Wpis z mikrobloga

Od razu uprzedzam, że będzie długo

TL;DR


To zacznę od tego, że żaden ze mnie samiec alfa, ale też nie spierdoks piwniczanin. Ot normik jakich wiele, powtarzalny płatek śniegu.
Poznałem dziewczynę jak miałem 20 lat, ona wtedy 17. Po prostu uderzyło w nas jak piorun z nieba, przypadkiem przyszła znajoma znajomego i zaraz jak to panczury siedzieliśmy na murku cmentarza i rozmawialiśmy o muzyce. Tak po prostu. Potem poszło samo, totalnie naturalnie po tygodniu byliśmy już ze sobą. Byliśmy najszczęśliwszymi gówniarzami na świecie, przysięgam. Ona była taka fajna, alternatywna, w moim typie, miała coś do powiedzenia. Ja też jej imponowałem. No po prostu bajka, wspólne imprezy, szpanowanie sobą nawzajem, mój pierwszy samodzielnie wynajmowany pokój, pierwszy seks bez strachu przed przyłapaniem, jak to gówniarze. Bajka.

Ale był taki problem, że ona (sierota) mieszkała z siostrą i jej mężem alkoholikiem. W domu ciągle zadymy, wrzaski, bicie, rzucanie talerzami. Więc za punkt honoru postanowiłem wyciągnąć ją z tego, tak bardzo mi na niej zależało. Na tamten czas zarabiałem 1500 zł w pierwszej pracy, za pokój płaciłem chyba 700 zł, ale postawiłem ultimatum – albo mieszka ze mną, albo zgłaszamy to wspólnie do sądu rodzinnego. I tak miesiąc przed osiemnastką zamieszkała ze mną. Ja dość szybko dostałem podwyżkę, więc wynajęliśmy dwupokojowe mieszkanie, jej został rok do matury (technikum).

I tak sobie żyliśmy w tym dwupokojowym mieszkanku, mieliśmy dwa kotki nawet, zapraszaliśmy znajomych na obiad, no bajka, bajka, bajka.
Trochę się zaczęła #!$%@?ć z tą nauką więc prosiłem, błagałem, obiecałem, że opłacę korki, ale gdzie tam, jakoś jej to nie szło. W ogóle od kiedy pamiętam to zawsze miała dziwne styki – budziła się w nocy z krzykiem, często była smutna albo rozdrażniona bez powodu, w domu raczej mało robiła, ale w zasadzie ja poza gotowaniem (co uwielbiałem robić) to też raczej się nie garnąłem do sprzątania Ona się tłumaczyła tym, że brakuje jej rodziców i czuje się niepewnie – rozumiałem to.
Przyszedł czas matury i o ile Polski i Matmę zdała, tak do obcego i egzaminu zawodowego nawet nie podeszła. Tłumaczyła się, że ona totalnie nic nie umie i boi się ośmieszyć, więc nawet zagroziłem, że jak nie podejdzie to ją zostawię, no a jak nie zda to trudno, nic się nie stało. No i nie podeszła.

Jak się domyślacie nie zostawiłem jej. Za to zostawiłem swoją pracę (1,5 roku w logistyce) i wyjechaliśmy do tego słynnego jUKeja. Po prostu sprzedaliśmy wszystko co mieliśmy, ucałowałem mamę i wsiedliśmy w samolot. Tam łapałem jakieś gównoroboty w McDonalds, magazyn, pakowanie na taśmie, a docelowo szukałem pracy w logistyce – no polubiłem ten zawód po prostu. Ona w tym czasie również gównoroboty, ale zmieniane średnio co 3 dni. Albo nie ma pracy dzisiaj. Albo coś się #!$%@?ło na taśmie i ma 3 dni wolnego. No więc znowu daję około 80% do wspólnego budżetu, no ale już zaraz wystartuje nowa linia i będzie praca więc jest spoko, dajemy radę.
No i dostałem tą pracę, pensja od razu x2, służbowy laptop, iPhone 6 żebym miał z czego dzwonić (wtedy miał z miesiąc), robota fajna, raczej bezstresowa, nikt nie pogania, no idealnie.
A ona zaczyna płakać, że nie może się odnaleźć, że słabo zna język, że za domem tęskni, że nie daje rady w pracy. No ja też tęsknię, ale wytrzymajmy jeszcze parę miesięcy, będzie lepiej.

No i było bo dostałem propozycję stałego kontraktu po 3 miesiącach, służbowy samochód, własne biuro i stanowisko managera. To było zaraz przed świętami Bożego Narodzenia, zaraz po świętach miałem przyjść do nowego biura. Ale ona wpadła w tak głęboką depresję, nie wychodziła z łóżka, do pracy nie chodziła, praktycznie nie wychodziła z pokoju, płakała cały czas. Uwierz mi, że gdyby ktoś płakał przez 5 miesięcy bez przerwy to można ześwirować, szczególnie że stawałem na głowie, żeby jej pomóc. Lekarze, cuda wianki, nic nie pomaga. W końcu zapadła decyzja, że wracamy. Wspólna decyzja, tłumaczyłem sobie, że też tęsknię za domem. Ale prawda jest taka, że nie mogłem znieść jej płaczu. Wspominałem, że zaręczyliśmy się w międzyczasie?

Dwa tygodnie (święta) odpoczywaliśmy u moich rodziców, później padła spontaniczna decyzja, że wyjeżdżamy do #wroclaw bo czemu #!$%@? nie? No to wynajęliśmy mieszkanie w ciemno i pojechaliśmy. Tutaj również na początku call center razem, potem poszedłem pracować jako listonosz, a po miesiącu znalazłem pracę w logistyce, gdzie pracuję do teraz (2 lata prawie). Ona w tym czasie zaliczyła swój najdłuższy etat w życiu – Piotr i Paweł – kasjer sprzedawca – 3 miesiące. A poza tym wszędzie darmowe okresy próbne. Więc zaczęły się problemy z kasą, tutaj już nie byłem w stanie zapłacić za mieszkanie i utrzymać dwóch osób. I zaczęło się pożyczanie – od moich rodziców, od jej sióstr, od przyjaciół, od wszystkich. Było #!$%@?, cały czas od 10 do 10, a często do 1 a resztę trzeba było jakoś kombinować, żeby coś zjeść.

Warto też dodać, że cały ten czas zdarzały się jakieś chore jazdy typu cyrki przy znajomych, darcie mordy o byle co (dosłownie), sceny zazdrości i generalnie szeroko rozumiane pato w #!$%@?. Ale cały czas było wytłumacznie, że zły dzień, że problem z pracą, że nie ma hajsów (no ja też miałem nerwy w strzępach przez to). I coś we mnie pękło pewnego dnia. Po prostu odszedłem. Po 4 latach odszedłem od mojej narzeczonej, wypowiedziałem umowę na mieszkanie i po prostu się rozstaliśmy. I wiecie co?
#!$%@?ło mi wtedy. Stałem się #!$%@? zwierzęciem spuszczonym ze smyczy, non stop imprezy, chlanie, nigdy za mało, zarwijmy do wtorku #!$%@? przecież nie musimy spać. Nie jestem przystojny, powodzenia nie mam jakiegoś dużego u kobiet, ale byłem na tyle oślepiony tym szaleństwem, że udało mi się ustawić 3 dziewczyny na friends with benefits i bolcowałem je 3 na zmianę. Chciałem nawet ustawić nas razem (wiedziały o sobie nawzajem), ale mi się nie udało, może i lepiej.

No i po paru miesiącach poczułem, że wreszcie ciśnienie ze mnie zeszło. Że może jednak potrzebuję kogoś przy sobie, może czas się ogarnąć? Więc zacząłem szukać dziewczyny, takiej na poważnie, do której mogę się przytulić, zaufać jej, porozmawiać jak z przyjacielem. Próbowałem portali typu #tinder #badoo, chodziłem na randki, zaczepiałem obce dziewczyny, dostawałem numery i spotykałem się z nimi. Moja magiczna bariera to miesiąc. Po miesiącu się pieprzyło bo żadna z nich nie była nią, moją narzeczoną którą tak kochałem. Tak bardzo za nią tęskniłem.

Kiedyś przez przypadek byliśmy na tej samej imprezie. #!$%@?śmy się obydwoje i zaczęliśmy się całować. Tak bardzo mi jej brakowało. Tej nocy miałem najlepszy seks w moim życiu, nie chciałem jej wypuścić już nigdy. I oczywiście wróciliśmy do siebie. Przekonała mnie, że jest już inną osobą, bardziej luźno podchodzi do życia. Uwierzyłem. I było inaczej, serio. Nie było scen, nie mieliśmy wspólnej kasy (swoją drogą pierwszy raz w życiu miałem jakieś poważniejsze oszczędności) i było zupełnie inaczej.

I teraz proszę się trzymać, bo będzie #!$%@? hardcore.

