Wpis z mikrobloga

#patologiazewsi #takbylo #wspomnienia #mieszkanie #wynajem #gownowpis

Na końcu zeszłego i na początku tego roku wynajmowałem pokój w mieszkaniu dwupokojowym. Co ważne dla dalszej części historii - mieszkanie pamiętało lata 80, może nawet 70, generalnie nie było zbyt ładne, ale było tanie i miało wszystko czego wtedy potrzebowałem.

No i tak się złożyło że po pierwszym, zupełnie bezproblemowym współlokatorze z pokoju obok, wprowadził się niejaki Konrad, 22-letni młody chłopak. Zbiegło się to z moim urlopem, kiedy Kondzio się wprowadzał, ja wkrótce miałem wyjechać na tydzień, a w mieszkaniu mnie kilka dni nie było.

Pierwsza rozmowa z Kondziem, kiedy przyszedł do mieszkania pogadać z właścicielką o możliwości wynajmu pokoju, była krótka. Przedstawił mi się, wydawał się mało inteligentnym, wycofanym, prostym kolesiem. Lekko trącał patologią, ale uznałem że nie ma co oceniać człowieka po wyglądzie i zobaczymy jak się sprawy potoczą.

Wróciłem z wyjazdu, jeszcze kilka dni nie było mnie w mieszkaniu, ale przyszło mi do głowy, żeby zobaczyć jak wszystko wygląda i czy Kondzio dba o porządek, myśląc że jeszcze trochę mnie nie będzie. Daleko mi do pedantyzmu, ale uznałem że stare gówno w kiblu, które zdążyło już nieźle zaschnąć, zalepiona brudem umywalka, warstwa brudnego piachu (?) w wannie i totalnie rozpi*****one po całej kuchni, brudne i śmierdzące talerze to ciut za dużo. Kondzia jednak nie było w mieszkaniu, więc rozmowa o porządku musiała poczekać. Napisałem mu tylko wymownego sms-a, wskazując że facet w jego wieku umie sobie chyba poradzić z obsługą szczotki do kibla i wszystko po sobie sprzątnąć.

Kilka dni później wróciłem do mieszkania... Jak się zapewne domyślacie, gdyby wszystko było w porządku, nie pisałbym tej historii. Wszystko wyglądało identycznie, więc Kondzio na dzień dobry dostał #!$%@? i wziął się za sprzątanie. Uznałem, że może po prostu pierwszy raz wyprowadził się od mamusi i nie za bardzo rozumie pewne podstawowe sprawy.

Jednak z każdym kolejnym tygodniem sytuacja się powtarzała, w mieszkaniu było brudno, dopóki nie zwróciłem mu ostro uwagi, ale przez pewien czas po wprowadzeniu grafiku sprzątania nawet się starał. Do czasu, aż pierwszy raz przyjechała jego dziewczyna - Angelika. Bardzo niepokojącą osoba, sprawiająca wrażenie jakby jednocześnie miała 50 IQ i nie wiedziała na jakim świecie żyje.

Wtedy nie dość, że generowali podwójny syf to jeszcze zostałem uraczony historią, jak to Andżela miała epizod w szpitalu psychiatrycznym - nie oceniam, ale jej sposób bycia i otępienie naprawdę mnie niepokoiło. Kondzio próbował różnych prostych prac. A to pracował nocami w magazynie, a to poszedł na wyręb drzew nieopodal miasta. Nigdy nie utrzymał pracy dłużej niż miesiąc, jak twierdził "bo się na niego uwzięli" albo "bo szef uznał, że robię sobie za długie przerwy". Zastanawiacie się z czego Kondzio płacił czynsz właścicielce? Jak mi kiedyś opowiedział, wziął kilka chwilówek i za to żył z miesiąca na miesiąc. Któregoś dnia spytał "Ej, a o co chodzi że jestem w jakimś rejestrze dłużników? ".

Czara goryczy przelała się, kiedy Kondzio przestał sprzątać, Angela przebywała u niego dwa tygodnie, a mi zaczęły znikać rzeczy z lodówki. Najpierw pogadałem z Konradem i Andżela, ale jako że mnie wyśmieli, przy kolejnej takiej okazji o wszystkim poinformowałem właścicielkę.

Co było dalej, w jaki sposób moja przygoda z Kondziem się zakończyła i co miała z tym wspólnego półka od zamrażalnika? Jeśli chcecie, to wszystko opiszę w kontynuacji najgorszej historii mieszkaniowej, jaką mnie kiedykolwiek spotkała. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • 8