Wpis z mikrobloga

Weź tego kettla i pomachaj. Co w tym trudnego? Ot, taki mikrus... osiem kilo bodajże. W sumie tymi małymi szło jako tako, początki wiadomo trudne, forma zerowa i obciążenie robocze, jakiego używam do ćwiczeń tyłka nie urywa. Ale nie da rady inaczej, na siłowni łatwo o kontuzję i to poważną. W sumie... z ludzi, z którymi ćwiczę, to chyba tylko dziewczyny do niektórych ćwiczeń wybierają hantle o wadze równej bądź poniżej dziesięciu kilogramów. Mało kto schodzi do piętnastu kilo, a i to mocno zależy od wykonywanych ćwiczeń. Same "karki" mi się trafiły... najlepsze jest to, że po nich nie widać tej siły. Zanim zgubiłem te swoje kilogramy, to byłem większy od człowieka, który mnie trenuje. Wciąż jestem wyższy i tyle - prawdopodobnie nigdy nie będę miał takiej siły, jak on. Nigdy takiej siły nie miałem i... tak, może trochę mu zazdroszczę, ale przede wszystkim patrzę na niego z podziwem. Wszystkim, których spotkałem na siłowni, winny jestem podziw: za to, że chciało im się zrobić coś ze swoim ciałem. Za wytrwałość i konsekwencję.
Wszystko można zrobić lepiej: można pobiec dalej i szybciej, podnieść więcej i wyżej... tylko trzeba zacząć to robić. Nigdzie nie dobiegniesz, dopóki nie zrobisz pierwszego kroku. Niczego nie podniesiesz, dopóki nie schwycisz sztangi w dłonie. A potem już pójdzie, wystarczy tylko ćwiczyć.
Wystarczy znaleźć powód, by wstać rano o 04:05 i jechać na trening o 06:30, przed pracą, do której i tak się spóźnisz. Ale dotrzesz do niej szczęśliwy i uśmiechnięty. Zmęczony? Nie, niespecjalnie - raczej pełen chęci do życia.

#wyjsciezpiwnicy #silownia #chudnijzwykopem #crossfit
  • 6