Wpis z mikrobloga

Czas na kontynuację mojego poprzedniego wpisu, a mianowicie historii Wielkiego Marszu Navajo. W tej części skupimy się na zarzewiu konfliktu pomiędzy europejskimi najeźdźcami, a zamieszkującymi surowe, pustynne tereny Indianami. Jednocześnie przekonamy się, jak szybko potrafi być zerwany dopiero co podpisany traktat pokojowy - ale o tym za chwilę ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Część I - spotkanie z Armią Stanów Zjednoczonych oraz narastające konflikty.

Pierwszy kontakt Navajo z Armią USA nastąpił przypadkowo i miał miejsce w 1846 roku w trakcie wojny amerykańsko - meksykańskiej, kiedy to generał Stephen Kearny zaatakował miasto Santa Fe na terenie Meksyku. Po podbiciu miasta, siły "amerykańskie" rozpoczęły przemieszczenie się w kierunku centrum Meksyku, wkraczając coraz głębiej na terytoria Navajo, okazyjnie pacyfikując ich zbrojnie.

Po kilku mniejszych i większych bitwach z tubylcami, 21 listopada 1846 roku w Bear Springs doszło do podpisania pierwszego traktatu pokojowego pomiędzy ludem Navajo a siłami USA. Podpisanie go nie przyniosło jednak zbyt wielkich efektów - obie strony często naruszały jego postanowienia. Amerykanie widzieli w Navajo dobry materiał na potencjalnych niewolników, których to można byłoby wykorzystać przy ciężkich pracach, a Indianie odwdzięczali się uporczywymi podjazdami oraz uprowadzaniem zwierząt hodowlanych.

Niedługo po tym wydarzeniu, wojna pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem zakończyła się. W jej wyniku Meksyk utracił ponad połowę swojego terytorium (które to zamieszkiwała znaczna część Navajo) na rzecz USA. Kwestia Navajo oraz właściwie martwego traktatu pokojowego wciąż jednak pozostawała nierozwiązana, a wizja zbrojnych napadów Indian tuż po zakończeniu ciężkich działań wojennych nie napawała optymizmem.

Sprawę tę postanowiono rozwiązać (jak się za chwilę okaże, wybitnie nieudolnie) 3 lata później, 16 sierpnia 1849 roku. Wtedy to siły zbrojne Stanów Zjednoczonych, dowodzone przez pułkownika Johna Washingtona wyruszyły na ekspedycję wgłąb terytorium Navajo. Jej celem było w założeniu przeprowadzenie rozeznania oraz zmapowanie terenu.

Pod koniec miesiąca, po ponad dwóch tygodniach eksploracji nieprzyjaznego terenu, ekspedycja zaczęła mieć problemy z dostępem do wody oraz żywności. Postanowili oni splądrować pola kukurydzy należące do Indian, co, jak się domyślacie, nie pozostało bez ich odzewu. Washington postanowił załagodzić powstałą sytuację poprzez wynegocjowanie spotkania pokojowego z tubylcami, których to interesy miał prezentować Narbona, jeden z najbardziej wpływowych i szanowanych Navajo. Spotkanie miało nastąpić w Kanonie De Chelly, jednym z najbardziej symbolicznych miejsc dla zamieszkujących ten teren Indian.

Kilka dni później doszło do spotkania obu stron. Traktat pokojowy miał zagwarantować Navajo „dotacje oraz inne hojne i humanitarne środki, które będą uważane za stosowne i odpowiednie", w zamian za możliwość budowy fortów oraz osad handlowych na ich terytoriach. Po podpisaniu traktatu doszło jednak do niespodziewanej, tragicznej w skutkach potyczki, której to powodem był... koń.

Jeden z żołnierzy armii amerykańskiej oskarżył Indian o kradzież konia, którego zauważył u członków plemienia obecnych na spotkaniu. Koń ten był łudząco podobny do tego, który został uprzednio uprowadzony oddziałowi. Dowódca oddziału poparł żołnierza oraz zażądał jego zwrotu.

Jeździec Navajo, będący właścicielem owego konia, postanowił oddalić się z miejsca spotkania, co jeszcze bardziej zagęściło, już niezbyt pokojową, atmosferę. Amerykanie postawili ultimatum - koń wraz z jeźdzcem powraca, albo zostanie użyta siła. Tubylcy odmówili.

Rozległy się strzały. Indianie widząc swój brak szans w walce przeciwko liczniejszemu i lepiej uzbrojonemu przeciwnikowi postanowili ratować się ucieczką. Kilku Navajo padło martwych - wśród nich znalazł się Narbona, który to prezentował Navajo w trakcie spotkania. Jego śmierć znacząco wpłynęła na nastroje wśród plemion. Wodzowie, tacy jak Manuelito, którzy optowali za zmasowanym oporem wobec najeźdźców, zyskywali coraz większe poparcie.

Dalsze walki stały się coraz bardziej zaciekłe. Pod coraz większym naporem sił USA, oraz po druzgocących suszach i surowych zimach, Navajo zaczęli stopniowo poddawać się oraz ulegać żądaniom Amerykanów.

Jednym z nich była gwałtowna, przymusowa relokacja plemion Navajo do rezerwatu Bosque Redondo w Fort Sumner w Nowym Meksyku.

cdn.

#historia #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #indianie #indianskieopowiesci #gruparatowaniapoziomu #usa
  • 2