Wpis z mikrobloga

I oto kolejny #kacikpracodawcy – szybciej niż myślałem. :)
Na początek krótka historyjka, jako wstęp do tematu.

Pomagam znajomemu w wyborze leasingu. Prosta sprawa, można przebierać w ofertach. Znajomemu zaproponowałem mój leasing, on za to dostał ofertę od osoby współpracującej ze sprzedawcą.
Pierwsza oferta od strony sprzedawcy: 110%. Oferta mojego leasingu: 109%. Kontroferta: 108,5%.
Oferta mojego leasingu: 108,1%. Kontroferta: 107,95%.
Mówię znajomemu – słuchaj, wiem, że każdy grosz się liczy, ja bym jednak sugerował wybór mojego leasingu. Dobrze mi się z nimi współpracuje, w przypadku problemów wszystko mogłem wyjaśnić bezpośrednio z moim doradcą, nigdy nie musiałem wisieć na infolinii. Znajomy – „racja, szczególnie, że o tym drugim leasingu słyszałem raczej negatywne opinie. Ok, zgadzam się, szczególnie, że różnice w cenie są znikome.”

Znajomy przekazał tę informację drugiej firmie po czym otrzymał ofertę na… 106,5%. Przesyłam ją do „mojego” leasingu – tylko 107,5%. Niżej nie mogą zejść. Rozmawiam z moim doradcą i nie mogę zgodzić się z niektórymi argumentami, na ich korzyść. Przypomniał mi np. sytuację, w której zapomniałem przesłać skan ubezpieczenia samochodu. Według tabeli opłat takie zapominalstwo kosztuje 200 złotych. Dzięki temu, że miałem bezpośredni kontakt z doradcą, wszystko udało się odkręcić w dwóch emailach. Prawdopodobnie w innej firmie musiałbym wisieć godzinę na infolinii, rozmawiać z niekompetentną osobą, a i tak pewnie musiałbym za moje gapiostwo zapłacić.

Porozmawiałem uczciwie ze znajomym i przekonałem go, aby nie patrzył wyłącznie na całkowitą cenę leasingu i dodatkowe koszty. Warto zapłacić więcej za dobry sen i za świadomość tego, że w razie jakichkolwiek problemów będzie miał z kim o tym porozmawiać. Warto zacząć współpracę ze sprawdzoną firmą, rekomendowaną przez znajomego. Znajomy się zgodził i wybrał droższą ofertę.

Klienci nie zawsze wybierają daną usługę lub produkt ze względu na cenę. Jest dużo powodów dla którego klient chce skorzystać właśnie z usług twojej firmy. Może sprawnie odpowiadasz na wszystkie wątpliwości? Może twoją usługę coś wyróżnia? Może klient dokonuje zakupu tylko przez wzgląd na ciebie – np. dobrze mu się z tobą rozmawia? Może masz przekonującą stronę internetową a może masz biuro niedaleko jego biura? Może sprawdził opinie w Internecie albo ktoś zarekomendował twoje usługi?
Co by to nie było – coś cię wyróżnia i klient już osiągnął pewną korzyść. Dlaczego miałbyś mu zatem dawać od razu niską cenę? Jeżeli wiesz, że jesteś w czymś dobry lub twoja usługa lub produkt jest dobrej jakości – ceń się. Oferując niskie ceny utrudniasz sobie życie.
Niskie ceny oznaczają mniejszy zysk przy tym samym nakładzie pracy. Niskie ceny przyciągają klientów, którym zależy na niskich cenach – a na takich klientach ci nie powinno zależeć. Co gorsze – klient, którzy w pierwszej kolejności patrzą na cenę, poleci cię znajomym, którzy także będą patrzeć głównie na cenę. Czy nie lepiej mieć klientów, którzy są w stanie zapłacić więcej bo doceniają jakość/obsługę/trwałość/cokolwiek i polecą cię podobnym do siebie klientom? Właśnie z tego powodu przekonałem znajomego, żeby nie patrzył tylko na cenę – niższa cena oznacza to, że firma leasingowa zarabia mniej, co musi się odbić na innych czynnikach (np. zatrudnia tanich studentów na infolinii, którzy pracują po parę miesięcy, co odbija się negatywnie na komunikacji z klientem).

