Wpis z mikrobloga

Pisałem we wcześniejszy wpisie, że zdam za jakiś czas relacje z przygody z Westside. Gdyby ktoś się kiedyś zastanawiał, może się przyda.

Zrobiłem 9 tygodni planu, i zaznaczam, że jest to za krótki okres żeby zdecydować czy trening jest dla mnie, na ile wpłynął on na rozwój siły w podstawowych bojach. Zobaczymy pod koniec roku, jeżeli dotrwam. Kto śledzi wpisy Intrudera ten wie o czym piszę. Przez większość czasu (nie startując) bazuje się raczej na subiektywnym odczuciu "siły" przez ponawianie wariacji podstawowych bojów robionych co kilka tygodni i kierowanie się intuicją. Tj dla przykładu: kiedyś robiłem rack pull 290 i mc 270, teraz 310 więc zakładam, że siła w mc również ruszyła etc etc.

Poniżej to raczej spostrzeżenia po krótkim czasie.

Plusy:

- świetna zabawa, po kilku dobrych latach treningu sprawdzając "co jutro" czuję ekscytację i stres (pozytywny) . Zwłaszcza przy max effort lower i dynamic lower w tygodniu trzecim.

- Zauważalny wzrost wytrzymałości siłowej, tlenówki, ogólnie gpp. I tu zaznaczam, że z treningów które miały budować bazę tlenową pod wyjścia w góry zrezygnowałem po 3 tygodniach, jako, że planowany wyjazd raczej nie dojdzie do skutku. Zostaję przy 4x WS i 2x mobilka/lekkie cardio. Dynamic effort, pod warunkiem trzymania krótkich przerw 30-40sekund robi świetną robotę.

- Jestem o wiele szybszy w całej trójce, bardziej dynamiczny w kettlach, lockouty wchodzą lekko jak nigdy. Zwłaszcza na ławie zmieniło się całe czucie ruchu po przełamaniu sticking pointu. Kluczem jest poprawne dobranie taśm, bez tego odradzam kopiowanie dynamic effort z WS.

- Sylwetka na plus, zwłaszcza góra i te wszystkie "pierdoły" na które wcześniej brakowało czasu.

- Programowanie "od dołu" czyli z poziomu mikrocyklu daje spore pole do kombinowania w przypadku jakichś niesprzyjających warunków, kontuzji, zmiany siłowni, braku sprzętu etc. Oczywiście trzeba podejśc do tego z głową, ale np teraz odnowiła mi się kontuzja kolana i jestem w stanie tak przekombinować trening, żeby być w stanie dźwigać ciężko i wciąż wiem że ma to ręce i nogi. Taka dygresja, ale ten sposób programowania razem z rozwijającym się tematem monitorowania zmęczenia i ogólnie monitorowania zawodnika to przyszłość trójboju IMO. Raz jeszcze polecam RTS :)

- Pomijając kolano to nic nie boli, nie ma zmęczenia charakterystycznego do tego jakie czuje się po kilku tygodniach zbierania objętości np w ciągach czy na ławie. Trenując to 9 tygodni właściwie bez deloadu (o tym później) nie czuję takiego zmęczenia materiału podchodząc do jakichś ciężkich wielostawów. Ciągła rotacja ćwiczeń nie pozwala na przemęczenie jednej struktury.

Minusy:

- w sumie to WS nie przewiduje deloadu. Ciśniesz non stop, możesz schodzić z % przy gorszym tygodniu, ale chodzi o to, że nie jest to usystematyzowane.

- brak podstawowych bojów oczywiście powoduje, że później brakuje w nich automatyzacji. Jest to do przejścia, i planuję teraz po 3 tygodniach (1 fala) w formie deloadu wracać do głównych bojów na ~80%RM. Wyjdzie coś jak Pivot w RTS.

- odczuwalne zmęczenie CUN. O ile na treningi dołu reaguje w miarę dobrze, to po upper dynamic effort robionym jakoś popołudniu nie mogłem zasnąć i się wybudzałem. Nie czuję po tym czasie zmęczenia fizycznego, częściej dopadała jakaś drażliwość, apatia. Może też przez ogólnie kiepski sen w tym czasie i alergie.

- bez dobrze wyposażonej siłowni, w zatłoczonych miejscach nie ma to sensu. Więcej #!$%@? z rozkładaniem sprzętu, sprawdzaniem naciągu taśm, montowaniem etc. niż zabawy z trenigu. Zwykle staram się trenować wcześniej kiedy nie ma dużo ludzi, wtedy wyrabiam się bardzo szybko. Jak jest tłok to 2 razy dłużej.

