Wpis z mikrobloga

#zwiazki #kiciochpyta #pieniadze #niebieskiepaski #rozowepaski #mirkopomoc #psychologia

Mirasy czuję że stoję pod ścianą i muszę gdzieś to szerzej przedyskutować i przemyśleć, zresztą jestem ciekawa jak to u Was wygląda, bo nie mam do czynienia ze zbyt wieloma związkami aby o tym pogadać. Obrazek dla przykucia uwagi, że drama i płacz.
Ogółem jakby co mam długoletnie konto na wykopie, ale obserwują mnie na nim bliscy znajomi i nie chcę aby od razu im się to wyświetlało, stad nowe, zielonkowe konto- moderacjo proszem nie usuwaj, usunę sama już po. ()

tl;dr


Żyję sobie z moim #niebieskimpaskiem już szczęśliwie od ponad 5 lat w związku. Ja kocham go bardzo, on kocha mnie, i byłoby pięknie gdyby nie to, że mamy problem na podłożu finansowym, ale już piszę o co chodzi, tylko czuję że to będzie bardzo rozległe, ale proszę przeczytajcie to! ()

Mój niebieski jest ten słynny #programista15k, ja pani pedagog, która kocha swoją pracę, ale jest to praca sezonowa, czyli od marca do końca czerwca, i od września do końca grudnia. W tym czasie zarabiam ok 3,5 tyś na miesiąc z porywem do 4.

Ustaliliśmy na początku drogi, od wprowadzenia się do #wawa, że staramy się dzielić kosztami życia, prąd na pół, internet na pół, czynsz na początku płaciliśmy po pół, ale ja nie dawałam rady i płacę ja 600 zł za miesiąc, mój chłopak 1100 zł, inne rzeczy np. wyjazdy, kosztowniejsze prezenty dla znajomych na urodziny itd. też po pół. Oczywiście zakupy każdy na własne rękę, a że mieszkamy w #warszawa to zakupy na chociaż tydzień, to już dla mnie sporaśny wydatek, bo ok 100- 150 zł jak się nie chce jeść śmiecia, zwłaszcza że o "codzienne jedzenie" (chleby, mleko, obiadowe zakupy, płyny do mycia się, szampony itd.) dbam głównie ja (mój niebieski nie lubi chodzić do dużych sklepów skoro nie musi, a jak jest głodny to sobie zamówi coś). Od czasu do czasu, raz na miesiąc, dwa udaje mi się wyciągnąć mojego niebieskiego na jakieś większe zakupy, głównie z tego powodu że nie byłabym w stanie przetransportować samodzielnie wszystkich zakupów, wtedy on płaci czyli ok 300 zł, z czego później i tak mówi że się rozliczymy w domu. Raz, w trudniejszych okresach dwa razy w tygodniu gdy nie zrobię obiadu, zamawiamy jedzenie, czasem ja za nie płace, czasem on. Tak w ramach rozliczenia się. Jak mamy jakieś spontaniczne większe wydatki to też jest w domyśle jest ze na pół, czasem niebieski zapłaci w całości, ale wtedy ta rzecz jest jego, mimo że korzystam, (historia ap opos tego: kiedyś niebieski kupił szczoteczkę soniczną i korzystamy oboje z niej, tak od 3 lat. Raz ja kupię nowe szczoteczki raz on, ale częściej on. Ogółem jak niebieski jedzie, np. do rodziny na weekend to ją zabiera- zrozumiałe jest jego, ja radziłam sobie tradycyjną. Ostatnio nam się popsuła i niebieski powiedział, że trzeba kupić nową i teraz chce abym ja połowę zapłaciła skoro z niej tez korzystam. No to powiedziałam że spoko, dorzucę się, ale pod warunkiem że nie będzie jej zabierał z każdym razem jak będzie jechał, skoro mi będzie potrzebna. Obraził się na mnie i powiedział, że kupi sam, i ja nie będę z niej korzystać). Ogółem wszystko rozliczmy w exelu, mamy tabelę wydatków prowadzoną od 5 lat.

