Wpis z mikrobloga

Dobra Mirki. Tak w temacie #wychodzimyzprzegrywu.
Karnet na siłownię kupiłam 1,5 roku temu.
Wiecie, ile razy na niej byłam?



Nawkręcałam sobie kompleksów, i że sobie zrobię krzywdę, i że gdzie tam ja na siłowni, i poza tym, to dużo pracuję i nie mam siły, i głowa boli, albo paluszek, albo internet ważniejszy, albo pójdę od jutra i takie tam. Musicie wiedzieć, że jestem mistrzynią wymówek.

No i dość tego. Zwyczajnie dość. Moje życie składa się z pracy, z pracy i z pracy, w przerwach pracuję. Organizm zaczyna dawać do zrozumienia, że powinnam się poskładać. Wieczne przeziębienia, dodatkowe kilogramy i niepokojąca tendencja do wiary w to, że to okoliczności stwarzają mnie, a nie ja okoliczności. Ostatnio w pracy trochę więcej stresu, wróciłam wczoraj, popłakałam się i postanowiłam, że muszę coś zrobić, bo kto inny mnie ogarnie, jak nie ja sama.

Tak więc, jako że mój wewnętrzny prokastynator i krytyk wewnętrzny zaczynają mi pyskować


Pięć plusów i wieczorem wrzucam zdjęcie z siłowni. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Twardym trza być, nie miętkim.

#silownia #mirkokoksy nie #zalesie #produktywnosc
  • 61
  • Odpowiedz
@nvmm Proponuję Ci popatrzeć za jakimiś zajęciami grupowymi na siłowni. Jeśli to będzie twój pierwszy raz to możesz czuć się zagubiona, a tak to zawsze trening z trenerem personalnym i z grupą ludzi. Będziesz czuła większą motywację do pracy. Jeśli ta siłownia to jakaś sieciowka to na pewno takie zajęcia mają.
  • Odpowiedz
@nvmm: to super. Miałam karnet na siłownię, to przez roku byłam może z 5 razy. Natomiast z karnetem na fitness chodzę na zajęcia 2-3 razy w tygodniu, więc jest zdecydowana różnica ;)
  • Odpowiedz