Pamiętaj, że ceną jest konkurować najłatwiej, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto zaoferuje daną usługę taniej i klient, którzy liczy każdy grosz znajdzie lepszą ofertę. Ty stracisz czas by zadowolić klienta, a klient i tak pójdzie gdzie indziej.

Pracuję w trudnej branży. Biuro tłumaczeń może otworzyć każdy. 1000 złotych i masz gotową stronę internetową, gdzie reklamujesz się jako europejskie biuro tłumaczeń specjalistycznych. Na allegro można kupić tłumaczenia po 7 złotych na stronę. W sieci jest oferta taniego biura, które ma w ofercie tłumaczenie standardowe (tłumaczenie maszynowe, tzn. przez Google translator – tak jest w regulaminie!), a dopiero tłumaczeniem Premium nazwane jest tłumaczenie wykonane przez człowieka. Cóż, siedzibę mają chyba na Malcie więc i tak ich nikt nie pozwie…
W promieniu 2 km od mojej firmy znajduje się chyba kilkanaście biur tłumaczeń.
I w takich warunkach pracujemy. I co?
I nic. Razem z moim przyjacielem działam na tym rynku od 12 lat. Są klienci, którzy płacą odpowiednio za wykonanie tłumaczenia wysokiej jakości bo wiedzą, jak to jest ważne. Są klienci, którzy doceniają kontakt z naszymi pracownikami. Są też klienci, którzy doceniają to, że jesteśmy dostępni w dni wolne. Nie ma za to klientów, którzy lubią naszą stronę www (serio – jest megabrzydka, prace w toku :P )
Są oczywiście też klienci, którzy szukają „tanio i szybko” tłumaczenia umowy prawnej sprzedaży budynku za 1 mln EUR i rezygnują po usłyszeniu kwoty 500 złotych. Są klienci, którzy chcą „jak najtaniej” przetłumaczyć swoją stronę www. Stąd też zresztą biorą się głupotki w menu różnych restauracji – zdarzali się klienci (wytworne restauracje), które chciały tłumaczenie menu na kolejny dzień i potrafili się targować po usłyszeniu kwoty 80 zł za całość… Ale są też klienci twierdzący, że dostali lepsze oferty, ale decydują się na współpracę z nami bo przekonały ich referencje/sprawny kontakt/tłumaczenie próbki/cokolwiek.

Jeżeli więc masz swoją działalność lub o niej myślisz – zastanów się, co cię wyróżnia. Twój produkt lub usługa nie muszą być czymś niespotykanym. Ba, czasami lepiej działać z czymś, co jest już znane bo wiesz wtedy, że jest zainteresowanie daną usługą i możesz skoncentrować się na tym, w jaki sposób przekonać klienta do twojej firmy, a nie do samego produktu lub usługi. Powinieneś jednak zaoferować klientowi coś więcej niż konkurencja. To nie musi być nic wielkiego – czasami zwykłe oddzwonienie do klienta na przesłane przez niego zapytanie robi piorunujący efekt. A jeżeli zrobisz to w 10 minut po otrzymaniu wiadomości – super!
Kolega zajmuje się sprzedażą i montażem pewnych elementów wyposażenia – głównie w domach. Nie jest w stanie konkurować z „chińszczyzną”. Te same (na oko!) elementy potrafią kosztować 2-3 razy taniej.
I zamiast obniżać standard, zamawiać chińszczyznę i brać pieniądze tylko za montaż, znajomy dokładnie poznał produkt konkurencji, przygotował argumenty na korzyść swojego produktu i w tej chwili jeszcze skuteczniej przekonuje klientów do skorzystania ze swoich usług.