Wykańcza mnie ta sytuacja, jestem za czynsze zadłużona u mojego niebieskiego na 6 tyś, było więcej ale spłacam. Ostatnio jak zaczęłam zarabiać, wszystkie pieniądze oddaje na to zadłużenie. Obecnie w portfelu mam 20 zł. Pożyczyłam kiedyś od niego 1500 zł na terapię manualną, bo miałam kosmiczne problemy z szyją- spłacam to do dzisiaj. Na telefon pożyczyłam 1500 zł, bo mój już padł, też nadal oddaje. Byliśmy na wyjeździe ze znajomymi, policzył mnie tak samo jak ich na 350 zł. No spoko ma prawo, ale szkoda że nie pomyślał "no dobra, to za tą kasę zrób zakupy do domu", czy co innego. Nie kupujemy sobie rzeczy nawzajem (tylko na urodziny), wszystko sobie kupuje ja, a jak na coś mnie nie stać, a potrzebuję pożyczam od niebieskiego, zresztą nawet go nie proszę o to by mi np. kupował ciuchy, czy inne droższe rzeczy, bo to nie w moim stylu. No raz go tylko poprosiłam, aby mi kupił różę z takich zachcianek bo nigdy nie dostałam,a chciałam. :D Podejrzewam, że przez cały związek może mi kupił dwie maks bluzki, ale na początku stażu. No i czasem poproszę go o piwko, czy burgera jak już sobie kupuje, i tak samo działa w druga stronę. Ostatnio okazało się że mam przepuklinę pachwinową, od prawie 10 lat, i mam możliwość zrobienia operacji w przeciągu 2 tygodni prywatnie za ok, 4.2 tyś, bądź za pewnie około rok do półtora na nfz. Mój niebieski mówi, żebym się nie martwiła, że najważniejsze abym była zdrowa itd., i że on mi może te pieniądze "pożyczyć". I kurna smutno mi się zrobiło, bo w mojej głowie widzę, że mu zalegam z 6 tyś. za czynsz, on mnie teraz skłania do wzięcia kolejnej pożyczki, i to jeszcze takiej. Jak mu powiedziałam, że nie chcę pożyczać od niego kolejnej kasy i że wolę w takim razie zrobić za darmo na nfz, mimo tego że będę musiała dużo dłużej poczekać. Powiedział- okej, Twoja decyzja, i że jakby coś to jego propozycja z pożyczką nadal aktualna. Kurde, jakby chociaż zaproponował że zapłaci połowę, albo 1/3, ale nie odważę się o to zapytać. Kiedyś powiedziałam, że chciałabym się rozliczyć za zakupy które wykonałam do domu, to czytując "jakbym ja się zaczął tak starannie rozliczać z Tobą, to byś więcej straciła". Zresztą często słyszę ten tekst, już się nawet nie upominam.

Jakiś czas temu przeprowadziłam z nim rozmowę, że czuję się jakbyśmy żyli obok siebie zamiast razem, że czuć to w codzienności w sytuacjach, gdy on mówi, że ja nie muszę mu robić obiadu, że mu obojętne ponieważ jak nie ma obiadu to sobie zamówi, że on i tak je przy okazji jak ja sobie robię i gotuje dla siebie, bo on ode mnie tego nie wymaga i nie poczuwa do tego, zresztą gotuje obiady w jego poczuciu od momentu, jak już nie było mnie stać na zamawiane jedzenie. To mu wytłumaczyłam, że to nigdy nie jest tak, że ja gotuje dla siebie tylko zawsze myślę o nas, aby dać od siebie aby było mu lepiej i milej, że chcę budować już takie fundamenty do wspólnego życia, a nie być skazanym na "zamawianie żarcia", gdzie również staram się oszczędzać po tym kątem, ale obiad ogółem tez kosztuje, i że ogółem przykro mi że tak myśli. Był tym zdziwiony, serio.