Źle się czuła więc poszła do lekarza i okazało się po badaniach, że przez wypadek, który miała w dzieciństwie uaktywniły się komórki rakowe powodując nieuleczalnego raka mózgu.
Nasze życie się zawaliło. Na początku próbowałem być silny, mówiłem, że jest jeszcze nadzieja, że poradzimy sobie z tym razem. Później płakałem sam. Tygodniami. Później płakałem z nią, nie miałem już siły. Psychicznie byłem wrakiem człowieka, musiałem wychodzić do toalety w pracy, bo miałem ataki paniki. Wysiadałem z tramwaju, żeby płakać, pobiec, ze wściekłości #!$%@?ć w ściany. To był koszmar.
Ale później było jeszcze gorzej, bo okazało się, że zaszła ze mną w ciążę, ale poroniła. Tak bardzo pragnąłem dziecka i już byłem ojcem, ale dziecko umarło. Uwierzcie mi, że pochowałem je w myślach i przeżyłem najstraszniejszą żałobę w moim życiu. Naprawdę byłem już poza skrajem załamania nerwowego, pytałem Boga, dlaczego tak mnie karze, dlaczego zabiera mi wszystko co kocham?

I wiecie co się okazało?
Że ani raka, ani dziecka nigdy nie było. Tak się bała, że zostanie sama, że zmyśliła to wszystko wmanewrowując w to mnie i naszą wspólną przyjaciółkę.
Byłem w tak ciężkim szoku, tak bardzo w to wszystko nie mogłem uwierzyć, że po prostu jej wybaczyłem. Myślę, że do teraz po prostu jestem zablokowany i nie dopuszczam do siebie myśli, że ktoś mógłby być takim potworem, żeby manipulować ludźmi w ten sposób. Chyba po prostu nie wierzę, że to jest możliwe.

Za to ostatniej soboty w nocy postanowiła popełnić samobójstwo.
Nie udało jej się to i wylądowała na toksykologii, a po konsultacji psychiatrycznej zapadła decyzja, aby przenieść ją na oddział psychiatryczny gdzie będzie poddana leczeniu. Stwierdzono u niej depresję, nerwicę lękową i borderline. Jutro przenoszą ją z toksykologii.

Jadę do niej jutro. Bardzo potrzebuje czyjegokolwiek wsparcia, a każdy poza mną się od niej odwrócił. Bardzo chcę z nią zerwać wszelki kontakt jak tylko wyjdzie ze szpitala, chcę zapomnieć o tych sześciu latach które były dla mnie nie kończącym się koszmarem. Ja po prostu nie potrafiłem zostawić kogoś kto jest w potrzebie samemu sobie. Dzisiaj zadzwonili do mnie rodzice. Opowiedziałem im wszystko, bo nie wiedzieli o niczym od momentu zachorowania na raka. Powiedzieli, że są ze mnie tak dumni, że gdyby mogli to postawiliby mi pomnik. Przyjaciółka o której wspomniałem, która wie o wszystkim od początku napisała mi to [screen attached].

A ja mam ochotę się zabić. Nie mogę uwierzyć w to jak zmarnowałem swoje lata młodości. Jak bardzo niebezpieczna może być miłość?
Chciałbym, żeby to był zwykły #bait, ale to historia, która przydarzyła się mi, przydarzyła się naprawdę. Są gorsze rzeczy na świecie, ludzie cierpią dużo bardziej, ale jestem rozpieszczonym dzieckiem pierwszego świata i to dla mnie o wiele za wiele. Chcę zacząć żyć od nowa.

#truestory #sadstory #zwiazki #tfwnogf #tfwgf #samobojstwo
MrDerinq - Od razu uprzedzam, że będzie długo

TL;DR
SPOILER

To zacznę od tego,...

źródło: comment_mDHJPPoFeVXME3lLRIoKlKMsfdU64Z63.jpg

Pobierz
  • 109
@ostrvljanka: Nie napisałem nigdzie, że jest stracona, do niczego. Napisałem, że nie mam już siły tak żyć i to znaczy dokładnie tyle... Z drugiej strony gdybym odbierał to tak surowo jak u normalnej osoby (nie chorej) to historia skończyłaby się mniej więcej w 1/3 tekstu. Ja rozumiem do czego zmierzasz, ale całe te wypociny mają na celu pokazać jak trudno to osiągnąć i skłonić do refleksji czy warto.
@MrDerinq: Miałem do czynienia z dziewczyną, która zachowywała się bardzo podobnie (aż chciałoby się zapytać, jak Twoja kobieta miała na imię ;) ) - aż takich rzeczy mi nie robiła, jak rak mózgu i poronienie, i też bez patologicznych wyzwisk, ale zmyślała podobne historie. Z takimi ludźmi nie da się żyć, a po jakimś czasie czujesz się jak gówno, dokładnie jak sam opisałeś. To nie są osoby do związku