Wpis z mikrobloga

Przyklepane, więc można napisać co myślę o Bonuccim.

Dawno temu wyzbyłem się romantycznego podejścia do futbolu. To jest praca, to są pieniądze. Gdzieś tam w tle jakieś sympatie, raz od czasu jakaś prawdziwa miłość do barw, ale w 99% przypadków piłkarze to pracownicy. Rozumiem to i akceptuję.

Rozumiem też, że decyzja o transferze zależy od wielu zmiennych i prawem zawodnika jest decydować się na taki, a nie inny ruch.

Niektórych przypadków jednak nie rozumiem i nie mogę zaakceptować.

Nie rozpaczałem, jak odchodził Szewczenko, Zlatan czy Thiago Silva. Nie płakałem po Pirlo, mimo że poszedł do największego rywala. Bolało dopiero jawne lekceważenie Milanu w jego książce, ale umówmy się, nie ma obowiązku kochania klubu, w którym się gra.

Bonucci jest zaledwie drugim przypadkiem piłkarza, który swoimi decyzjami sprawił, że kompletnie straciłem dla niego szacunek. Pierwszym był Antonio Cassano.

Przypomnijmy może historię, bo to ciekawa sprawa. Milan dwukrotnie pomógł Cassano w bardzo poważnych kłopotach. Pierwsze były boiskowo - dyscyplinarne, czyli wykupił piłkarza z Sampdorii, gdzie był poza kadrą na skutek konfliktu. Milan pomógł Sampdorii uregulować zobowiązania wobec Realu i wziął piłkarza w zimowym okienku transferowym. Piłkarza skłóconego z klubem, nieprzygotowanego do gry, ociężałego, z nadwagą, na dnie. Klub pomógł mu odbudować się fizycznie i Cassano wygrał z Milanem swoje pierwsze i jedyne scudetto oraz superpuchar. W Milanie zawodnik wrócił do wysokiej formy, wrócił do reprezentacji, zaczął grać znów na świetnym poziomie. Bajkę przerwały poważne kłopoty zdrowotne Antonio, który po jednym z meczów przeszedł udar, a następnie zabieg chirurgiczny. Milan leczył go przez pół roku, pomagając wrócić do zdrowia i dyspozycji, co trwało większość sezonu. Późną wiosną Antonio znowu wybiegł na boisko.

Jak za to podziękował? Żądając latem pozwolenia na transfer do Interu. Po czym od razu po transferze zaczął głośno mówić, że nareszcie trafił do wielkiego i poważnego klubu.

W tym momencie pan Cassano przestał dla mnie istnieć. Teraz przestał też istnieć pan Bonucci.

Będąc na dobrej drodze do zostania legendą Juventusu, nagle niespodziewanie przechodzi do Milanu. No spoko, takie przypadki się zdarzają, pisałem wcześniej o romantyzmie. Facet pokazuje się jako twardziel, mówi o odpowiedzialności, męskiej decyzji, nowym rozdziale w życiu, nowym wyzwaniu. Stanowczo odcina się od Juventusu. W Milanie przyjmuje opaskę kapitańską. Chce poprowadzić zespół do odbudowy, chce być przykładem dla młodych zawodników. Spoko.

Potem zalicza pół roku bardzo słabej gry. O ile do młodych, sprowadzonych z innych lig można mieć cierpliwość i zrozumienie, tak od starego wyjadacza, kapitana który miał dawać przykład, należy wymagać więcej. Mimo wszystko dostaje wsparcie i nadal gra, nawet wtedy, kiedy sam wbija sobie piłkę do bramki, albo podaje do przeciwnika i daje mu setkę. Druga runda jest już w jego wykonaniu dużo lepsza, czasami bardzo dobra, ale nie da się ukryć, że to także za jego "zasługą" Milan zawodzi i nie kwalifikuje się do LM, co było celem.

Jeszcze będąc na zgrupowaniu kadry mówi o tym, że zostanie w Milanie, ma swoje zobowiązania, podjął decyzje, ludzie na niego liczą. Już niedługo ich wszystkich uspokoi. Będziemy walczyć, tralalala.