Ja rozumiem, że mój niebieski nie ma obowiązku utrzymywania mnie i w sumie nie chciałabym żeby on się czuł ku temu zobowiązany, ale obawiam się, że nie tak to powinno wyglądać, że mój facet jest moim bankiem. Nie jestem osobą rozrzutną, nie kupuje ubrań, drogich kosmetyków, nawet na buty mi szkoda wydawać chociaż ze w jednych chodzę już 4 rok i wyglądają jak gówno, a wszystkie ciuchy mam z lumpeksów, bo nie lubię wydawać dużo na ubrania. Kiedyś jakieś dwa lata temu zawalałam sprawę, obijałam się i ogółem mało dawałam z siebie, i rozumiem tamtejszy żal niebieskiego, ale teraz się to mega zmieniło po rozmowach. Staram się i udaje mi spełniać domowe obowiązki najlepiej jak umiem. Dbam by niebieski jadł dobrze, aby robił minimum w domu, tak by czuł, że ma kobitę w domu, ale tez nie chce mieć lenia, czy zachowywać się jak służka, wiec poproszę go o nastawienie zmywarki, czy zrobienia prania, zresztą on też robi to sam z siebie jak musi. Mimo lat wciąż żyję pod krechą i myślę, że żyjemy w innych światach. On kupuje sobie zabawkę za 8 tyś, a ja stresuje się jak mam wydać 30 zł na płyn do mycia twarzy. Nie jestem osobą ogarniętą i w sumie boję się o moją przyszłość, ale w takiej sytuacji czuję się jak jeszcze większe gówno, bo winę siebie za tą sytuacje, że jakbym nie była takim leniem, to by to nie wyglądało w ten sposób, i każdy by mógł żyć na swój koszt, a z drugiej strony, myślę o tym czy tak ma wyglądać życie w tym związku, mimo że serio staram być najlepszym różowym, tylko te ciągłe rozliczanie mnie wykańcza, jakbym była w relacji emocjonalno-finansowej. U mnie nie ma czegoś takiego jak: "masz tu 200 zł, zrób zakupy dla nas do domu", bo o nic więcej nie proszę, tylko albo ja płacę, albo się potem trzeba rozliczać, a jak się nie rozliczę to niebieski w głowie sobie odkłada. I on mówi, że nie chodzi o pieniądze, tylko, że muszę się starać żyć samodzielnie, aby on mógł na mnie tez finansowo liczyć i też bym tak chciała, ale nie umiem. Staram się jak mogę być samodzielna, a jak nie mogę to większa inwestycję finansową spłacać w inny sposób, ale problem wciąż jest i wciąż o kasę.

Kiedyś w swoim czasie, mój niebieski pracował zdalnie z domu, i ciężko nam było pogodzić życie domowe i zawodowe w kawalerce. I bąknęłam że fajnie by było jakby miał biuro, to powiedział coś w stylu parafrazując- mnie stać na dwupokojowe, ale nie wiem, czy Ty dałabyś radę płacić więcej. I tak od czasu do czasu mi to przypomina, że chciałby kawalerkę zmienić na coś większego i tak czekamy, aż ja będę w stanie zapłacić więcej za mieszkanie.

Mimo, że to straszne, ale chciałabym móc zrobić sobie przerwę od niebieskiego, abym mogła unormować sytuację finansową, usamodzielnić się, bez oceny za dobre kroki, czy złe, aby później wrócić i aby już nie było tego problemu, bo innego rozwiązania nie widzę. Z drugiej strony strasznie mi smutno jak tak myślę, bo kocham niebieskiego bardzo, zresztą on jest serio dobry, ale pod tym kątem kompletnie go nie rozumiem () Nie wiem czy to ja jestem roszczeniowa, chociaż robię co mogę by tak nie było, czy mój niebieski za dużo wymaga? Czy to jest normalna sytuacja, proszę powiedźcie? Ja to u Was wygląda Mirasy? Ja już czuję się bezradna i potrzebuje porady. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Buleczkatakao7 - #zwiazki #kiciochpyta #pieniadze #niebieskiepaski #rozowepaski #mirk...

źródło: comment_58mzh4hLGnxwrGn3OzXZoNXtKWPsBtWr.jpg

Pobierz
  • 256
  • Odpowiedz
@Buleczka_taka_o7: pytałaś w jednej klinice. Ja jak miałam mieć operacje to sprawdziłam prawie wszystkie szpitale w moim mieście (Poznań) pod kątem terminu i na operację czekałam mniej niż 2 miesiące (a nie była to pilna operacja, bo migdałki).
  • Odpowiedz
@Buleczka_taka_o7 od początku związku starałem się dzielić kasą z moją już Żoną - na tyle ile mogłem. Nie było czegoś takiego że ona jest mi winna albo ja jej. Bez sensu. Teraz w małżeństwie "moje pieniążki są Twoimi i odwrotnie".
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@Buleczka_taka_o7: nie będę oceniał czy Cię kocha, bo raczej wiesz lepiej niż my, ale absolutnie pewne jest jedno - najbardziej ze wszystkiego to on kocha swoje pieniądze.
Trochę gniję z typa, bo widać, że mu ostro #!$%@?ło - rozumiem, że w takim biednym i tanim kraju jak Polska, mając 15k można się czuć jak #!$%@? Rockefeller, ale zaraz się okaże, że 15k to on zarabia brutto i żyjąc na takim
  • Odpowiedz
@gorzka ja mam potem z Katowic do Wawy wracać ze świeża zaszytą raną w pachwinie? Bo to jednodniowa operacja, biorą ciachają, zakładają siatkę, zaszywają i wio jak już czucie w dolnej partii wraca. Nawet po migdałkach jesteś dłużej w szpitalu. Rozumiem Twoją koncepcje, ale widzę że nie do końca wiesz na czym ta operacja polega i że podroz pociagien po, czy to pół godziny, czy 6 odpada. Tak jak mówię jestem
  • Odpowiedz
@Buleczka_taka_o7
To jest patologia nie związek 5 lat i taki syf?
Tak to się można bawić przez jakiś czas... Tfu nowoczesność... budżet domowy i rozsądne gospodarowanie nim. A nie on chodzi do Armaniego, Ty do lumpa za rogiem....

