Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
tl;dr 24 lata, prawiczek z nerwicą, depresją, labilnością emocjonalną (między stanami ujdzie, a chowo), chcę umrzeć i ostatnio dużo czytam o tym jak popełnić samobójstwo, aby nie bolało, bo na tym tylko mi zależy obecnie, poza samym byciem trupem (i znalazłem "dobry" sposób). Nie potrafię się na niczym skoncentrować, od niedawna zbiera mi się na płacz. Głównie zaczęło się to z powodu złamanego serca, ale wychodzą na wierzch moje wszystkie wady i one mnie także dobijają. Samo to że istnieję. Ktoś z #gliwice i okolic chciałby z takim przegrywem pogadać (patrz ostatni akapit)? Czuję potrzebę wygadania się w realu przed kimś, to co poniżej...

Mirki, od dłuższego czasu targają mną negatywne emocje. W dużym skrócie poznałem parę lat temu dziewczynę, samotną, widać było że miała problemy (za dzieciaka przemoc domowa, worek do bicia i zaczepiania w gimnazjum), ale potrzebuje się wygadać, pocieszyć i spędzić miło czas. Ja miałem podobnie (poza przemocą w domu). Było super, zwłaszcza ostatnie pół roku znajomości do lipca, kiedy się dowiedziałem całkiem przypadkiem, że przez ten cały czas byłem we friendzone, a ona od dawna kogoś miała - potrafiła mi powiedzieć o creepy adoratorach, koleżankach, rodzinie ale nigdy o nim, wyszło to przypadkiem.

Wtedy zdałem sobie sprawę, że ją kochałem, a parę dni temu doszedłem do wniosku dlaczego ten ból trwa tak długo - bo de facto zakochałem się w osobie, za którą ją miałem, a która nie istniała - samotną dziewczynę, z którą wspólnie wyszedłbym z przegrywu i typowego stereotypowego bordo z wykopu. Spędził miło czas na squashu, zapisał się na taniec, kino, pierwszy raz, gotowanie, kursy językowe, aby potem wyjechać na długie wakacje, oglądanie seriali czy czegoś... Ale to sobie już chyba wszystko dorobiłem po tym jak się dowiedziałem, że kogoś ma.

Moja główne odczucia są bardzo podobne do tego Mirka, co pisał parę godzin przede mną. Z jedną różnicą. Mimo, że jestem ateistą, to mam pod jednym względem trochę pogląd jak katole - jakkolwiek głupio to zabrzmi i nie wiem jak to zbytnio określić i pewnie mnie shejtujecie, ale nie chciałbym "używanej" dziewczyny, nie potrafiłbym, kiedy ew. partnerka miała już 100 seksów za sobą, a dla mnie byłoby to coś nowego i nie wiedziałbym co i jak zacząć. Z tamtą od friendzone zamieniłem potem jeszcze parę zdań i sama powiedziała - cytuję "dziewica po 20 to już w ogóle odkrycie roku". Jednak to określenie nie ma takiego pejoratywnego znaczenia jak "prawiczek". Najbardziej chciałbym być z tamtą wymyśloną, ale to niemożliwe. Z dziewczyną z którą wspólnie poznałbym ten świat i wyszedłbym z od zera do zwykłego normika. A może są jeszcze i takie w podobnej sytuacji co ja, ale ważą po 200kg. Nie wiem... jak patrzę na świat, to mam wrażenie że jestem Ostatni Mohikanin. Sam uważam siebie za niezbyt urodziwego, na szczęście waga w normie, z facjaty może 19 lat, niestety karzełek wykopowy bo 173cm wzrostu.

Powiedziałem to do teraz 4 kolegom i jednej znajomej rodziny, ale dwóch chyba niezbyt to rozumie, bo już to mają za sobą, a dwóch mnie wyśmiało że robię z tego sacrum. Rozumiem ich, ale taki już jestem. Znajoma rodziny powiedziała, że jestem bardzo uczuciowy, romantyczny i wierny jak pies i jest to piękne, ale przez to będzie mi trudniej. Sam o tym wiem... nie jestem przystosowany do życia w tym świecie.

Koledzy na facebooku na rozmowie grupowej odkąd pamiętam wysyłają gołe zdjęcia "nsfw". Mnie to denerwuje i wysyłam ". . . ." z enterami aby przewinąć. Brzydzi mnie widok gołej dziewczyny. Na ulicy brzydzą mnie szczęśliwe pary, brzydzi mnie ładna pogoda, bo wiem że inni ludzie sami czy z kimś są szczęśliwi, a brzydka pogoda mnie brzydzi bo jest brzydka. Całkowicie odczuwam że mi psychika siadła. "No fap challenge" już nie liczę od jak dawna mam. Widzę, że cały świat się pier
oli wokół mnie tylko nie ja.

