Aktywne Wpisy
zwykly_szarak +248
mickpl +57
Ceny najmu tak na oko to już koło 10-20% niżej r/r w zależności od typu lokalu.
Ciekawe czy niedługo najemcy się nie zaczną orientować i nie będzie przerzucania wyższych kosztów życia na landlordów, w sensie obniżasz pan albo się przeprowadzam do tego samego tylko taniej. Pewnie tak.
#nieruchomosci #wynajem
Ciekawe czy niedługo najemcy się nie zaczną orientować i nie będzie przerzucania wyższych kosztów życia na landlordów, w sensie obniżasz pan albo się przeprowadzam do tego samego tylko taniej. Pewnie tak.
#nieruchomosci #wynajem
Był członkiem klubu strzeleckiego zakochanym w wojsku, śmierci i broni palnej oraz białej. Za czasów wczesnej młodości zakradał się do rzeźni w Pcimiu, uczestniczył w zabójstwach bydła i pił krew zwierząt. Podczas powrotu zabijał napotkane zwierzęta. Już w latach szkolnych bawił się i groził rówieśnikom.
21 września 1964 roku dokonał pierwszego ataku. Dwa dni później otrzymano kolejne zgłoszenie gdy znaleziono na Starym Mieście ranną starszą kobietę. Sprawca był śmiały, zaledwie tydzień później (29 września), jego pierwszą śmiertelną ofiarą została 77-letnia Maria Plichta. Została ugodzona w plecy w godzinach popołudniowych bagnetem w kościele sercanek przy ulicy Garncarskiej 24/sióstr prezentek przy ulicy Św.Jana 7 w Krakowie.
Początkowo nie poczuła rany, zorientowała się dopiero w domu z którego wezwała już bezskuteczną pomoc. Mimo tego, że została przeprowadzona w warunkach szpitalnych. Chirurdzy po zbadaniu rany stwierdzili, że kobieta nie ma obrażeń wewnętrznych i podczas krótkiej obserwacji nastąpił zgon. Śledztwa umorzono z powodu niewykrycia sprawcy.
Za cel obierał głównie starsze, bezbronne kobiety, co w czasach PRL-u wywołało w Krakowie falę strachu i psychozy. Skala zjawiska była tak ogromna, że na pogotowie przywożono kobiety z błahymi urazami takimi jak połamanie kończyn, a okazywało się, że mają na plecach ogromne pokrywki od garnków lub blachy, ponieważ wiedziały, że sprawca atakuje od tyłu.
W 1,5 tygodnia Kot postawił na nogi całą milicję i wydawano liczne ostrzeżenia w prasie.
W pewnym momencie za swój cel obrał dzieci.
Drugą jego śmiertelną ofiarą 1,5 roku później (13 lutego 1966) był 11-letni Leszek Cołek wracający z zawodów saneczkowych na Kopcu Kościuszki.
W tym momencie nie było już wątpliwości, że nie był to przypadek i działał z wysoką premedytacją. Wywnioskowano to po ogromnej ilości ran, o wiele większej, niż jest potrzebna do zabicia dziecka (tzw. "nadzabijanie"/"overkill").
W kwietniu 1966 roku zaatakował siedmioletnią Małgosię na ul. Sobieskiego przy okazji jej zejścia do skrzynki na listy. Prawdopodobnie powodem było to, że nie spotkał polonistki na której chciał się zemścić za zabranie noża podczas lekcji, a jak sam mówił "czuł potrzebę zabicia". Dziewczynka miała dużo szczęścia i mimo jedenastu ran zadanych kordelasem miała ogromne szczęście gdyż przeżyła.
To podejście sprawiło, że znacznie zbliżono się do identyfikacji sprawcy, mimo, że niemal zignorowano trafne zeznania i opis Kota przez taksówkarza (stwierdzono, że miały one pobudki prywatne). Analiza była ciężka, ponieważ nie mordował z powodów rabunkowych czy też seksualnych. Zabijał dla dzikiej przyjemności, a jego _modus operandi uległo szybkiej zmianie w momencie, w którym "zaspokoił swoje potrzeby". Prawdopodobnie dla większej przyjemności i utrudnienia wykrycia zmienił typ ofiary i sposób zadawania ciosów.
Po napadach na dzieci zaczęto dogłębnie profilować sprawcę poprzez zeznania środowiskowe na podstawie ubioru gdyż stwierdzono, że jest to jedna i ta sama osoba (głównym znakiem rozpoznawczym była tarcza szkoły na ramieniu). Przełom jednak nastąpił w momencie, w którym na policję zgłosiła się jego bliska znajoma z klubu strzeleckiego (uważał ją za swoją dziewczynę), której kilkukrotnie się chwalił i rzucił się na nią z nożem grożąc śmiercią. Początkowo twierdziła, że to wytwór jego wyobraźni oraz głupi żart. Jednak szybko postanowiła to zgłosić ponieważ opowiedział jej szczegółowo o ataku na dziewczynkę, który później potwierdziła prasa.
Na swoim koncie miał też 4 podpalenia i próby otrucia. Dla rekreacji trucizny w barach i dosypywał je znajomym, usiłował to zrobić sześciokrotnie (ani razu mu się to nie udało).
Po tych zeznaniach ujęto go 14 lipca 1966 roku (w wieku 22 lat), niemal po zakończonych maturach (obserwowano go celowo do nich i pozwolono mu je zdać, prawdopodobnie by wykorzystać ten fakt do udowodnienia, "że jest normalny"). Początkowo nie przyznawał się do zarzucanych czynów (nie zostawiał żadnych śladów, więc udowodnienie winy było utrudnione), a i środowisko nie twierdziło by był do tego zdolny.
Nikt nie wierzył, że młody, miły chłopiec o sympatycznej buzi może być bestią. Wyróżniał się, ale nikt nie przypuszczał, że to może być on. Był nadpobudliwy i ludzie byli pewni, że zaczepienie go może się skończyć agresją. Przeciętny uczeń, lecz pilny (na tyle, że studiował na własne potrzeby podręczniki anatomii długimi godzinami), dlatego też był stawiany za wzór. Wszyscy wiedzieli, że niezdrowo interesuje się bronią, miał dużą kolekcję a jego zeszyty były gęsto pokryte rysunkami broni. Nazywano go w żartach "krwawy Lolo", "Lolo rozpruwacz".
Gdy już przyznał się do popełnionych zbrodni (w wyniku konfrontacji z ofiarami które przeżyły i go rozpoznały) opisywał je w zeznaniach i wizjach lokalnych z niezwykłą dumą i emocjonalnymi szczegółami. Nie krył też zamiarów, planów, widok krwi wywoływał na jego ustach uśmiech jak nic innego. Psychiatrzy stwierdzili, że był klasycznym sadystą, który z zabijania zrobił sobie jeden z najważniejszych celów życiowych.
W zeznaniach powiedział:
Przy badaniach psychiatrycznych odnaleziono typowe dla psychopatów zaniki pewnych części mózgu, inne badania mówią, że miał nieznaczne zmiany psychiatryczne odpowiadające za niepoczytalność, jednak pozwalające na sądzenie jako zdrowego człowieka, świadomego swoich czynów.
Na rozprawie również nie ukazywał skruchy, wręcz przeciwnie - pokazywał jak bardzo go to bawi, jest z tego dumny i nawet machał do znajomych ze szkolnych ławek.
Podczas sekcji znaleziono u niego rozległy guz mózgu (znaleziony również u Charlesa Whitmana) prawdopodobnie odpowiedzialny również za odczuwanie agresji i lęku.
Równy rok później ogłoszono wyrok kary śmierci, jednak w wyniku odwołania został on zmieniony na karę dożywocia. W tym momencie wkroczył jednak Prokurator Generalny i wniósł o rewizję nadzwyczajną. Jej skutkiem było z dniem 17 marca 1968 roku utracenie honorowych praw obywatelskich i powieszenie "Wampira z Krakowa" dnia 16 maja 1968 roku (w wieku 24 lat).
Postać Kota przejawia się w wielu tworach literackich, muzycznych (bardzo rozsławił tą sprawę Świetlicki) i filmach (równie dokumentalnych, jak i inspirowanych jego historią). Najpopularniejszym i zawierającym najwięcej informacji jest "Był sobie chłopiec"_ na podstawie którego powstał ten wpis.
Jeśli któryś z krakusów dotarł do tego momentu to proszę o odpowiedź na pytanie - czy historia Kota w piędziesięciolecie jego stracenia była żywa w mieście i czy ogólnie jest?
#gruparatowaniapoziomu #krakow #historia #prl #kryminalistyka #seryjnimordercy
Pracujesz z takimi ludźmi?
Cóż...przyciągam w jakiś magiczny sposób do siebie ludzi z problemami. Przeróżnymi problemami. Właściwie od zawsze, zarówno w internecie, jak i realnie. Nie tylko wyczuwam że coś jest nie tak, ale po prostu takie osoby same często zagadują.
A poznać mi o tyle łatwiej, że nie osądzam. Staram się zrozumieć drugą osobę. Bez
@Allport: Mogę dokładnie to samo powiedzieć o sobie ;) Nie zliczę ile było takich przypadków.
Też myślałem kiedyś o psychologii, ale życie się inaczej potoczyło. Zostało tylko amatorskie czytanie na ten temat.
Życzę powodzenia,
@whiteglove: wrecz przeciwnie. Psychopata nie ma empatii ale jest swiadomy tego, ze robi zle i wie, ze morderstwo jest zakazane prawnie.
Komentarz usunięty przez autora
@Twinkle:
Gdzieś już to słyszałem na wykopie...
Komentarz usunięty przez autora
@whiteglove: Nie wyklucza się.
Człowiek niepoczytalny nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi.
Psychopata znakomicie zdaje sobie sprawę z tego, co robi, co więcej, bardzo często precyzyjnie to planuje - on po prostu nie widzi w tym, co robi, niczego złego.
Psychopata jest pozbawiony empatii (ale świetnie potrafi udawać uczucia), nie potrafi nikomu
Komentarz usunięty przez autora
@Allport: bo co sprytniejsi próbują udawać zupełnie normalnych i wmiksowywać się w społeczeństwo