#gruparatowaniapoziomu
#kacikpracodawcy
#januszebiznesu
#pracbaza
  • 30
@chafer: Racja, aczkolwiek na początku warto dać niższą cenę, zdobyć cenne doświadczenie, referencje, klientów i dopiero po pewnym czasie ją podnieść. Rozróżniłbym też czy sprzedajesz usługę czy produkt, ty bardziej poruszasz kwestie usług i Twoje uwagi są w tym wypadku jak najbardziej trafne. W momencie, gdy masz identyczny produkt co konkurencja, kwestia ceny staje się niezwykle istotna. Gdyby tak nie było, to porównywarki cenowe nie radziłyby sobie tak dobrze, na elektronice
@Gorasul: To prawda.
Oczywiście masz rację, ale w praktyce widzę, że trudno jest podnosić ceny po jakimś czasie, Barierą są i klienci, którzy przyzwyczaili się do niskich cen, jak i czynnik psychologiczny (oj, podniosę ceny i stracę klientów, albo - próbowałem i klienci odchodzili). Lepiej dać dobrą (acz konkurencyjną) cenę i wierzyć w siebie od samego początku.
@WuDwaKa: O co chodzi? Prawie zawsze dodaję ten tag i nigdy nikt nie
Zgadzam się w 100%. Mam swoje ulubione sklepy rowerowe, z elektroniką itp. gdzie zawsze robię zakupy, bo wiem, że przesyłka przyjdzie szybko i bez problemów, a w razie reklamacji kontakt jest błyskawiczny. Kiedyś jeszcze kupując w tych sklepach porównywałem z najtańszymi ofertami. Czasem to była różnica kilku złotych, czasem kilkunastu. Obecnie mam tak duże zaufanie do niektórych firm, że nie porównuję już cen, a kupuję ślepo u nich.
@scotty: Oto chodzi, żeby właśnie nie patrzeć tylko na cenę. Nigdy nie wiadomo co się przyda i czy będzie potrzebny kontakt z doradcą czy nie. W tym przypadku płacisz nieco więcej za nieco wyższy komfort - tyle, i aż tyle. Coś jak z ubezpieczycielami - ludzie szukają najtańszych ofert, nie patrząc na to, czy dana firma robi problemy czy nie w przypadku wypłaty ubezpieczenia... a to może się zemścić.
@MrBigos:
@chafer:
Jak zawsze plus, a przy okazji pytanie - wróciłem niedawno do Twojego (wyśmienitego skądinąd) "poradnika budowlanego", pod koniec wspominasz o tym że powstanie analogiczny dot. wyboru prawnika. Powstał ostatecznie? Pytam, bo chętnie bym poczytał, by zobaczyć jak wygląda sprawa z perspektywy klienta tegoż :)
@Dutch: Dzięki za nieoczekiwany i miły komentarz :) Poradnik zwiększył prawie dwukrotnie objętość, został uzupełniony, przeszedł redakcję i niedługo będzie można kupić wersję papierową (u mnie :) ). Poradnik dot. wyboru prawnika nie powstanie, chociaż myślę o ogólnym poradniku dotyczącym prowadzenia przedsiębiorstwa. Ale to dopiero za jakiś czas... A powiem w sekrecie, że mam problem z wyborem odpowiedniego prawnika - ostatnio szukałem kogoś do poprawy/napisania regulaminów współpracy z klientami i zleceniobiorcami
@chafer: cena skądś się bierze. Nie jest tak, że każdy droższy sprzedawca chce klienta #!$%@?ć i zarobić miliony.. W mojej branży tani produkt znaczy kombinacje (dodawanie różnych środków), krótsze gwarancje, brak niektórych papierów, podejrzane dane techniczne w dokumentach. Ale oni mają klientów, i to np. wielki niemiecki zakład produkcyjny (a właściwie jego polski oddział) zdecydował się na zakup oszczędzając 6500 zł netto (przy wartości towaru niemal 100000 zł). Jak się patrzy
