Wpis z mikrobloga

@WilliamHolden: Jeszcze w starym Hollywood było takie określenie, które otrzymywali wyłącznie najwięksi - to się chyba triple G nazywało: great singer, great dancer, great actor a oznaką wybitnego talentu było pokazanie tego wszystkiego w jednym filmie. I choć przyznaję, że może nie byli najwybitniejsi jeśli chodzi o samo aktorstwo, to trzeba pamiętać o tym że występowali w potrójnej roli. A Hollywood które uwielbia klepać się po pleckach i opowiadać