Wpis z mikrobloga

@TrisMegi: Na studiach pracowałam na pół etatu w pewnym januszexie. Dostałam pewnego dnia zadanie, żeby zrobić listę środków czystości do kupienia. Zajrzałam do szaf, zobaczyłam co się kończy i zrobiłam listę - jakieś pronto, rękawiczki, płyn do naczyń, mokre chusteczki. Potem prezes + jego zastępca (i jednocześnie syn) spędzili ponad pół godziny sprawdzając w tych samych szafach, czy aby na pewno się zgadza. A potem otrzymałam dokładnie taką kartkę jak na
@rozoom: najlepiej jak musisz kupić jakieś gówno musli, które jest ukryte w jakiejś szafce do której nigdy nie zaglądasz i nigdy go nie widziałeś w formie innej niż w miseczce u twojej partnerki, a ona jest w pracy i nie może ci powiedzieć jak się nazywało, bo sama nie wie, ale za to się obrazi, bo jej go nie chcesz kupić. (°°
@TrisMegi ta, na pewno. Jak moja robi zakupy to nie patrzy nawet czy produkt ma przystępny skład czy odpowiednio długi termin ważności. A nachodzi się 3 razy więcej ode mnie bo nie ma żadnego ładu, by obejść sklep alejka po alejce tylko lata ze skrajnego rogu marketu do skrajnego. Już nie mówię o promocjach. Dla kobiety często korzyść jest tam, gdzie jest napis PROMOCJA, co niestety jest tylko wabikiem. Jakiś czas temu