Wpis z mikrobloga

Nie trawię tego "łatwego ateizmu", który się co i rusz tu i ówdzie się podnosi, na przykład dziś na Wykopie. Sam mam skomplikowanie z wiarą i jestem co najwyżej teizującym agnostykiem, ale coś mnie odpycha od postawy prezentowanej dziś przez @lakukaracza_ w mocno plusowanym wpisie ( https://www.wykop.pl/wpis/31621147/po-smierci-jest-to-samo-co-przed-narodzinami-czy-p/ ).

Dla mnie ten "zdroworozsądkowo-naukowy" światopogląd to karygodne spłaszczenie świata i naszej egzystencji. Zauważcie, że jakkolwiek większość naukowców światowej klasy jest niewierząca, do antryreligijnej krucjaty przyłączają się tylko nieliczni i zwykle nie ci z pierwszej ligi. Dlaczego? Cóż, może dlatego, że choć uznają opcję ateistyczną za bardziej przekonującą (i często wybierają ją sami), nie widzą niczego skrajnie nieracjonalnego w innych światopoglądach i podchodzą do nich z szacunkiem i tolerancją? Jakkolwiek np. Einstein nie wierzył w Boga religii monoteistycznych, to fascynował się panteistycznym Bogiem Spinozy. Lem też lawirował wokół podobnych koncepcji w "Solaris". A postmoderniści, jak Derrida, odcinają się równo od ateizmu i teizmu.

Co więc (jeśli cokolwiek) przemawia przeciwko tak powszechnemu w cywilizacji zachodniej materialistyczno-scjentystycznemu zwątpieniu, które powoli staje się religią panującą (modelowy może być wpis podlinkowany wyżej)?

Nasz świat jest dziwny. Po pierwsze dlatego że istnieje (czemu jest raczej coś niż nic?), po drugie dlatego, że jest rządzony prawami, po trzecie temu, że materia zdaje się generować świadomość (a nie musiałaby, na co to i po co?), po czwarte wreszcie jest racjonalny, tzn. nasza "zwierzęca" świadomość jakimś cudem potrafi dziwnie głęboko przeniknąć jego naturę.

Na zupełnie innym poziomie - jakkolwiek nasza ludzka racjonalność i nauka zdają się tak mocno ugruntowane, cały ich majestat jest wtórny i mniej realny niż to, co dzieje się w naszej świadomości. Dla przykładu: świat mógł równie dobrze powstać sekundę temu i mogliśmy dostać przekonanie o wartości nauki i jej ustaleniach w postaci wszczepionej. Albo w ogóle nasze doświadczenie może nie być prawdziwe i być zupelnie czymś innym niż nam się wydaje, wszak jest jedyne i niepowtarzalne, wszelkie wnioski nasadzają się na wielu założeniach, jak choćby w zaufaniu w naszą racjonalność i zdolność do trzeźwej oceny własnej sytuacji. Nie ma więc powodu, żeby rzucać się w rozpacz z powodu czekającej na końcu naszej drogi śmierci, bo może nie ma powodu rozpaczać. Już Sokrates twierdził, że nie ma się co bać śmierci, bo nie wiadomo, co znajduje się za jej granicą. Ja na przykład w gorszych momentach uważam, że raczej nic, niż coś, ale nigdy nie mam o tym pełnego przekonania.

Wniosek? Tak jak szkoda życia na nierefleksyjny katolicyzm, szkoda go też na materializm rodem z oświecenia. To nie jest tak, że wszystko przemawia za opcją sceptyczno-niereligijną, choć przemawia wiele (dla mnie głównym problemem jest standardowo teodycea, tzn. pytanie czy pierwsza przyczyna świata jest w ogóle dobra/osobowa, niepokoi też wielkość wszechświata, która zdaje się być w sprzeczności z jego celowością, no i to co widzimy z śmiertelności - czyli rozpad).

Co ważniejsze, to silne przekonanie o skończoności i marnośći naszej egzystencji jest rodzajem szklanego sufitu na szukanie prawdy i samospełniającą się przepowiednią. W życiu trzeba mieć jakiąś choć niewielką nadzieję, żeby móc się rozwijać, gdzieś dążyć i nie poprzestawać na przeciętności. Choćby taką jak egzystencjaliści - i camusowskie znoszenie absurdu. Jest to też potrzebne by nie zobojętnieć moralnie i móc energię, by zmieniać ten świat na lepsze.

Z drugiej strony nie da się już też w dzisiejszych czasach uczciwie utrzymać np. tradycjonalistycznego katolicyzmu, zbyt ciężkie krytyki posypały się na te konstrukcje w ostatnich kilku wiekach. Niektórzy liberalni teolodzy (np. Tillich) uważają klasyczną chrześcijańską konstrukcję teologiczną za główny katalizator ateizacji i swego rodzaju bluźnierstwo - bo nie da się już dłużej bronić koncepcji Boga-jeszcze jednego bytu w świecie, który widzi wszystko i ocenia i czyni ona tylko spustoszenie. Może odrzucenie tej koncepcji nie musi być końcem drogi intelektualnej i teizmu, jak to często się wydaje? Totalny sceptycyzm, co już zauważył Kartezjusz, nie jest możliwy, bo w końcu gdzieś się zatrzymujemy, nie spadamy w nieskończoność - w pewnym momencie zauważymy że istniejemy, że w świecie jest jakaś racjonalność, itp.

Tak więc sapere aude - nie bójmy się być mądrzy :). Byt JEST. Już samo to jest cudowne i na cieszenie się i dziwienie temu powinno nie starczyć nam życia ;).

Wierzący niech czytają filozofię materialistyczno-sceptyczno-wątpiącą (Lukrecjusza, Hume'a, Camusa), krytykę biblijną (Ehrman, Vermes), współczesne ustalenia nauki (neuropsychologia?) itp., bo prawda się obroni - prawda?

Niewierzący zamiast walczyć ze swoim wsiowym proboszczem i obśmiewać stare baby niech zastanowią się, czy nie dziwi ich np. możliwość matematyki i idei (tzw. spór o uniwersalia - można zacząć od Platona), czy nie porusza w nich czegoś współczesna teologia (Tillich, Bonhoeffer), itp .Może wystarczy porzucić "teologię proboszczowską" i sięgnąć do najlepszych momentów w teologii chrześcijańskiej, która mówi, że o Bogu można powiedzieć tylko czym nie jest, a nie czym jest, i że traktowanie go jako jeszcze jednego bytu to bluźnierstwo?

Jest tyle dobrego kątętu na świecie, że naprawdę szkoda marnować swój potencjał i patrzeć nieustannie w dół oraz spędzać czas z głupszymi/słabszymi od siebie. Rozrywka to płocha, życiochłonna. Sam mam tutaj sporo sobie do zarzucenia, bo wyżywanie się na mniej oczytanych dyskutantach jest prostsze, niż kontakt z kimś mądrzejszym (np. przez lekturę jakiejś wielkiej książki).

PS: Jako wstęp do filozofii polecam materiały tego pana - https://www.youtube.com/channel/UCEtxsMx4qsoitFwjBdLU_gA

#ateizm #wiara #katolicyzm #chrzescijanstwo #filozofia #teologia #religia
S.....i - Nie trawię tego "łatwego ateizmu", który się co i rusz tu i ówdzie się podn...

źródło: comment_ZwfCO8D1N0NlO8cgahSWVTvbYMDyKH1W.jpg

Pobierz
  • 52
  • Odpowiedz
Tak więc sapere aude - nie bójmy się być mądrzy :). Byt JEST. Już samo to jest cudowne i na cieszenie się i dziwienie temu powinno nie starczyć nam życia ;).


@Settembrini: Ale gdzie to stoi w sprzeczności do postawy z cytowanego wpisu?
Życie jest, chociaż równie dobrze może go nie być. Po którejś stronie trzeba się opowiedzieć. I tak np. ja jestem ateistą który wierzy w to że ludzie istnieją. Zakładam też że jest to aksjomat i nie muszę nikomu udowadniać że to nie jest symulacja, że nie powstałem sekundę temu. Gdybyś mnie o to poprosił to powiedziałbym, że nie da się tego udowodnić, bo w nieskończoności (tu nasza wyobraźnia) można znaleźć wszystko, nawet to co przeczy samemu sobie, bo tym właśnie jest nieokreśloność. Więc tu nie będzie dyskusji.

Jak słusznie zauważasz "dla Ciebie" takie podejście to jest spłaszczenie naszej egzystencji, a dla Mnie nie. Ja uważam że pewne ramy pomimo tego że ograniczają nas wyznaczając nam pewien cel, dają nam bezmiar humanistycznego podejścia, gdzie pewne wartości uszlachetniają nasz żywot.
  • Odpowiedz
@Settembrini:
Mi się wydaję, że religia jest kwintesencją moralności/etyki. Czymś, co rozwiązuje poważny problem jaki posiada moralność/etyka. Tak podchodząc do tematu, można dojść do jakichś wniosków, pomijając istnienie lub nieistnienie boga, czego zweryfikować się nie da.

Problem jaki posiada etyka czy moralność, to uzasadnienie swojej formy. Dlaczego jedno zachowanie jest etyczne/moralne a drugie nie? Wbrew pozorom nie da się obronić żadnego zachowania jako bardziej etyczne niż drugie, jeżeli zdamy sobie sprawę, że to jak postrzegamy dane zachowanie, wynika z naszego wychowania i kultury w jakiej żyjemy.

Jeżeli ktoś wychowałby się wśród kanibali, to z pewnością nie patrzyłby na morderstwo w ten sam sposób jak my. Być może, dla niego zabicie kogoś aby zaspokoić głód byłoby czymś naturalnym. Nie widziałby w tym
  • Odpowiedz
Co ważniejsze, to silne przekonanie o skończoności i marnośći naszej egzystencji jest rodzajem szklanego sufitu na szukanie prawdy i samospełniającą się przepowiednią.


@Settembrini: tutaj się niestety nie zgodzę. Właśnie wiara w "życie wieczne" motywuje do zaprzestania w samorozwoju, ponieważ daje jasny przekaz: "trzymaj się przykazań, bądź dobry, a choćby ci tutaj nie wyszło, to wszystko otrzymasz w drugim życiu". A brak tej wiary mnie osobiście motywuje do tego, by jednak
  • Odpowiedz
@Settembrini:

podczas gdy "kontynentalni" uważają "analityków" za nieco autystycznych ścinaczy rzeczywistości do tylko tego, co mogą zawrzeć w formułach logicznych.


ja nawet podejrzewałem Russella o solipsyzm xD
  • Odpowiedz
@Settembrini: jak to w filozofowaniu - dużo mądrych słów, mało treści
Czemu niby nie można spłaszczyć problemu religii? Wiadomo, że jest to wymysł człowieka, wiadomo do czego służy, wiadomo dlaczego powstaje. Wszystko jednoznacznie pokazuje, że ludzie marnotrawią czas na zgadywanie, co dany schizofreniczny bożek by chciał, zamiast rzeczywiście rozwiązać swoje problemy moralne i etyczne.
Nie potrzeba wiary do moralności, ba - mogę zaryzykować i bronić stwierdzenia, że religia tylko przeszkadza,
  • Odpowiedz
Dla mnie ten "zdroworozsądkowo-naukowy" światopogląd to karygodne spłaszczenie świata


@Settembrini: I bardzo dobrze, co człowiek to opinia, dzięki temu mamy o czym rozmawiać. Najważniejsze to się nie obrażać tylko dyskutować. Czego wszystkim życzę. :)
  • Odpowiedz
@Settembrini: bardzo, bardzo dobry wpis. Błagam cię, pisz więcej, bo dokładnie tak powinno się mówić o filozofii, a tutejszy sposób dyskusji w tych sprawach przyprawia o ból głowy.
Co do tego

zdaje się generować świadomość (a nie musiałaby, na co to i po co?)

to jest to jeden z moich największych życiowych niepokojów. Jakbyś nie był zaznajomiony, to hasło klucz Orch-OR. Ciekawa rzecz. Mi to brzmiało zrazu, jak szamanizm, ale
  • Odpowiedz
Orch-OR


@akrmzow: Nie spotkałem się, poczytam (o Penrosie coś tam słyszałem oczywiście, m. in. w wykładach prof. Krzysztofa Meissnera).

Ale skoro Ty w takie tematy wchodzisz, to "Atheism" z "Very short introductions" z sąsiedniego wątku chyba nie przyniesie Ci nowych treści ;). To są jednak wstępne książki, w tym przypadku porządkująca takie pojęcia jak ateizm, naturalizm, itp oraz typowe nieporozumienia z tym związane. Niemniej polecam jakieś bardziej szczegółowe pozycje -
  • Odpowiedz
@Settembrini: no nic, przejrzę i tak, choćby po to, by wiedzieć, czy warto ludzikom poleciać.

I jeszcze jedno. Jak zaczniesz szukać o Orch-OR, to najpewniej wpierw natrafisz na "Nowy umysł cesarza". Możesz się rozczarować, bo to niejako jego pierwsze spekulacje w temacie, jeszcze zanim zetknął się z pewnym anestezjologiem, który zapewnił temu zaplecze biologiczne. Jak będę przy komputerze, to poszukam rewizji, którą ci panowie niedawno napisali.
  • Odpowiedz
@akrmzow: Zapoznałem się z tym baaardzo wstępnie.

Ogólnie: gra mi to z moim przeczuciem, że świadomość nie może rodzić się z samej organizacji neuronów, tylko dzieje się "kwantowo" na jakimś niższym poziomie (np. komórkowym).

Nigdy nie wierzyłem - w przeciwieństwie do obecnej mody - że świadomość mogłaby istnieć i w komputerze, jeśli tylko procesowałby podobnie do mózgu. Dużo bardziej przekonuje mnie że musi być oparta na "prawdziwej materii" i tylko ona ma takie właściwości. Tak więc wierzę, że zwierzęta są świadome, ale w to że komputer krzemowy będzie - już
  • Odpowiedz