Wpis z mikrobloga

Kisnę z tych wszystkich płaczących, jaka to szkoła była zła, bo przymus i stresy.

Ojej, jakie to było straszne, że trzeba było chodzić pod przymusem i za darmo, wszyscy nauczyciele byli kretynami i nie nie potrafili, wszyscy koledzy i koleżanki byli głupi i wredni, a w ogóle to wielki stres bo kartkówki i trzeba się było uczyć. A najgorsze to te WFy, kto to słyszał skakać przez kozła albo grać w piłkę i się pocić?? OMG LOL

Oczywiście wszyscy ci krytycy to freethinkerzy jak z mema poniżej. Każdy z nich zaraz po uwolnieniu się z okowów opresyjnej, ogłupiającej i tępiącej ich potencjał i indywidualizm szkoły osiągnął natychmiastowy sukces. Zostali programistami 15k, wynalazcami, innowatorami. Każdy z nich pracuje na własny rachunek i jest sam sobie sterem, wędkarzem i rybą, pracuje kiedy chce, a jak nawet na etacie, to zmienia pracę kiedy chce, bo jest tak zajebisty, że wszyscy go chcą. Zwiedza świat, jak mu się znudzi Bangkok to leci do Port Au Prince i tam mieszka, pracuje i dyma panienki. Szkoła próbowała to w nich zabić, ale oni się nie dali.

U nas, zwykłych ludzi, tych zmanipulowanych owieczek idących za stadem, świat wygląda trochę inaczej. W szkole było spoko, bo jak miało być. Szło się spędzić parę godzin z grupą kumpli. Były jakieś tam lekcje, trzeba się było uczyć mniej lub więcej, jasne że tak. Były nawet kartkówki czy klasówki. Czasem się wściekaliśmy, czasem mieliśmy konflikt z nauczycielem, który nas nie rozumiał, ale to jak wszędzie, bywają gorsze i lepsze dni, fajni i mniej fajni ludzie. Generalnie było spoko, naszym jedynym problemem było to, że będą dwie godziny matematyki z rzędu, albo że zapomnieliśmy zeszytu do historii. Potem się szło do domu i za chwilę wychodziło znowu. Były gry, była piłka nożna, były imprezy, wypady ze znajomymi, poznawało się nowych ludzi, próbowało nowych rzeczy. I znowu głównym problemem było to, że trzeba było wrócić do domu tak, żeby nie było przypału ze starymi.

No stres w #!$%@?.


Nie to, żeby teraz było jakoś strasznie źle. Nie o to chodzi. Ale jednak trzeba ogarniać te wszystkie rzeczy, które kiedyś miało się w dupie. Pozostał nadal ten sam obowiązek, kiedyś szkoły, dziś pracy. I zazwyczaj trzeba kogoś słuchać, jak nie szefa, to przynajmniej klienta. I niektóre rzeczy trzeba robić nawet, jak się nie chce. Takie życie. I czasem trafi się jakiś zjeb oderwany od rzeczywistości. Ale poza tym trzeba też zapłacić rachunki, zająć się domem, zrobić zakupy, ugotować obiad, iść z psem do weterynarza, zaprowadzić dziecko do przedszkola, pomóc rodzicom czy dziadkom, wezwać hydraulika do zepsutego kranu w łazience, zrobić przegląd instalacji przed sezonem grzewczym, wymienić ten wahacz w samochodzie, jechać kupić nowe garnki do kuchni, bo te już podniszczone, skosić trawnik, posprzątać garaż, wymienić żarówkę w przedpokoju itd. Nie mówię nawet o zajmowaniu się chorym dzieckiem, o opiece nad przykutym do łóżka staruszkiem dziadkiem, o kolejnym dedlajnie w pracy, o czepiającej się o pierdoły skarbówce, o załatwianiu kredytu inwestycyjnego dla firmy, o szukaniu nowego mieszkania, bo właściciel wypowiedział umowę, o pójściu na następny kurs doszkalający, bo branża tego wymaga, o zalaniu sąsiada, o walce o wypłatę odszkodowania za rozbite auto i milionie innych normalnych rzeczy.

