Wpis z mikrobloga

Cześć Mirki. Chciałbym się podzielić z Wami tym, co ostatnio (tygodnie, miesiące, a może i lata) mi dokucza i nie pomaga normalnie funkcjonować. Może ktoś z Was ma lub miał podobny problem i znalazł jego rozwiązanie.Wpis nie dla #przegryw, ale jak sytuacja będzie dalej tak się rozwijać, to może i ja będę #przegryw.
W dużym skrócie, żeby Was nie zanudzać. Jestem ogarniętym Mirkiem, z żoną, kotami, fajną, dobrze płatną pracą, DG, która jest dla mniej pasją i zajebistym dochodem, pasjami, marzeniami, planami i generalnie git. Ale... No właśnie. Jest coś, co mnie blokuje, czasami paraliżuje, a czasami sprawia, że mam problemy żołądkowe :-). Tym czymś jest strach, lęk, nie potrafię tego nazwać. Chodzi o to, że czasami, ostatnio często, pojawia się we mnie to dziwne uczucie. Kilka przykładów: Wyjeżdżamy z żoną na weekend, to dopada mnie myśl, że rura pęknie i zaleje chałupę. Idę do pracy, dopada mnie myśl, że NAPEWNO nie wyłączyłem żelazka. W ramach DG gdzie muszę być kreatywny i mieć otwartą głowę, zamiast tworzyć i kreować, myśl, która sprowadza mnie na podłogę i nie pozwala funkcjonować. Dochodziło do tego, że martwiłem się/ myślałem o rzeczach na które nie mam wpływu np. KRLD i zamiast mieć to w dupie (bo nie mam na to wpływu) dopadało mnie uczucie strachu, przygnębienia, h-j wie czego.
Taki paraliżujący strach ogrania mnie czasami nawet jak dzwoni telefon - bo zaraz sobie wkręcam film, że u kontrahenta coś się z-----o, że kolejny pożar do gaszenia, że znowu coś. Uczucie nie do opisania.
Pewnie niektórzy z Was mnie obśmieją - Wasze prawo. Ale te lęki, ten wewnętrzny paraliż, strach, powoduje, że nie mogę normalnie, swobodnie funkcjonować. O ironio - jestem pewien, że nikt z moich bliskich, znajomych, przyjaciół nie wie i nie uwierzyłby w to, co się we mnie dzieje. Na codzień śmieszek, heheszki, wieczny banan - a w środku - w głowie gnioty, które mnie hamują i nie pozwalają funkcjonować. Może problem jeszcze nie jest duży, ale k---a może być i tego się obawiam. Powiem więcej - na osi czasu ostatnich lat, widzę ile "dzięki" tym lękom, strachom i h-j wie jakim niepokojom, odpuściłem ważne projekty, kontakty, biznesy i pomysły. To jest nie do opowiedzenia, jak ktoś tego nie przeżył/ nie przeżywa.
Może jakiś mądrzejszy Mirek się wypowie?
Tak, do lekarza ustawiłem się na początek lipca.
#wygryw, #lekarz, #psychologia, #psychiatria, #pomocy
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Dyrektor-Kawa: Brzmi jak nerwica. Standardowo najlepiej udać się do psychiatry i połączyć to z wizytą u psychologa. Psychiatra da Ci leki, które pomogą funkcjonować i przezwyciężyć chorobę a psycholog przepracuje z Tobą problem i powinniście dojść co i jak.
  • Odpowiedz
@Dyrektor-Kawa: najlepiej od razu do psychoterapeuty (no, ewentualnie psycholog, ale terapeuta będzie bardziej pomocny).
Z psychiatrą bym się wstrzymał. Dlaczego? Ta przypadłość nie przeszkadza ci w normalnym funkcjonowaniu. A psychiatrzy w Polsce, niestety, bardzo chętnie wypisują leki. A one miewają swoje efekty uboczne - rozkojarzenie, senność, takie ogólne lekkie otumanienie. Skoro jesteś w stanie mimo tych lęków normalnie funkcjonować, to będą jedynie przeszkadzać w pracy. Chyba, że terapeuta cię odeśle
  • Odpowiedz