Jedzie z klubem na turniej do USA. Gra w pierwszym składzie.

A potem się okazuje, że już w styczniu (!) rozmawiał z Juventusem i był zdecydowany na powrót. I dziś z uśmiechem na ustach pozuje w koszulce Juve.

Serio, rozumiem motywację finansową. Rozumiem motywację sportową. Gdyby powiedział, że sorry, ale ja chcę grać o najwyższe cele i dlatego idę do Realu czy PSG czy gdzieś, to każdy by to zrozumiał.

Ale wracanie do starego klubu z podkulonym ogonem, po zaledwie roku, po tym jak z hukiem odchodził, jak się od tego klubu dystansował, jak się "angażował" w nowy? To jest mężczyzna? To są te konsekwencje własnych decyzji, ta odpowiedzialność?

Maska twardziela i lidera opadła. Bonucci okazał się za miękki, żeby faktycznie wywrzeć jakiś wpływ na nowy zespół. Nie udźwignął ciężaru, nie pokazał niczego wielkiego w sensie sportowym ani przywódczym. Pokazał za to, że jest słaby, niestabilny emocjonalnie i niezdecydowany.

Ktoś napisał, że jest jak nastolatek, który w akcie buntu organizuje wielką ucieczkę z domu i idzie spać do kolegi w bloku obok, a rano wraca wystraszony i z płaczem do mamusi. Ja mówię, że jest jak stary mąż, który odszedł do nastoletniej kochanki. Nacieszył się, pozaliczał, ale ostatecznie się okazało, że jest za słaby żeby ją zadowolić, nie potrafi stworzyć z nią związku i wraca do żony, jak by się nic nie stało.

Co teraz będzie mówił? Cokolwiek by nie powiedział, będzie to obrażać zarówno Milan, jak i Juventus. No siema, dałem d--y i wracam, bo tu lepiej i bezpieczniej. Fajnie że czekaliście, frajerzy.

Dobry piłkarz, ale ludzki śmieć. Szkoda że odszedł w sensie sportowym, ale po tym w jaki sposób to zrobił, nigdy bym go nie chciał widzieć w koszulce Milanu.

Rzadka umiejętność, doprowadzić do całkowitego zjednoczenia kibiców dwóch odwiecznych rywali. Dziś na Bonucciego k---i większość Milanistów i większość Juventini. I bardzo słusznie. Oczywiście ci drudzy po kilku meczach zapomną, ale mocno liczę na to, że najpierw dadzą mocno pajacowi odczuć, jak bardzo źle postąpił.

#acmilan #milan #juventus #seriea
  • 16
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@jamtojest: Z tego co pamiętam, Bonucci nie chciał wyjeżdżać za granicę, odrzucając nawet wyższe kontrakty, ze względu na chorego syna. Podejrzewam, że tak samo było teraz. Nazywanie go w takiej sytuacji "ludzkim śmieciem" jest trochę nieekskluzywne.
  • Odpowiedz
@antychrust: Trzeba było brać odpowiedzialność za swoje wybory, a nie po pół roku szukać opcji, żeby jako kapitan s--------ć z tonącego okrętu. I to jeszcze wracając do klubu, z którego odchodził z hukiem w atmosferze skandalu.
  • Odpowiedz
@jamtojest: ale może się postara, skoro spekuluje się, że Eliot zaproponował mu jakąś ilość udziałów w Milanie, których się pozbędzie przy sprzedaży klubu, więc mu jest bardzo na rękę by klub z Mediolanu dobrze prosperował i rosła jego wartość na rynku.
  • Odpowiedz
@jamtojest: Kumplu, jak ja lubię te Twoje wpisy! W punkt. Imo, gdyby nie Montolivo, tytuł najgorszego kapitana w historii Milanu miałby w kieszeni. Chociaż w aktualnie większy szacunek mam do Montolivo...
  • Odpowiedz