A ci z nas, którzy mają mniej szczęścia i np. są bezrobotni, są właśnie zwalniani, męczą się w gównopracy za 1200 zł, mają długi, mają horom curke i to nie na grypę, tylko na raka?

... i gdzieś między tym czas na własne zainteresowania i pasje, na treningi, siłownię, piłkę, grę w zespole, czytanie książek, układanie puzzli, malarstwo, garncarstwo, walenie kapucyna na czas, pisanie poezji, bycie wykopowym trollem.

Ale nie tam, kiedyś to był prawdziwy stres, bo były niezapowiedziane kartkówki i prawdziwe problemy, bo był WF na pierwszej lekcji, a pani od historii była głupia.

I to nie ma nic wspólnego z tym, czy ktoś jest #przegryw w życiu czy #wygryw. Po prostu dorosłe życie generuje nieporównywalnie więcej zajęć, obowiązków i mimowolnych problemów, niż szkoła.

Chyba, że jesteś #feuernaemigracji


#szkola #praca #zycie #oswiadczenie #rozkminy
Pobierz jamtojest - Kisnę z tych wszystkich płaczących, jaka to szkoła była zła, bo przymus i...
źródło: comment_dNi8aadcczZGI8ZmxCETHVhZZCFBW05z.jpg
  • 36
@jamtojest: nie zgadzam się z tym.
Chemia mi się potem też nigdy nie przydała, dodatkowo akurat z chemii mieliśmy najgorszą nauczycielkę a mimo to chemii wcale źle nie kojarzę. Kilka osób mimo że po matfizie poszło na medycynę więc ta chemia miała sens.
Polski zabierał kolosalne ilości czasu, dodatkowo było ciągłe widmo matury która czekała jak Sąd Ostateczny a nie widzę żeby cokolwiek z tego się komuś przydało.
Nie wiem czy
@aardwolf: Zasób słów, związków frazeologicznych, umiejętność opisywania czegoś, budowa zdania, choćbyś jej nie umiał wytłumaczyć nazwami, znajomość wielu innych zabiegów stylistycznych - to wszystko i wiele więcej bierze się z omawiania wierszy i lektur w szkole. Oczywiście między innymi, ale głównie stamtąd.

Tylko z tego co piszesz, mieliście jakieś zaburzone proporcje i za dużo polskiego w stosunku do innych przedmiotów, oraz być może nadgorliwego nauczyciela.
@gordonshamway: Ale ja nigdzie nie napisałem że tak nie jest i w pełni się z tym zgadzam. Ale takie demonizowanie szkoły, że hurr durr, było tak straszliwie, bo były kartkówki i nauczyciele tacy źli i w ogóle wydaje mi się strasznie zabawne. Obiektywnie patrząc, dorosłe życie to znacznie więcej obowiązków i znacznie większa odpowiedzialność za znacznie więcej spraw. To, czy jest to przyjemniejsze to już inna sprawa, ale robienie ze szkoły
dorosłość ma taki plus że możesz przestać zajmować się rzeczami które kompletnie Cię nie interesują.


@aardwolf: wprost przeciwnie, masz 300 rzeczy więcej, którymi musisz się zająć. Zasadniczo dla 99,9% ludzi dorosłość to robienie czegoś przymusowo jako obowiązek, dokładnie jak w szkole, plus dodatkowo wszystkie te rzeczy, które robili za człowieka rodzice, również przymusowo.
@jamtojest: Czyli jak nie podobało mi się w szkole i teraz mam znacznie lepszy komfort psychiczny to nie mam prawa narzekać? xD

Wiele ludzi miało stresującą sytuację w szkole bo byli dobrymi uczniami i ciążyła na nich presja psychiczna by zostali kimś w życiu a to w praktyce oznacza dobrze napisaną klasówkę. Niektórzy też byli odrzuceni przez klasę a to nie poprawia komfortu psychicznego. A teraz gdy już wykonują jakiś zawód