Wpis z mikrobloga

Czy w porannych godzinach Mirki i Mirabelki lubią czytać? Czytać porąbane rzeczy?

SKÓRA

- Atopowe zapalenie skóry – powiedział pan Andrzej cicho. Klepnął mnie po nagim ramieniu. Tak po męsku, z całej siły. Skrzywiłem się, ale nie chciałem płakać. Nie przy mamie, stojącej z zatroskaną miną przy kozetce.
Pan Andrzej był lekarzem, dobrym znajomym z jej czasów szkolnych. Na początku badania powiedział, że przeżyli razem niejedną przygodę. Nie zdążył sprecyzować o jaką chodziło, bo mama się wtrąciła i kazała „nie mówić o tym przy dziecku”.
- Możesz się już ubrać.
Z chęcią zeskoczyłem na podłogę. Mama cały czas patrzyła na mnie z tym samym bladym, nieudolnie próbującym mi dodać otuchy, uśmieszkiem. Patrzyła się tak nawet wtedy, kiedy pan doktor w trakcie badania zaczął macać mnie po kroczu. Nie poczułem się przez to lepiej.
Włożyłem ubranie w milczeniu. Doktor usiadł przy biurku, mama po przeciwnej stronie, czekali na mnie. Szybko zająłem miejsce na stołku.
- Atopowe zapalenie skóry – powtórzył, tym razem już głośniej. – Nie sądzę, by w tym przypadku było to uczulenie, ale dla pewności zaleciłbym testy. Dobrze, że przychodzicie teraz, będzie można to jakoś ułagodzić.
- A wyleczyć? – zapytała mama.
Pan Andrzej oparł się na fotelu z długim, przeciągłym westchnieniem.
- Asiu, musisz zrozumieć, że nie jest to choroba do końca uleczalna. Systematyczne branie leków może ją załagodzić, na jakiś czas może zniknąć, ale… to już tak będzie. Przepiszę receptę – dodał, starając się nie patrzeć na jej twarz. – Nie ma się o co martwić, to naprawdę nic takiego. Naprawdę nic.
Wtedy, w wieku jedenastu lat nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo ta choroba wpłynie na moje życie. Pamiętam za to świetnie, że już wtedy swędziało jak diabli.

*

Potem było gorzej. Kiedy poszedłem do gimnazjum, nieubłagany czas wpędził mnie w wiek dojrzewania. Bardzo przyjemny dla ludzi do bólu normalnych, ale nie dla „atopików”, jak nazywali siebie na internetowych forach wsparcia. Nawet maści nie pomagały. Czasami całą twarz pokrywała skorupa piekącej, twardej i odpadającej skóry. Nie mogłem nawet się uśmiechnąć, by usta nie zaczęły krwawić. Czułem, jakbym się rozpadał, gubiąc części siebie na szkolnych korytarzach. Oczywiście, rówieśnicy nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego, szybko stałem się klasowym popychadłem. Najgorsze były spojrzenia dziewczyn, nawet nauczycielek, pełne obrzydzenia i niesmaku. Dwa razy zmieniałem szkołę. Raz, kiedy koledzy z klasy oddali na mnie, jeden po drugim, mocz w kiblu, drugi, kiedy związanego, zakneblowanego i z workiem na głowie odnaleziono mnie w szafce przy zamykaniu budynku. W obu przypadkach winnych nie odnaleziono, zaś dyrekcja szkoły sugerowała, by przenieść mnie do klasy dla ludzi „specjalnych”. Rodzice nie chcieli o tym słyszeć.
Kiedy poszedłem do liceum, zaczęło się wyraźnie polepszać. Już pod koniec drugiej klasy mogłem po raz pierwszy od wielu lat poruszać się luźno, bez obawy o to, że w którymś z miejsc moja skóra pęknie. Leczenie przyniosło skutki. Liceum, choć z nie najlepszymi ocenami i bez jakichkolwiek znajomych, ukończyłem już wyglądając jak człowiek, a przynajmniej, jeśli ktoś nie przyglądał się mi za długo.
Wtedy odkryłem zalety.
Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że coraz dłużej przesiaduję w łazience, za każdym razem lekko podnosząc temperaturę wody. Na tych normalnych kawałkach ciała, powodowało to natychmiastowy ból. Była o wiele za gorąca dla człowieka. Co innego na reszcie ciała. Mój Boże, jakie to było przyjemne! Smagany wodnymi biczami o temperaturze prawie osiemdziesięciu stopni Celsjusza, jęczałem cicho z rozkoszy.
Szybko znalazłem w sieci informacje, że skóra ludzi z moim schorzeniem jest o wiele bardziej czuła, zupełnie inaczej reaguje na świat zewnętrzny. Podobno miało to niesamowite korzyści w łóżku.
Skorzystałem z tej wiedzy w stu procentach. Kiedy nikogo nie było w domu, godzinami onanizowałem się, ocierając o dywan i meble, a każda komórka mojego ciała wręcz wyła z rozkoszy.
Kiedy poszedłem na studia, zdałem sobie sprawę, że to mi już nie wystarcza. Potrzebowałem nowych doznań.

*

Miała na imię Ola. Chodziliśmy na jeden kierunek, do dwóch różnych grup. Dzięki maściom moja skóra była prawie identyczna, jak wszystkich innych osób. Zapuściłem włosy, nauczyłem się rozmawiać z ludźmi. Nawet mi szło.
Ola miała długie, ciemne włosy i niesamowite nogi. Ani grube, ani krzywe, ani też cienkie i patykowate jak u większości odchudzających się dziewczyn. Grała w koszykówkę, była wysportowana, nie dało się tego nie zauważyć. Chyba wszystkie pozostałe, wyglądające jak wiecznie niedożywione upiory dziewczyny z roku zazdrościły jej sylwetki, głodząc się coraz bardziej. W połowie semestru dwie z nich, Kasia i Natalia, popełniły samobójstwo, nie mogąc poradzić sobie z depresją. Ich koleżanka, Agnieszka, trafiła do szpitala z ostrym przypadkiem anoreksji.
A Ola była sobą. I słuchała metalu, jak ja. Szybko się dogadaliśmy, zaczęliśmy chodzić na koncerty. To na jednym z nich, w pogo, pocałowała mnie po raz pierwszy. Otaczający nas wiwatowali.
Po jednym z takich koncertów zaprosiłem ją do siebie. Mieszkałem sam, w małej kawalerce na osiedlu. Zgodziła się. Zahaczyliśmy jeszcze o jakiś pub, jakich w Krakowie wiele, wreszcie znaleźliśmy się w moim skromnym mieszkanku. Była pijana, ja też. Ani trochę nam to nie przeszkadzało.
- Chcesz może… herbaty, może? – zapytałem niepewnie.
Nie chciała. Nim się zorientowałem, już była półnaga, przyciskając mnie do ściany i całując.

Odkryłem wtedy następną zaletę mojego stanu. Mówią, że ciało kobiety jest w niektórych przypadkach jedną wielką strefą erogenną. Moje było takie samo. Jak nikt inny, rozumiałem co należy zrobić i kiedy. I sam też na tym korzystałem.
Rano jej już nie było. Kiedy się obudziłem, zobaczyłem jej nieruchomą postać na balkonie, trzymającą się kurczowo barierki. Jej skóra była taka jak moja, popękana i twarda. Rozpadła się pod moim dotykiem i rozwiała na wietrze. W powietrze uniósł się pył i tysiące dziwnych kulek, jak się okazało później, zarodników.
Nie martwiłem się za bardzo. Zrozumiałem, że taka jest kolej rzeczy. To naprawdę nic takiego, jak powiedział kiedyś pan Andrzej, naprawdę nic.

*

Następna była Magda. Poddała mi się prawie natychmiast, wystarczyło umiejętnie ją dotknąć. Złuszczyłem się w nią w nocy parę razy. Rano tylko lekko pacnąłem. Rozsypała mi się w pokoju. Parę ruchów odkurzaczem i po krzyku.
Potem znalazłem Kasię. Chodziła jeszcze do gimnazjum, ale bardzo mi się spodobała. Była chyba najbardziej doświadczoną kochanką ze wszystkich, jakie miałem przed nią i po niej. Nie próżnowała, od kiedy w podstawówce straciła dziewictwo. Nauczyła mnie paru nowych sztuczek. Łuszczyliśmy się całą noc, bez wytchnienia. Ona pierwsza, zamiast się rano rozlecieć, wybuchła, zamieniając się w piękny obłok kurzu. Zostawiłem przezornie otworzone okna, zarodniki bez przeszkód wyleciały w świat.
W krótce moja odmiana choroby skóry była wszędzie. Zarodniki wykonały dobrą robotę, przenosząc ją na wszystkich w zasięgu wiatru. Z kolei oni podawali je dalej, złuszczając się w swoje żony, matki, córki. Wszyscy po jakimś czasie wybuchali, jak miniaturowe modele wielkiego wybuchu. Oglądając to w wiadomościach, płakałem z wzruszenia.
Przestałem brać leki, było to już zbyteczne. Żadna kobieta nie mogła mi się oprzeć. Zamknięto szkoły, prezydent ogłosił stan klęski żywiołowej. Na całym świecie notowano przypadki zachorowań. Zakazano seksu, tym samym tylko przedłużając agonię świata. Ludzie długo nie wytrzymywali, biologiczny imperatyw był silniejszy. Łuszczyli się nawzajem, by potem zniknąć w chmurze szarego pyłu.
Ja jeden nie miałem zahamowań, byłem zawsze pod ręką, by pocieszyć i przytulić w tych koszmarnych dniach. Pod moim dotykiem kobiety miękły, drżały. A potem znikały w odkurzaczu.

*

Tak to się zaczęło. I tak skończyło. Jestem sam. Piszę te słowa w jaskini, czując, że nawet ona nie chroni mnie dostatecznie przed wiatrem. Rozsypuję się powoli. Świat jest pusty, pokryty warstwami szarego kurzu tworzącego wydmy i z wolna zasypującego martwe miasta.
Nie wiem, jak długo jeszcze będę zdolny trzymać w palcach ołówek. Wszystko mnie swędzi. Musze z tym walczyć, zadrapanie pogorszy tylko sytuację.
Smutno mi tylko, że nikt mnie nie odkurzy.

WINCYJ?
Można zamówić tutaj: https://www.e-bookowo.pl/proza/dziwne-dni.html

trochę #pasta , ale #literatura #ksiazki #pisanie #bizarro #czytajzwykopem #seks #zwiazki ##!$%@?
Cedrik - Czy w porannych godzinach Mirki i Mirabelki lubią czytać? Czytać porąbane rz...

źródło: comment_Xjo92bvQCAYxDYRNX2P6gD1VoPi9bkGv.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach