Aktywne Wpisy

moll +83
Podejście nr 2 do jajek sadzonych na patelni ze stali nierdzewnej. Przy poprzednim trochę za słabo rozgrzana patelnia, potem minimalnie zbyt wysoka moc pod jajkami, przez co też szybciej musiałam zdejmować, bo się za mocno zjarały.
Czy przywarło? Oczywiście ( ͡° ͜ʖ ͡°) chociaż nie wszystko, jakieś 70%, a reszta nawet polubownie zeszła. Na szczęście przywarło na tyle "dobrze", że wystarczyło odmoczyć
Dlatego dzisiaj podejście nr 2!
#
Czy przywarło? Oczywiście ( ͡° ͜ʖ ͡°) chociaż nie wszystko, jakieś 70%, a reszta nawet polubownie zeszła. Na szczęście przywarło na tyle "dobrze", że wystarczyło odmoczyć
Dlatego dzisiaj podejście nr 2!
#
źródło: 1000018178
Pobierz
ArchetypT +177
Treść przeznaczona dla osób powyżej 18 roku życia...





Nie wiem, o czym w tym momencie pomyśleliście, ale ja miałam na myśli rozmowy o rybkach.
Poznaliśmy się przez internet, na portalu akwarystycznym. Był to czas, w którym fascynowały mnie trzy rzeczy: książki o miłości, skandynawski black metal i rybki akwariowe. Dokładniej rzecz biorąc - pyszczaki. Pyszczaki to takie rybki, które inkubują ikrę w pyszczkach. W pyszczkach trzymają również narybek. Niedoświadczeni rodzice często przypadkowo połykają swoje dzieci. Bywa, że się nimi krztuszą.
Pyszczaki to naprawdę fascynujące rybki.
Najczęściej akwaryści hodują pyszczaki z jezior Malawi albo Tanganika. Ja wybrałam to pierwsze - w 2006 roku miałam dziesięć zbiorników biotopowych. Słowem, dostałam szmergla na punkcie pyszczaków. Pisywałam nawet do magazynu „Nasze Akwarium”, podszywając się pod czterdziestoletniego, samotnego eks-alkoholika, który w ramach autoterapii poświęcił się rybkom.
Jeździłam do Łodzi na giełdę zoologiczną, by kupować egzemplarze z przemytu. Raz, pamiętam, pewien Chińczyk sprowadził mi harem (samca i trzy samice) bardzo rzadkiego gatunku pyszczaków. Na cztery rybki wydałam chomikowane przez rok kieszonkowe, za które miałam kupować pączki i soczki w szkolnym sklepiku.
Przez rok nie zjadłam ani jednego pączka. A mogłam zjeść sto osiemdziesiąt.
Chciałam rozmnażać moje pyszczaki, sprzedawać młode, i pławić się w luksusach - niestety, samice nie interesowały się samcem. Interesowały się sobą. Jedna złożyła ikrę, a druga usiłowała tę ikrę zapłodnić. Jak się pewnie domyślacie, to nie mogło się udać. Moje rybki jednak, niezrażone niepowodzeniem, dalej brnęły w lesbijską iluzję macierzyństwa. A więc, jedna z samic wypchała sobie buzię niezapłodnioną ikrą, a druga, jak na samca przystało, straciła zainteresowanie partnerką.
Minęło kilka dni. Samica inkubująca odkryła, że ikra w jej pyszczku pleśnieje. Zmieniła kolor. Przestała jeść. Zdechła.
Wkrótce zdechła również jej partnerka.
Zrozumiałam wtedy, że lesbijska miłość to same problemy.
Po tym epizodzie zaczęłam pisać na forach internetowych. Poznałam wielu akwarystów, którzy z dobroci serca wysyłali mi skany anglojęzycznych publikacji ichtiologicznych, dzięki czemu wkrótce zostałam ekspertką w rozmnażaniu nielegalnych gatunków, i w końcu zarobiłam na nowoczesny komputer do gier.
Jednym z tych uprzejmych akwarystów był właśnie Paweł. Pewnego wieczoru opowiedziałam mu historię o rybkach lesbijkach. On zaś opowiedział mi o problemach, jakie sprawiły mu sumy.
Poruszyła mnie opowieść Pawła, i zaproponowałam mu spotkanie. W owym czasie wydawało mi się, że wspólne zainteresowania są podstawą miłości.
#nunkunpisze
Komentarz usunięty przez autora
@nunkun: hahahaha Przechodzisz samą siebie. :)