- DOMSy. Zapmniałem o istnienu tego zjawiska, ale tutaj nie ma ucieczki. Co tydzień inne ćwiczenia, inne zakresy. Nie ma tygodnia w którym coś by solidnie nie bolało.

W sumie to chyba tyle. Planuje kolejne 9-12 tygodni. Póki co jestem zadowolony, nie tyle ze względu na wyjątkowość treningu i systemu, co na fakt, że świetnie pasuje to do moich celów i charakteru. Czy korzystnie na tym wyjdę, w kontekscie trójboju to kiedyś zobaczymy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#mikrokoksy #bdmbyq #trojboj
  • 8
- DOMSy. Zapmniałem o istnienu tego zjawiska, ale tutaj nie ma ucieczki. Co tydzień inne ćwiczenia, inne zakresy. Nie ma tygodnia w którym coś by solidnie nie bolało.


@bdm_bq: Ale cudnie, chyba też będę musiał przejść na łestsajda ()
Oczywiście trzeba podejśc do tego z głową, ale np teraz odnowiła mi się kontuzja kolana i jestem w stanie tak przekombinować trening, żeby być w stanie dźwigać ciężko i wciąż wiem że ma to ręce i nogi.


Pomijając kolano to nic nie boli, nie ma zmęczenia charakterystycznego do tego jakie czuje się po kilku tygodniach zbierania objętości np w ciągach czy na ławie. Trenując to 9 tygodni właściwie bez deloadu (o tym
@bdm_bq: > bez dobrze wyposażonej siłowni, w zatłoczonych miejscach nie ma to sensu. Więcej #!$%@? z rozkładaniem sprzętu, sprawdzaniem naciągu taśm, montowaniem etc. niż zabawy z trenigu. Zwykle staram się trenować wcześniej kiedy nie ma dużo ludzi, wtedy wyrabiam się bardzo szybko. Jak jest tłok to 2 razy dłużej" to jest jedyne co mnie hamuje, żeby wejść na West side, zajsbisxie mnie kusi ten Program, ale skutecznie mnie hamuje właśnie ten
@gleorn:
robiąc podobne treningi przez dłuższy czas. Przez długi czas można nie czuć "zakwasów"

@IntruderXXL:

I o to chodzi, jak piszę o tym że ćwicząc w ten sposób, zużycie ciała, ryzyko kontuzji jest ZDECYDOWANIE NAJMNIEJSZE. I żaden plan pod tym względem nie może się równać właśnie z westside method.


moim zdaniem to kwestia podejścia o którym pisałem. Da się to załatwić w innym systemie, tylko podchodząc do tego "od dołu"
@bdm_bq: Jak można zapomnieć o DOMSach?


@gleorn: Po prostu. Mimo, że ciągle występują to nie zwracasz na nie uwagi i nie odczuwasz takiego bólu jak po pierwszym treningu na siłowni.

Przy tym planie takei uczucie będzie bardzo często, szczególnie po wariantach ciężkich ciągów. No trzeba do tego przyzwyczaić się, i wiedzieć że po ciężkim max effort lower, możesz być "trafiony" przez kilka dni.


@IntruderXXL: U mnie w planie jak
@szyryfyry1:

mam ten przywilej, że mam "siłownie w siłowni" i spędzam tam właściwie cały dzień, więc mogę kombinować z treningiem i godzinami. Mała strefa Eleiko, ale daje radę. Sprzęt jest, jak nie ma ludzi to można ćwiczyć prawie jak w piwnicy ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ale i tak widzę to na małej własnej siłowni/piwnicy tak jak piszesz, full sprzętu i kilka znajomych zajawionych osób. Zło z głośników
@bdm_bq: Ja ćwiczę na małej "osiedlowej" siłowni, sprzętu jest dużo, mozna naprawdę targac ciężary są różne gryfy i dużo zelastwa, hantle 60 kg największe czyli niby wszystko jak się należy, ale co z tego jak siłownia jest niewielka, są 2 bramy tylko, które są zajęte prawie zawsze i raczej robi się w miarę szybko, żeby następny mógł pomachac coś, bo ciągi też robimy przy tej bramie, żeby było gdzie przejsc. Niewyobrazam