Wpis z mikrobloga

@CulturalEnrichmentIsNotNice: Oprócz niektórych filmów historycznych pozytywny polski wątek jest tylko w "Sztuce zrywania" z J. Anniston, gdzie Vince Vaughn gra polskiego przedsiębiorcę z Chicago. W reszcie hitów filmowych zachodniego kina Polacy jeżeli już, ukazywani są głównie jako wieśniaki, debile bądź patologiczne typy (np. scena interwencji policji w polskiej rodzinie w "Ściganym" z H. Fordem). Nawet grając w RDR2 zaliczyłem #!$%@?, bo jedyny bohater rodak musiał okazać się tchórzliwym oszustem i obskoczyć
@przekojot: W "Uner the Tuscan Sun" mamy grupę polskich budowlańców przedstawionych w sposób pozytywny (lub przynajmniej neutralny). Dalej, JJ Gittes z "Chinatown" ma swoje przywary, ale wynikają one z dość skomplikowanej przeszłości bohatera. Ogólni jednak jest bohaterem pozytywnym, jako jedyny nie "odwraca wzroku" mimo wszechobecnej korupcji (choć jego tekst "jeszcze nazwij mnie durnym polaczkiem" wyrył mi się w pamieć najbardziej ze wszystkich ;]).

Jestem pewien, że znalazłoby się tego więcej.
@przekojot: Taki a nie inny obraz Polaków USA nie jest winą samych Polaków, bo akurat Polacy w USA integrują się bardzo dobrze, w przeciwieństwie do takiej Holandii, gdzie wyjechali ludzkie często wiadomo jakiego pokroju. Rozpowszechnienie tzw "polish jokes" jest zasługą Niemców, którzy uciekli do USA po wojnie i zaczęli rozpowiadać o Polakach w większości same bzdury. Stąd nagły wysyp filmów z Polakami w latach 50 w roli patologicznych prostaków i debili