Wpis z mikrobloga

22471,55 - 24,20 = 22447,35

Uff, nareszcie coś sensownie pobiegane ( ͡º ͜ʖ͡º)
Plany były inne - wyjazd do Makowa, dziś rano przelot przez Grzechynię... a tu młody tak się rozchorował, że wszystko stanęło na głowie. Nawet dziś rano nie pobiegałem, bo mały tak dawał czadu w nocy że rano zastąpiłem na stanowisku półprzytomną żonę. Szczęśliwie po południu już było lepiej, więc postanowiłem sobie strzelić dwie godzinki relaksu ()
Śniadanie skończyłem o 11, a że nie znoszę biegać z pełnym żołądkiem, to odczekałem dobrych parę godzin i wyruszyłem o 16:30. Cieplutko - niemal 10°C i nadal jasno, ale wziąłem komplet nocnego wyposażenia jako że do zachodu Słońca była tylko godzina. Ulice wilgotne, lekko siąpiący deszcz i w zasadzie brak kałuż - trudno o przyjemniejszą pogodę do biegania ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ruszyłem spokojnym tempem - takim optymalnym, przy którym cały czas czuję wysiłek ale też nie na skraju wyczerpania. Ku mojemu zaskoczeniu, szło nienajgorzej - i tak minuta po minucie nadrabiałem kolejne metry.
Fajnie widać, jak wiele zależy od samopoczucia, pogody i przede wszystkim od trzymania równego tempa – dystans półmaratonu miałem zaliczony czasie 1:43, czyli 5 min szybciej niż cracovia półmaraton tydzień temu. A tutaj przewyższeń było zauważalnie więcej, a i spokojnie miałem jeszcze rezerwy mocy, patrząc na spokojny puls...
Jutro rano raczej nie pobiegam, oby we wtorek była znośna pogoda, bo zaczyna mnie wkurzać ten październik.

#sztafeta #biegajzwykopem #bieganie #enronczlapie #ruszkrakow
enron - 22471,55 - 24,20 = 22447,35

Uff, nareszcie coś sensownie pobiegane ( ͡º ͜ʖ͡º...

źródło: comment_2Woqb6PoXWtYkKBUmAYMVldaf5ot4CA7.jpg

Pobierz
  • 15
@enron: Toż to dla Ciebie to jak bieg w środku nocy! ( ͡º ͜ʖ͡º) Elegancko ʕʔ


@Kinja: nocne biegi są dość wygodne, bo nie ma stresu że trzeba wracać i lecieć do pracy - w sumie dziś mógłbym i 30 pobiec, ale widziałem SMSy od żony że młody znowu gorączkuje. Trochę mi się tylko oberwało, że obiad jem o 21 ;)
@enron: szukałem info o międzyczasie na półmaraton i muszę przyznać, że czasami to można się srogo wkurzyć. Tydzień temu marność nad marnościami (no, kurde, bo jeśli z zapasem na treningu biegasz pięć minut szybciej, to jak to nazwać?) w Krakowie, a dzisiaj lajcik, 24 km, fajne tempo, dobre samopoczucie. Dobrze to widzieć! : )