Miałem myśli samobójcze, potem się ustabilizowałem gdzieś na miesiąc, w myśl mema - "depresja? wyjdź pobiegać" poszedłem biegać i do teraz czasem biegam. Ale znowu mnie całość dobija do tego stopnia, że szukam sposobów na samobójstwo, aby nie bolało. Przeczytałem dużo artykułów, tabelki przeglądnąłem ze skutecznością itp. Butla z helem 0.25m^3 z allegro za 90zł da radę - utrata przytomności po 3m, śmierć do 15m . Bez bólu i skutecznie. Boli mnie mnie życie, wiem że jestem bezsensowny i jestem nieekonomiczny. Rodzice tego nie mówią, ale mam wrażenie, że w głębi duszy widzą, że ich zawiodłem, że jestem kim jestem. Poza bieganiem obiecałem sobie (co pisałem już na mirko), że postanawiam się wyzbyć z emocji, aby móc prezegzystować i zdechnąć w samotności będąc w miarę szczęśliwym. Samobójstwo to egozim jak już nieraz słyszałem, jednak czemu mam egzystować dla innych, jak się męczę z samym sobą? Emocji się wyzbyłem, czy może stłumiłem częściowo (wyzbyć to raczej niemożliwe bez lobotomii) - rodzinę niby nadal kocham, ale już na nich nie patrzę jak kiedyś... nie wiem jak to nazwać. Przywiązanie? Za to te emocje co mam obecnie to istny rozpieprz mi robią w głowie.

Uwypuklam podświadomie problemy w pracy (na szczęście obecnie minęła ich przyczyna tylko nie wiem na jak długo), jednak mimo że się nie zanosi, to boję się że mnie mogą zwolnić, bo nie jestem efektywny - właśnie z powodów z koncentracją. Wyłączam się i działam na slowmotion. Nawet jak nie myślę o sobie. Do tego dobija mnie mnóstwo rzeczy jakie mam na studia, brak czasu, zapieprz i bezsens tego co robię, bo ich nazwa nie ma pokrycia w realnym zawodzie (który teraz wykonuję). Do tego walczę z tritochillomanią, czyli wyrywaniem sobie włosów od lat. Rodzinie do teraz wmawiam, że to łysienie plackowate. Nie potrafię się przyznać. Tylko kolegom potrafiłem się przyznać. Opis (obraz kliniczny) na wikipedii zgodny w 100%, poza zjadaniem włosów - ja ich nie jem.

Z bezsilności spróbowałem niedawno nawet pierwszy raz w życiu trawy - wziąłem 3 dawki (nie wiem jak nazwać 3 nabicia tych szklanych rurek i poprawnie do płuc bo mówili jak mam wdychać), a także 2 mocne wdechy z bongo. Ludzie wokół mnie już mieli rozluźnienie po pierwszym szklanym skręcie, a na mnie to w ogóle nie działało. Widziałem jak się śmiali, na pełnym chilloucie bez większego powodu, co mnie dodatkowo wbijało w depresję, widząc że nawet się "zjarać" nie potrafię. Tylko gardło drapało i czerwone oczy od dymu szczypały. Mówili, że na pewno będę miał żywsze sny, tylko musi mi "później wejść". Nie weszło. Mam może 3 sny na rok i tamta noc nie dodała mi kolejnego snu.

Byłem raz u psychiatry, jak byłem na etapie pierwszych myśli samobójczych miesiąc temu - stwierdził że to problem wielopłaszczyznowy, leków nie dał (może i dobrze) i powiedział, że definitywnie potrzebuję psychoterapeuty. Rodzina o tym nie wie, ale widzi że mam jakiegoś "doła". Tylko siostrze (poza wątkiem z friendzone/prawactwem/trawą) mówiłem jak się czuję i mi załatwiała świetnego psychoterapeutę, niestety miał on pełno ludzi i polecił swoją znajomą psychoterapeutkę z jego centrum psychoterapeutycznego gdzie pracuje Jednak nie chcę zbytnio iść - po pierwsze, że to młoda dziewczyna (zabrzmiało seksistowsko, wiem), a ja wolę chyba unikać dziewczyn, boję się i czuję od tego momentu jakąś jakąś podświadomą niechęć (depresyjne stereotypy?). A po drugie - mimo, że takie postrzeganie mi się wypatrzyło - chyba jest ładna jak widziałem jej zdjęcie na tej stronie, a ja zawsze się wstydziłem odzywać do ładnych dziewczyn jak była jakaś okazja, nawet w przypadku zakupów w CCC czy czymś jak stała jakaś przy kasie...Dlatego w przypadku psychoterapii, wiem że nie będę w stanie całkowicie i szczerze się wygadać przed nią i wolałbym faceta. Boję się ludzi, wstydzę się swojego introwertyzmu i wiem, że nie potrafię się zmienić.

Psychoterapeut(k)a może mi pomoże z tym żyć, ale nie zmieni mojej osobowości, tego co stoi u podstaw tego kim ja jestem. Jak to mówią starych drzew się nie przesadza... Naprawdę mam straszną ochotę się targnąć. Ostatnio zacząłem nawet płakać wieczorami i znowu mi się zbiera na łzy. Próbowałem z tym walczyć wstawiając śmieszne memy na chacie na fb, samemu jakieś przeróbki graficzne robić, oglądać śmieszne filmiki na YT, czy włączać relaksacyjną muzykę, czy zdawać sobie sprawę, że inni mieli o wiele gorzej -śmierć, pożar domu, paraliż itp. Wcześniej jakoś pomagało, teraz nie.

Możecie się ze mnie śmiać, drwić itp. Ja jestem po prostu inny. Piszę z anonimowych, bo mam 2 kolegów ze studiów (współlokatorów) którzy czasem przeglądają mój profil na wykopie i jak już 2 razy pisałem co czuję, to uznali że robię to "dla atencji" i nic mi nie jest. Trochę się nie dziwię, bo w środku jestem zgniłym trupem, a na zewnątrz udaję czy staram się być śmieszkiem. Jak to mawiała polonistka z liceum - "zakładam maskę".

Z jednej strony tak, to może pod atencję, a z drugiej strony ja tak naprawdę tak czuję i to moja (jeśli mogę tak powiedzieć) prośba o pomoc, chęć aby ktoś mnie zrozumiał. Aby ktoś powiedział, że wie co czuję, sam przechodził albo też wybrał karierę życia samemu i nauczył się z tym żyć... Każda jedna osoba którą znam kogoś ma lub miała. Nawet przelotnie. Tylko ja tkwię w tym #!$%@?...

Obecnie mam zapieprz na studiach, ale jakby ktoś od czwartku wieczorem... ktoś z #gliwice albo coś obok, chyba najlepiej #niebieskiepaski (wiem, seksistowsko ale chyba "boję" się różowych... jak z tą psychoterapeutką) chciał mnie wysłuchać przy piwie na mieście albo co....byłbym bardzo wdzięczny, dziękuję. Wiem, że to egoistyczne, ale chciałbym z kimś "obcym" pogadać, wyrzucić to z siebie.

#depresja #tfwnogf #smierc #samobojstwo #zdrowie #przemyslenia #przegryw #stulejacontent

PS. Dziękuję tym co dotyczyli do końca (w tym osobie od AnonimowychMirkoWyznań sprawdzającej co napisałem). Możecie mnie hejtować... Przyzwyczaiłem się.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie
  • 26
  • Odpowiedz
OP, przeszkadza Ci, że masz 24 lata i jesteś prawiczkiem? Serio? Wyluzuj. Dziecinada tylko. Przestaniesz się martwić, minie depresja i kogoś znajdziesz wtedy.

Z czasem na mieście będzie ciężko w kolejny weekend, ale jak chcesz, to napisz na PW, to w wolnej chwili odpiszę.
  • Odpowiedz
OP: @scotieb: @peoplearestrange: dziękuję mimo wszystko za chęci. Postaram się jakoś przeżyć, próbuję szukać jakichś małych motywacji, typu "będzie nowy sezon Gry o Tron", czy "za niedługo Metro Exodus, musisz zagrać"

@peoplearestrange: oni stalkują czasem mój profil, z tego co wiem nie patrzą na anonimowe mirko wyznania.

@AlezPanieMecenasie: Właśnie nie chcę skreślać, chodzi o kwestię zaufania do osoby płci przeciwnej + mój lęk przed rozmawianiem z ładnymi
  • Odpowiedz
@FAQGAG: To jak chcesz. Autor tematu daje propozycje, ja mogę się dołączyć. Myślę, że Ty również skoro odpowiedziałeś. Można spróbować zagadać do jakichś dziewczyn, w kupie siła ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
OP: @MrFrost: @FAQGAG: można się zgadać. Myślę, że tego trzeba mi (i chyba Wam też), pierwszy krok zrobić :)

@FAQGAG: masz zablokowane PW. Ja de facto trochę znajomych mam, jeden kolega określił mnie mianem przyjaciela niedawno (mega mnie to podbudowało), jednak sami faceci ze studiów i 2 których znam tylko z neta od lat zanim jeszcze konto na wykopie założyłem. Też się obawiam poznawać nowych ludzi. Myślę, że
  • Odpowiedz