i uczucia jakie są we mnie od czasu jak go poznałam. Napisałam, że skupiam się na bolączkach, a tak poza tym jest pięknie i cudownie. Źle to zinterpretowałeś - chcę ślubu, bo chcę, a nie bo koleżanki. Wyszłam z tym po ~2 latach, bo twierdzę, że to ten człowiek, bo kochamy się (czuję to obustronnie). A to, że pojawił się aż
OP: @Cypselus: nie wiem czy motor tor, fanem dużych prędkości jest napewno. Już kiedyś jeździł po torach sportowym samochodem i zdażyło mi się być z nim w samochodzie jak wyciągał ponad 250km/h (poźniej zasłoniłam oczy). Od początku związku wyrażałam zrozumienie dla jego pasji - bo to prawdziwa pasja, skoro nawet w tematyce motoryzacji robi doktorat. Jedynie co apelowałam, to aby myślał za każdym razem jak chce rozwijać prędkość - ale
Robin: Z Twojego opisu wygląda na to, że jemu jest wygodnie tak jak jest. Bierzę Twoją obecność w swoim życiu za pewnik i nie widzi potrzeby, żeby coś zmieniać. Wspominałaś o kupnie wspólnego mieszkania, czy są jakieś rzeczy, które kupujecie razem, czy wszystko macie na zasadzie moje-twoje? Pisałaś też o swoim poprzednim związku. Miałaś w nim podobne doświadczenia? Dlaczego się rozpadł
Nawet moja kosmetyczka, dziewczyna z Ukrainy, znalazła sobie jakiegoś zamożnego klienta, z którym momentalnie się zeszła i zamieszkała. Widać, że zakochała się po uszy, on w niej także. Teraz wrzuciła kolejne zdjęcie z nim z egzotycznego kraju - i po ponad połowie roku zaręczyny.
Wszystkie pary takie szczęśliwe i spełnione…
ja #!$%@?, czerwona kartka za to, że wam się nie chce starać pisać porządnie tych baitów. Pół roku związku to jeszcze nawet
@AnonimoweMirkoWyznania: Daj facetowi kupić sobie motocykl jak chce. Nie bądź złą dziewczyną tylko czekaj grzecznie aż zostaniesz poproszona o ręke. Niewdzięczne te kobiety dzisiaj xD
@AnonimoweMirkoWyznania: Nie musisz sprzątać, gotować i dogadzać. Rób to na co masz ochotę. To nie przymus bycia w związku czy małżeństwie.
Małżeństwo to dziś szkodliwa umowa i mało który chłodno myślący mężczyzna chce ją podpisać dobrowolnie skoro (tak jak napisałaś w ostatnim zdaniu) można mieć udany związek z kochaną osobą bez ślubu. Papier nic nie zmienia. Nie będziecie się kochać bardziej z nim.
#facebook #zwiazki #smutnomi
Uwaga, w poniższym poście skupiam się na moich bolączkach. Tak poza tym związek mam udany, czuję, że mój chłopak mnie kocha, uwielbiam jego żart i cudownie spędza nam się razem czas.
Post:
Mam 24 lata, jestem ze swoim facetem od prawie trzech. Facet starszy o 5 lat.
Chcę już małżeństwa. Mówiłam jemu o tym.
Zrobiłam błąd na samym początku - oddałam się cała. 120% moich emocji, uczucia, zaangażowania. Szybkie zamieszkanie razem. Codzienne szykowanie śniadanek, gotowanie, ogarnianie domu - wszystko podane na srebrnej tacy. Nie umiem inaczej. Mam po prostu uczynny chcatakter i nawet bardzo różnych diet, zrezygnuję z wyspania się aby zdążyć również jemu zrobić śniadanie takie jakie lubi.
Nie wiem co miałby dać jemu ślub - w końcu mieszkamy razem, normalnie codziennie i prawie od początku uprawiamy seks, spędzamy święta razem ze swoimi rodzinami i zachowujemy się jak stare małżeństwo.
Pewnie zdecyduje się dopiero jak będzie chciał dzieci - ale taka przyczyna i skutek powoduje, że czuję się jak inkubator potrzebny tylko w celach rozpłodowych. To że je chce mieć wiem - już zaplanował imiona, często wspomina, że jak będzie miał dzieci to… ale narazie nie ma ich w określonych planach. Ślubu także.
Jest mi po prostu żal - dookoła wszystkie koleżanki się zaręczają, rodzą dzieci. Koledzy to samo. Wszyscy rozwijają swoje życie "tradycyjnie". Tak jak na początku mnie to bawiło i cieszyło, że im się układa, to teraz wchodzenie na facebooka mnie dobija i robi mi się przykro - każdy wstawia zdjęcia pierścionków, dzieci, usg, z sesji ślubnych.
Też tak bym chciała przeżywać te pozytywne emocje. Żyć razem i dla siebie, razem zakłdać rodzine - tak po prostu, z miłości.
Bez tego mitycznego sformalizowania mam poczucie jakbym była na chwilę, a mój miał podejście jakby była jeszcze szansa, że trafi młodszą lub/i lepszą.
Tym czasem patrze na: brzydkie, grube, wredne, piękne, pozornie niedostępne, a w rzeczywistości niegdyś rozwiązłe, wykształcone, niewykształcone, z uciążliwymi problemami psychicznymi np. dwubiegunowością, wsadzające pod pantofel - wszystkie już niezależnie od stażu związku zaobrączkowane, a przynajmniej zaręczone.
Nawet moja kosmetyczka, dziewczyna z Ukrainy, znalazła sobie jakiegoś zamożnego klienta, z którym momentalnie się zeszła i zamieszkała. Widać, że zakochała się po uszy, on w niej także. Teraz wrzuciła kolejne zdjęcie z nim z egzotycznego kraju - i po ponad połowie roku zaręczyny.
Wszystkie pary takie szczęśliwe i spełnione…
Przykro mi, bo od czasu jak tu siedzę jestem faszerowana gadkami jakie to kobiety wyzyskujące maszyny, a mam wrażenie, już w kolejnym związku, że jeśli kobieta was sama nie zacznie cisnąć, a zamiast tego da wam wolną rękę, to sami nie wiedziecie czego chcecie.
Ktoś powie, że może dlatego, że:
- nie skończyłam studiów - owszem, ostatni rok inżyniera mi został, ale nie zamierzam CV na żonę słać.
- coś związanego z moimi finansami - not this time, stabilny zawód, moje zarobki są ok i nie obciążam finansowo, coś tam oszczędzam
- on chce majątek zbudować - no spoko, zeszłam się z nim jak żył z 1200pln stypendium w wynajmowanym pokoju, teraz zaczął więcej zarabiać, niby myśli o posiadaniu kiedyś jakiejś nieruchomości, ale kupił sobie busa, teraz chce nowy motocykl za 40k z salonu. Raczej wizja małżeństwa lub nieruchomości nie wygląda jakby miała mieć miejsce nawet w ciągu 3-4 lat, bo wszystko ładuje w motoryzację. Z resztą po co temat majątku miałby odwodzić? Jeśli to odwodzi od tego typu deklaracji, to może faktycznie zacznę rozumieć dziewczyny, które mają parcie na bogaczy.
- bo może nie jest gotowy - ale na codzienny seks i uprawianie dorosłej codzienności już tak?
- historia się liczy - no właśnie liczy. Ja miałam jednego faceta kilka lat przed nim i tyle, dobrze wiedział, bo poznał mnie jeszcze jak byłam z tamtym. Ja myślałam, że też ma jeden dłuższy związek - wszak to był taki wojujący katolik. Niestety po zejściu się wyszło, że miał kilka onsów - boli jak jasny chu*, a wizja tego, że jakby nie patrzeć przywilej mam taki, w odróżnieniu od tamtych szmat, że mogę prać jemu brudne gacie, to nie podnosi mnie to na duchu.
Ręce mi opadają. Prześmiewczo powiem - prawdziwy feminizm, który kobiety wywalczyły przez lata, w praktyce.
Sprzątaj, gotuj, pierz, dogadzaj, ale pracuj, utrzymuj i dokładaj. Formalizacja? Na co to komu, przecież to tylko uczucia, a świstek papieru nic nie daje :(
Daje, psychiczne spełnienie, poczucie, że wszystko jest ok jak masz inne nazwisko przyjęte po mężu.
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #60d35880aee6da000a9a762a
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Wesprzyj projekt
Komentarz usunięty przez autora
Ooo, panii... To jak gość chce kupić nowy motocykl z salonu (za 40k, to nic sensownego nie kupi, a skoro ma busa, to pewnie w grę wchodzi torowanko), to on nie planuje nic poważnego z tobą, na dłuższą metę.
#!$%@? cię w lata jak nic. I tak masz fart że masz dopiero 24 lvl, ale znam ludzi którzy połapali się że ich partner ma zupełnie inna wizję przyszłości, w okolicach
Komentarz usunięty przez autora
Już kiedyś jeździł po torach sportowym samochodem i zdażyło mi się być z nim w samochodzie jak wyciągał ponad 250km/h (poźniej zasłoniłam oczy).
Od początku związku wyrażałam zrozumienie dla jego pasji - bo to prawdziwa pasja, skoro nawet w tematyce motoryzacji robi doktorat. Jedynie co apelowałam, to aby myślał za każdym razem jak chce rozwijać prędkość - ale
Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Więc wiesz... Inaczej jak się ma juz 32 lvl, a inaczej jak ma się 24 ¯\_(ツ)_/¯
Wszystkie pary takie szczęśliwe i spełnione…
ja #!$%@?, czerwona kartka za to, że wam się nie chce starać pisać porządnie tych baitów. Pół roku związku to jeszcze nawet
Małżeństwo to dziś szkodliwa umowa i mało który chłodno myślący mężczyzna chce ją podpisać dobrowolnie skoro (tak jak napisałaś w ostatnim zdaniu) można mieć udany związek z kochaną osobą bez ślubu. Papier nic nie zmienia. Nie będziecie się kochać bardziej z nim.
To czego ty chcesz to wpisanie się w