Wpis z mikrobloga

tl;dr - wyjechałem do Anglii trzy lata temu i zrobiłem niezłą karierę - wyjazd zmienił mnie na lepsze i jestem szczęśliwy, że wyjechałem

Jako, że w zeszłym tygodniu minęły trzy lata odkąd wyjechałem do Wielkiej Brytanii, chciałem opisać moją historię - jak zacząłem, co zrobiłem, co się udało a co jeszcze nie. Suma sumarum, jestem bardzo zadowolony z wyjazdu, miałem sporo szczęścia, czasem było trudno, w większości było łatwo. Jeśli miałbym opisać to jednym tagiem, byłby to raczej tag #wygryw ;).

Mam nadzieję, że ten post przyda się, zaciekawi albo rozjaśni sytuację osobom, które planują coś podobnego.

O mnie:
26 lat (prawie 27 lat). Chłopak prawie że ze wsi. Na studia wyjechałem do Warszawy, gdzie dziennie zrobiłem studia inżynierskie z informatyki.
Przed wyjazdem do Wielkiej Brytanii miałem inżyniera + w sumie około 2.5 roku doświadczenia jako programista .NET w dwóch firmach.
Na studiach byłem bardzo dobry z matematyki i elektroniki, gorszy z programowania (chociaż zawsze zaliczalem na około 4).

Dlaczego wyjechałem:
O wyjeździe za granicę na poważnie zacząłem interesować się około pół roku przed samym wyjazdem. W mojej ówczesnej pracy trochę już się nudziłem, nie było ciekawych projektów. Chciałem zmienić pracę na coś fajniejszego i stwierdziłem, że warto by spróbować - no bo czemu nie. Do tego byłem dosyć wstydliwy i ciężko było mi wyjść ze strefy komfortu, a chciałem to zmienić. Pomyślałem - all in - i stwierdziłem, że jeśli nie teraz to nigdy. Rozważałem wyjazd do Holandii, ale czytając horror stories ludzi, którzy wyjechali do Amsterdamu, stwierdziłem, że to nie dla mnie.

Pierwszym moim krokiem była próba szybkiego podszkolenia języka angielskiego. Mój angielski (jak u większości Polaków po polskiej szkole angielskiego) był w miarę dobry jeśli chodzi o czytanie i pisanie, myślałem też, że było dobrze jeśli chodzi o słuchanie (o tym później). Jeśli chodzi o mówienie, była kaplica. Nie potrafiłem wydukać ani słowa - głównie przez bycie wstydliwym i nie "rozgadanym". Pamiętam raz szukałem pracy i odpadłem od razu po pierwszym etapie rozmowy z HR na którym była wymagana podstawowa znajomość angielskiego (tj. jak się nazywasz, skąd jesteś etc). Nie potrafiłem powiedzieć jednego składnego zdania...

Na OLX czy innym portalu znalazłem niedaleko mojego mieszkania ogłoszenie człowieka, który oferował konwersacje z języka angielskiego. Ważne dla mnie było to, żeby to było blisko mnie - inaczej zawsze znalazła by się wymówka, żeby nie pojechać. Przez cztery miesiące, raz w tygodniu chodziłem do niego, żeby nabrać pewności w mówieniu. Ze spotkania na spotkanie było coraz lepiej aż pewnego dnia stwierdziłem, że to już czas zacząć szukać pracy.

Jak zorganizowałem wyjazd:
To chyba najprostsza i zarazem najtrudniejsza część. Najprostsza bo w zasadzie wystarczyło kupić tylko bilet. Stwierdziłem, że zacznę szukać pracy jeszcze z Polski, ale że może być trudno z uwagi na mój brak dużego doświadczenia, łatwiej może być dostać pracę będąc na miejscu. Najtrudniejsza, bo trzeba jednak kupić ten bilet i na prawdę powiedzieć A. Kupiłem bilet w obie strony, w razie gdyby mi się nie udało, były by to tylko wydłużone i bardzo drogie wakacje. Na cel obrałem Manchester, w sumie przypadkowo - nie chciałem Londynu a Manchester był jednym z większych miast na mapie.

Na jakiś tydzień/dwa przed wylotem, na Facebooku w jednej z grup typu Polacy w ..., znalazłem ogłoszenie pary, która chciała wynająć pokój w swoim mieszkaniu. Udało się z nimi dogadać, więc nie leciałem do końca w nieznane. W razie gdyby dom okazał się oszustwem albo nie dało by się w nim mieszkać, miałem plan B - na pierwsze trzy dni miałem również zarezerwowany nocleg w AirBnB. Na szczęście nie musiałem z niego skorzystać, bo pokój okazał się w porządku jak na początek.

