Wpis z mikrobloga

#kekkaisensen - ostatni odcinek Kekkai Sensen & Beyond i z ciężkim sercem mi się rozstaje z tą serią. Jako, że to drugi sezon, podsumowanie poniżej będzie raczej dość krótkie. Trochę mnie smuci, że nie mamy tak jak w pierwszej serii 40 minutowego finału, a standardowej długości.

Zaczynamy więc tam, gdzie zakończył się odcinek poprzedni, czyli Leo jest pod ścianą gdy chodzi o bezpieczeństwo zdrowia lub nawet i życia jego siostry. Postanawia, że tym razem to on musi się poświęcić i w pewien sposób "ofiarować" ciało oraz przede wszystkim oczy aby ją jakoś tym samym ochronić. Jednak nawet pomimo tej depresyjnej sceny w deszczu mam wrażenie, że znajdzie on sposób aby przechytrzyć złoczyńcę i z pomocą członków Libry się od niego uwolnić. Pierwsza bitwa przegrana, ale wojna trwa nadal. Pozbycie się jednak pasożyta nie będzie łatwe, bo on sam jest całkiem inteligentnym i sprytnym zawodnikiem - okazuje się, że istnieje pewna drobna rzecz, która potrafi umknąć jego uwadze. A jest nią nasza super szybka małpka: Sonic, a jego ruchy potrafi tylko sprawnie śledzić Leo ze swoimi oczami, sprawia to, iż pojawia się drobna iskierka nadziei. Do tego MC wykorzystuje całą swoją wiedzę o Hellsalem's Lot, a ta zrodziła się w bólach, złamaniach, stłuczeniach i licznych innych ranach - wiadomo, że tego typu informacje potrafią się wryć w pamięć.

Po stronie Libry natomiast dowiadujemy się, że nasz bohater tak całkiem nie odszedł bez zostawienia jakiegoś S.O.S. i Klaus szybko łapie, że coś jest nie tak. W tak zwanym międzyczasie Leo próbuje podjąć walki na własną rękę i kupić sobie tyle czasu ile tylko może. Najbardziej mnie ciekawi jednak, gdzie on chowa te wszystkie przedmioty, którymi próbuje się ochronić, łańcuch jeszcze rozumiem, ale butelka Danielsa? Na pewno osiągnął jedną rzecz - jego przeciwnik stracił samokontrolę i pewną przewagę, szczególnie gdy do nich wciąż zbliża się kawaleria z pomocą. Pozostaje mieć nadzieję tylko, że do tego czasu nasz bohater nie zostanie zadźgany na śmierć. Wciąż jednak karta przetargowa w postaci Michelle jest dość mocna... ta jednak również nie pozostaje bierna i sama atakuje napastnika, tym samym go mocno zaskakując. Co wykorzystuje Leo aby samemu zaszarżować i rąbnąć mu kilka razy z dyńki. Tym samym udaje mu się przełamać iluzje villaina i pozbawić go jednego ze zdobycznych boskich oczu jakim dysponował. Owocuje to wściekłym atakiem mierzonym w rozerwanie bohatera na drobne strzępy tak aby na polu walki zostały tylko jego gałki.

W prawie przedśmiertnej wizji wynikającej z utraty całkiem sporej ilości krwi - objawiają mu się wszystkie wydarzenia, mniej lub bardziej wesołe, czy bolesne jakie przeżył odkąd przybył do Hellsalem's Lot, a także pojawia się w jakiś sposób White. Co pozwala znaleźć Leo jeszcze trochę sił i tanio skóry nie sprzedać. Swoją Panie Nakamura, jak ja Pana szanuję za Pańską robotę. A wejście ekipy z Libry to jest absolutnie palce lizać. Szczególnie cios kończący w wykonaniu Klausa - klasa sama w sobie jak to wygląda. Plus bardzo mi się spodobało to wyjaśnienie dla czego Michella nazywa brata Żółwim Rycerzem...

...no i seria nie mogła się skończyć inaczej niż na absolutnym chaosie jakim jest Hellsalem's Lot!

KRÓTKIE SŁOWA NA POŻEGNANIE Z KS&B

Drugi sezon dostarczył mi tego, co brakowało w pierwszej serii - mianowicie skupienie się bardziej na poszczególnych bohaterach niż na jednym, głównym wątku. Taki rodzaj prowadzenia historii pasuje do Kekkai Sensen o wiele, wiele lepiej, nie żebym nie lubił sezonu pierwszego, ale zdecydowanie brakowało mi tam rozwinięcia poszczególnych postaci, pozostawił mnie on z pewnym uczuciem niedosytu i dzięki Beyond został on dopiero zaspokojony. Bardzo miło było wrócić do tego świata i do pracowników Libry oraz przyjaciół Leo z całego Hellsalem's Lot. A i samo miasto nabrało tutaj więcej charakteru i stało się równorzędnym protagonistą co pozostali.

Szczególnie mnie kupiło to jak różne opowieści starał się zaprezentować każdy odcinek - od walki z wielkim kaiju, do dylematów kobiety i matki pracującej, która musi dzielić życie rodzinne z polowaniem na wampiry oraz mafię. Każda z nich wciąż jednak była skąpana w tym samym sosie nieco absurdalnej, chaotycznej, ale zarówno niezwykle szalonej i satysfakcjonującej akcji. Nie da się ukryć, że motywem przewodnim jest "rule of cool" i seria czerpie z tego pełnymi garściami.

Nie mogę też nic zarzucić anime od strony audiowizualnej. Mieliśmy pokazy cudownej sakugi, jak i fantastyczne momenty komediowe z bardzo pomysłowym wykorzystaniem dodatkowych efektów. Dużo ciepłych słów muszę także oddać ekipie odpowiedzialnej za elementy CG - te były wykonane perfekcyjnie, tak dobrze wyglądających teł wykonanych w tej technice nie widziałem chyba jeszcze w żadnej produkcji telewizyjnej. Nie nadużywano tego, ale tam gdzie zdecydowano się już to wpleść, no chylę czoło. Muzycznie ponownie dostarczyło nam sporo soulu, jazzu i trochę rapu - wszystko ponownie jak w oryginalnej serii było świetne i przyjemnie się tego słucha także w oderwaniu od samego anime. Zresztą jakie inne gatunki muzyczne by pasowały lepiej do klimatu Hellsalem's Lot, które jest po prostu "umagicznioną" wersją Nowego Jorku?

Co do openingu i endingu - powiem krótko obydwa to są sztosy. Szczególnie ending ze swoją fantastyczną animacją prezentującą charakterystyczne elementy z każdego odcinka z serii, oglądając go wraz z rozwojem akcji fajnie było wyłapywać kolejne odniesienia i mrugnięcia okiem.

Koniec końców jedyne co mogę jeszcze dodać to, po prostu gorąco polecić jeżeli ktoś jeszcze nie sięgnął po KS&B to znakomita okazja aby nadrobić oba sezony. Ja się bawiłem wybornie i żal mi serce ściska, że muszę się pożegnać z Leo oraz pozostałymi członkami Libry.

#anime #jaqqubizarrecontent
jaqqu7 - #kekkaisensen - ostatni odcinek Kekkai Sensen & Beyond i z ciężkim sercem mi...
  • 2
  • Odpowiedz
@jaqqu7: Troszkę zabrakło mi topowej animacji w tym sezonie, ale to i tak jedna z moich ulubionych serii tego roku. Życzę sobie i wszystkim fanom dobrych anime więcej takich eklektycznych pozycji w przyszłości. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz