Wpis z mikrobloga

@Vadzior: Twój ginekolog przecież wie, czy na coś chorujesz czy miewasz problemy z hormonami itp a jeśli ktoś wypisuje od tak nawet jeśli cię nie zna, to jego ryzyko
  • Odpowiedz
@Paula_pi: No ale to tak wygląda, że przepisują to randomowi ginekolodzy. Często nawet nie widzisz się z lekarze. Mowi się wprost przy rejestracji, o co chodzi. Jak lekarz jest w przychodni to za godzinę odbiór recepty. Tylko placisz jak za wizytę. Ta tabletka jest względnie bezpieczna. Męczy organizm bo to bomba hormonalna ale żadnych większych przeciwskazań nie ma. Jestem pewien, że nawet 'swój' ginekolog nie patrzy w kartę przy przepisywaniu.
  • Odpowiedz
@Paula_pi: Ja na wizytę u „mojego” ginekologa czekam kilka dni, więc w przypadku gdybym tabletki potrzebowała to lecę do jakiegokolwiek który przyjmie mnie dzisiaj. Tak było w każdym z tego typu przypadków o którym słyszałam. Twierdzisz, że „to nie jest zdarzenie losowe jak choroba, która pojawia się nagle i biedny człowiek nie ma dostępu do lekarza” - ilu znasz ludzi, którzy planują że im prezerwatywa pęknie? Antykoncepcja awaryjna jest na sytuacje
  • Odpowiedz
@BotGirl: To nie zapisuj sie jak na wizyte tylko mowisz przez telefon wprost o co chodzi. Godzina i recepta czeka na odbior. To taki tip, o ktorym malo sie mowi.
  • Odpowiedz
@BotGirl: To się szuka innego. Problemu nie ma, problemem jest, ze kobiety nie mowia o co chodzi tylko kryja sie za "prosze zapisac na wizyte". Oczywiscie jestem zwolennikiem braku recepty.
  • Odpowiedz
@Vadzior: Odnosiłam się do stwierdzenia Paula_pi że trzyminutowe wizyty na wypisanie recepty są dalej lepsze niż brak wizyty, bo chodzimy do stałych ginekologów którzy bez przebadania pacjentki wiedzą czy tabletka jej nie zaszkodzi.
  • Odpowiedz
@Felixu: Mamy XXI wiek. Mamy szeroko dostępną antykoncepcję, najróżniejszych bardziej i mniej nowoczesnych metod, z jasno określonym statystycznie procentem skuteczności. Mamy szeroko dostępną wiedzę odnośnie możliwości zapłodnienia w konkretnej fazie cyklu kobiety. Mówiąc wprost: mamy wszystkie możliwe narzędzia żeby odpowiedzialnie podejmować decyzję o współżyciu. W takim razie naprawdę nie widzę powodu, żeby dopuszczać do sprzedaży jakikolwiek preparat mający na celu niszczenie (a bardziej precyzyjnie - blokowanie implantacji) już zapłodnionej komórki.
  • Odpowiedz
@Felixu klikam oczywiście ze tak a dalo po #!$%@? (°° czyli jak w Rosji na miejscu dowiaduje się ze oddałem już głos co ten białek
  • Odpowiedz
@southlander:@BotGirl: xD
Raz ogarnialiśmy tą tabletkę. Oczywiście u randomowego ginekologa do którego można było się akurat tego dnia dostać.
To jaki sens ma tabletka awaryjna, jeśli nie jest dostępna awaryjnie? Mamy XXI wiek, mamy dostępną tabletkę, więc po co blokować dorosłym ludziom możliwość jej użycia. Jedyny efekt obecnych przepisów to nabijanie hajsu lekarzom za wystawienie kwitka.
  • Odpowiedz
A też to nie jest zdarzenie losowe jak choroba, która pojawia się nagle i biedny człowiek nie ma dostępu do lekarza.


@Paula_pi co xD raz pękła nam prezerwatywa, no zdarza się. Tylko że to był piątek po południu xD Panika jak nie wiem, bo miałam akurat owulację, ale lekarze już nie przyjmują, więc cała w stresie mówię chodźmy na izbę przyjęć xDD Na izbie przyjęć mówią, że to nie jest problem na
  • Odpowiedz
@Vadzior: Dokładnie ten tip wykorzystałam, nakrzyczeli na mnie, że bez wizyty nie ma recepty, dzisiaj komplet, jutro można PRÓBOWAĆ. ¯\_(ツ)_/¯ I to gabinet prywatny, to normalne że bardziej mu się opłaca wymagać płatnej wizyty niż wziąć tylko 20 zł za wypisanie recepty. W innym gabinecie to samo, full. Dopiero za czwartym razem się facet nade mną zlitował i wziął w zęby te grosze za samą receptę, ale policzył już sobie 50
  • Odpowiedz