Jak szukałem pracy
Poszukiwanie pracy zacząłem od wrzucenia mojego CV na stronę cwjobs.co.uk jeszcze będąc w Polsce. Rynek w Wielkiej Brytanii jest tak chłonny, że pierwszy telefon od rekrutera dostałem mniej niż minutę od momentu kliknięcia na przycisk "Wyślij". W sumie nawiązałem kontakt z trzema rekruterami, którzy zorganizowali cztery czy pięć rozmów z poszczególnymi firmami. Nie było to jakieś trudne - w większości były to tylko pierwsze etapy. Tutaj fakt, że mimo wszystko pojawię się w Anglii dużo pomógł. Większość firm chce jedna zobaczyć i przepytać kandydata na żywo a nie przez telefon. Z tych czterech czy pięciu rozmów, udało się ustalić trzy rozmowy kwalifikacyjne drugiego etapu, już w Wielkiej Brytanii. Muszę zaznaczyć, że osoby z którymi rozmawiałem miały bardzo dobry angielski, były pewne siebie i łatwo było je zrozumieć.

Wyjazd
W przeddzień wylotu dotarło do mnie, że to dzieje się na prawdę. Nie było łatwo, już prawie rozmyśliłem się i miałem nie jechać. Słowa mojego taty mnie jednak przekonały - nie odwodził mnie od wyjazdu (za to moja mama tak :P ), a powiedział, że zawszę mogę wrócić jak się nie uda. A, no i to miał być pierwszy raz gdy w ogóle leciałem samolotem, więc stres x2 :). Spakowałem bagaż podręczny, wziąłem komputer, pare koszulek i bieliznę i to w zasadzie wszystko.

Przyjazd
Po przylocie do Manchesteru, przywitał mnie dworzec Picadilly. Troche zaniedbany, brudny. Ogólnie nie to czego się spodziewałem. Miałem rozrysowane gdzie iść, żeby trafić na autobus. Nie pomyślałem, że kupno biletu może być jednak tak trudne. Przez 20 minut szukałem automatów do biletów, po czym okazało się, że bilety kupuje się u kierowcy. Kierowca zaciągał takim mocnym akcentem z Manchesteru, że chwile zajęło mi zrozumienie, czy on w ogóle mówi po angielsku. Jakoś jednak udało się kupić ten cholerny bilet i trafiłem do domu gdzie mieszkałem sobie przez kolejne trzy miesiące.

Jak znalazłem pracę
Przyleciałem w sobotę, pierwszą rozmowę kwalifikacyjną miałem mieć w poniedziałek. Popołudnie w sobotę i całą niedzielę spędziłem na zwiedzaniu, wszystko było dla mnie inne i nowe.
W poniedziałek pierwsza rozmowa - technicznie bardzo prosta, z ludźmi, którzy byli przyjaźni i bardzo dobrze po mówili po angielsku i sprawili, że cały stres zniknął. Okazało się póżniej, że była to rozmowa z moim przyszłym managerem i jego szefem. Musiałem dobrze wypaść, bo 5 minut po tym jak wyszedłem z biura dostałem telefon, że chcą mnie przyjąć i zapytali jaką kwotę chciałbym dostać, żebym anulował dwie pozostałe rozmowy. Powiedziałem kwotę nieco większą niż ta o której wspomniałem wcześniej i powiedziałem TAK, firma spodobała mi się i widziałem w niej duże możliwości rozwoju i awansu. Jedną z dwóch pozostałych rozmów odwołałem, na drugą poszedłem z ciekawości, ale wygrała jednak pierwsza opcja. Tak o to znalezienie pracy zajęło mi jeden telefon z Polski plus trzy dni od przyjazdu do Anglii. Tutaj miałem najwięcej szczęścia, bo firma w której obecnie pracuje w ciągu trzech lat powiększyła biuro z około 40 osób do około 300. Dział programistów zwiększył się 2-3 razy, więc było duże pole do awansu, który dostałem po dwóch latach.

Życie w Wielkiej Brytanii
Na początku było trudno. Wszystkiego należało się nauczyć w zasadzie od nowa. Komunikacja miejska działała inaczej, w sklepach produkty były inne, inaczej się nazywały, inaczej były przygotowywane, smakowały inaczej. Ludzie mówili z akcentami (każde miasto ma swój własny), które bardzo trudno było zrozumieć. Ludzie czasem mieli problemy ze zrozumieniem mnie, bo tłumaczenie abstrakcyjnych konceptów po angieski nie jest zbyt łatwe, szczególnie na początku.

Moje nastawienie na początku było bardzo nie ufne, ale szybko okazało się, że Anglicy są strasznie mili i jeśli tylko poprosi się o pomoc, bez problemu się nią otrzyma.
W pracy dosyć szybko nawiązałem przyjaźnie z ludźmi w moim wieku lub trochę starszymi. Z ludźmi z wielu krajów. Do dzisiaj tworzymy jedną wielką paczkę, nawet (a szczególnie) poza pracą. Nigdy nie czułem się gorszy będąc Polakiem, nigdy nikt nie powiedział mi przez to ani jednego przykrego słowa - choć bardzo się tego bałem.