Zawsze możesz pod #programista15k zamieścić ogłoszenie matrymonialne na 100% są tutaj inne Miraski z tego hasztagu z własnym mieszkaniem i dobrym sercem :D
  • Odpowiedz
@Buleczka_taka_o7: skoro się kochacie, żyjecie razem, Twój niebieski dobrze zarabia, to dlaczego Ty masz się martwić o to że jesteś zadlużona (U NIEGO!) albo obawiać się o swoje zdrowie, o to że nie masz za co zrobić operacji. Przecież jeśli on Cię kocha to powinien sobie odpuścić kupno nowej drogiej zabawki i zainwestować w Twoje zdrowie. Chyba na tym to powinno polegać, że zdrowie drugiej osoby jest ważniejsze niż własne
  • Odpowiedz
@Buleczka_taka_o7: Ciekawe czemu każdy hejtuje gościa zamiast spróbować podejść do tego z innej strony i znaleść problem. O człowieku mówi wiele rzeczy, a programista 15k to nie jest byle głupek, tylko ktoś kto poświęcił na swoją naukę w p*zdu czasu. Wie ile to go kosztowało, ile poświęceń, odmówionych imprez, włożonego wysiłku. Ambitny typ po prostu, który jak widzi inne osoby, które nie są choć w połowie tak ambitne jak on
  • Odpowiedz
@Buleczka_taka_o7: to ile zarabia ten caly programator 15k, ze wlasnej lasce zydzi grosza, NA ZDROWIE? Gdyby jakas partnerka mnie tak potraktowala, to zrownalbym ja z ziemia, ale z tego co slyszalem nawet skonczone suczyska maja chociaz minimum "ludzkosci" gdy chodzi o kwestie zdrowotne.

Nie bzmisz jak roszczeniowka i chociaz swoje za uszami pewnie masz (ciekaw jestem jego wersji), to dla mnie absurd ze zarabiajac duzo wiecej wymagalbym od starajacej sie,
  • Odpowiedz
W odniesieniu do wpisu @Kappadyn , wolam tez @Buleczka_taka_o7 - czlowiek, ktorego opisales to idealna definicja kogos, kto budzi AMBIWALENTNE uczucia, taki szacunek schroedingera - niby jest, a jednak nie. Z jednej strony szacunek, za nauke i za walke az mial sensowny byt. Z drugiej brak, za bycie niefajnym, slepym, przychlastem.

Nie kazdy nadaje sie do machania lopata, nie kazdy moze byc pilotem mysliwca, nie kazdy zostanie programista i jesli
  • Odpowiedz
@Xysz: O to właśnie chodzi, że nie ma ludzi idealnych. Niektórych pieniądze zmieniają w bezduszne istoty (typowy programista nie robi tego, bo kocha tylko dla pieniędzy, ciężko w tym zawodzie mieć pasję, a raczej bym stawiał na #!$%@?, stres który jest opłacany wielka ilością kasy i temu takie emocjonalne podejście do tych zarobionych pieniędzy). Ale fakt zapomniałem o kwestii zdrowotnej - ale przeyczyn może być wiele i raczej Bułeczko złe
  • Odpowiedz
@Kappadyn: nie jest tak do końca jak mówisz. Wiadomo są tacy co w gonitwie za kasą się zatracili, ale znam wielu którzy w pewnym momencie stwierdzili wole 10k zamiast 15k i mieć czas dla zony dzieci itp. Kwesta podejścia ;)
  • Odpowiedz