@ippawel: Otóż to. Mam takiego klienta, z którym współpracuję od 3 lat, który przy każdym "większym" zamówieniu (np. tłumaczenie instrukcji technicznej urządzenia wartego 200000 zł) robi za każdym razem jakiś dziwny konkurs ofert między trzema biurami tłumaczeń targując się o każdą złotówkę. Efekt jest taki, że np. przy naszej ofercie za 2100 pisze, że skorzysta z usług konkurencji, która zaproponowała 1900... Na początku starałem się przebijać każdą ofertę, ale w pewnym
@alasicannotswim: Jeżeli praca jest zarazem Twoim hobby (a prawie na pewno jest) to ci po cichu bardzo zazdroszczę :)) Napisałeś w usuniętym poście, o tym, że jesteś zdziwiony wyborem branży. Cóż - był to przypadek i tyle. Sam jednak walczę cały czas by połączyć pracę z moim hobby bo prowadzenie biura tłumaczeń - chociaż przyjemne - nie jest tym, co chcę robić do końca życia.
@chafer: Może jestem młody i mam zerowe doświadczenie w biznesie, ale przez wychowanie w pierwszej i drugiej dekadzie XXI wieku odrzucam podświadomie takie hasła jak "targowanie" czy "będzie miał z kim o tym porozmawiać". Dla mnie domyślnie po drugiej stronie ekranu stoi jakaś ściśle zaprogramowana jednostka: nieważne czy jest to komputer czy człowiek. Jeśli studentka w call-center nie jest w stanie odpowiedzieć na jakiekolwiek niestandardowe pytanie, niebędące łatwo do odszukania na
@chafer jak zaczynałam pracę w firmie leasingowej wysyłałam właśnie takie oferty ja 110% kontroferty na 109.8 i tak się przebijaliśmy do momentu, w którym nikt nie zarabiał na tym, a nakład pracy był ogromny (zdarzało się, że obniżalismy ofertę do 105%) , teraz jeżeli ktoś próbuje się że mną tak targować grzecznie wysyłam droższa ofertę od pierwszej jaką zaproponowałam i mówię, że promocja się skończyła. Nie mam nic przeciwko ofertą z innych
@marc1027: Ale studenci w call-center nie są od odpowiadania na niestandardowe pytania :) Gdy zaczniesz współpracować z jakąś mniejszą firmą to zobaczysz, że po drugiej stronie jest człowiek z krwi i kości :)
@ojaadaj20: Ej, to dzwonię do mojego leasingu, że mam ofertę od Ciebie na 105% i niech obniżą chociaż do 104,5% :P Ale masz rację - słuszne podejście. :)
na początku warto dać niższą cenę


@Gorasul: Nie warto. Przynajmniej w branży tłumaczeniowej, o której pisze OP. Branża tłumaczeniowa ma to do siebie, że, o ile nie jesteś tłumaczem przysięgłym i nie tłumaczysz głównie dyplomów dla studentów wyjeżdżających na zmywak, opiera się na współpracy ze stałymi klientami - większymi biurami tłumaczeń/przedsiębiorstwami/kancelariami/uczelniami/whatever. Jeżeli otrzymasz od takiego klienta pierwsze zlecenie, które wykonasz doskonale za niską stawkę, prawie niemożliwe jest wynegocjowanie wyższej stawki za
@GniewneKopytko: Zgadzam się ze wszystkim. Tłumacze oferujący na początku niskie stawki (nawet poniżej 20 złotych za stronę) współpracują zwykle z biurami, które po prostu płacą mało tłumaczom i niemożliwe jest w takim biurze podniesienie stawki. Ja wyszedłem z założenia, że nigdy nie będę współpracował z kimś oferującym poniżej 20 zł za stronę i podejrzewam, że wiele biura tak robi. Po prostu ktoś, kto proponuje np. 15 zł już z daleka pachnie