W ciągu pół roku mój angielski wystrzelił w kosmos, potrafiłem płynnie i bez strasznego akcentu wyrażać się i formułować swoje myśli. Po trzech latach po angielsku jest mi mówić łatwiej niż po polsku (mówiąc po polsku mam pewne zaburzenia mowy gdzie niektóre dźwięku wydaję zbyt szybko i przez to trudno jest mnie czasem zrozumieć... w sumie nie wiem czemu tak jest). Pomogło to, że nie otaczałem się Polakami, a czas spędzałem głównie z Anglikami. Porównując mój poziom z moim przyjacielem z Grecji z którym zaczynaliśmy w tym samym czasie, i który większość wolnego czasu spędza jednak z Grekami, wydaje mi się, że mój angielski lepiej się rozwinął chociaż on startował z wyższego poziomu. Otocznie ma jednak duży wpływ na język.

Co osiągnąłem
Znalazłem super dziewczynę.
Po około dwóch latach zostałem awansowany na Senior Developera (będąc w tej samej firmie - jeszcze nie zmieniałem pracy w Anglii).
Po trzech latach moja pensja jest o 57% wyższa niż ta z której zaczynałem i ciągle rośnie co roku.
Mnóstwo kasy odłożyłem, mimo moich podróży.
Mieszkam w wypasionym domu (co prawda wynajmuję, ale za grosze w porównaniu do zarobków).
Zwiedziłem prawie całą Europę - tanie loty z Manchesteru praktycznie w każdą stronę świata. Byłem kilkukrotnie w Irlandii, Francji, Portugalii, Hiszpanii, Włoszech, Niemczech, Ukrainie, Szwajcarii, Polsce.
Bardzo podszkoliłem angielski.
Nawiązałem sporo przyjaźni.
Moja pewność siebie zdecydowanie podskoczyła, pobyłem się strachu przed społeczeństwem i innymi ludźmi, i wiem, że wszędzie sobie poradzę.
Na własne oczy zobaczyłem, że ten zachód wcale nie upada, nie ma powodu by bać się muzułmanów, ludzie są szczęśliwi i pomocni.

Co mi się podoba w Anglii
W Anglii podoba mi się to, że każdy jest sobą. Chcesz sobie pomalować włosy na czerwono? Śmiało, możesz wyrażać siebie jak chcesz. Nie lubisz pracować w biurze? Śmiało, jeździj taksówką, utrzymasz się jakoś. Lubisz jedzenie z różnych stron świata? W Manchestrze są chyba wszytkie możliwe rodzaje kuchni. Lubisz muzykę na żywo? Każdego dnia masz kilkanaście koncertów w różnych miejscach w mieście. Lubisz naturę? Blisko do Walii, Szkocji, Lake District, Peak district.

W pracy nie ma szalonego tempa. W piątki to normalne, że można wypić piwo do obiadu (ofc nie w biurze a gdzieś w pubie). Na wizytę u lekarza nie trzeba brać dnia wolnego, po prostu się idzie. Jak jesteś chory to dzwonisz, że Cię nie będzie i tyle.

Lata są fajne, nie za gorące - w sam raz.

Co mi się nie podoba
Wszechobecny bałagan, mnóstwo śmieci leżących na ulicach, sporo bezdomnych. Budownictwo jest fatalnym stanie, technologia budowy sto lat za Polską. Wszechobecna czerwona cegła, problemy z wentylacją i grzybem na ścianie. Ja akurat nie mam z tym problemu, ale sporo ludzi ma.
Drogie ubezpieczenia samochodu, słaba jakość jedzenia. Drogie nieruchomości. Nierówności społeczne większe niż w Polsce.

Sporo emigracji polskiej to klasa robotnicza, z którymi ciężko znaleźć wspólne tematy. Do tego sporo osób bardzo słabo mówi po angielsku, często są rasistami i mają kompleks wyższości.

Zimy są straszne, jest w miarę ciepło, ale non stop pochmurnie i brak słońca. Tyle, że loty do Portugalii tanie w zimę :)

Czy poleciłbym wyjazd
Tak, o ile wyjeżdżasz do pracy jako specjalista. Nie wiem czy zdecydowałbym się wyjechać do pracy na magazynie, chociaż sporo ludzi tak robi i nie narzekają. Ja jestem z mojego wyjazdu bardzo zadowolony - zdecydowanie zmienił mnie i moje życie na lepsze.

Jeśli macie jakieś pytania to śmiało :)

#uk #emigracja #programowanie
  • 154
@barbrzez: Dobra historia, co tam dokładnie robisz?

Byłem akurat tydzień temu w okolicy, bo tam projekt zaczynamy, w przyszłym roku pewnie będę tam z 2-3 razy leciał, to się odezwę po jakieś typy na dobre żarcie:)

Aha, byłem chyba na większości większych lotnisk na całym świecie, Manchester to u mnie póki co ostatnie miejsce. Nigdzie nie miałem tak debilnej kontroli, nigdzie nie widziałem tak kiepskiej infrastruktury, łoże biznesowe to też jakiś