Wpis z mikrobloga

#truestory #coolstory

Pracuje u mnie taki facet, którego od zawsze było mi strasznie żal. Nikt z nim nigdy nie gadał, widziałem, że pracownicy często wychodzą na jakieś kanapki na przerwie, a on stoi biedny w kącie i do nikogo się nie odzywa.
Nie pracował w moim dziale, było to trochę dalej - firma, w której robię, to w zasadzie linia produkcyjna i nie znamy się ze wszystkimi osobiście. Ten facet jeden rzucał mi się jednak w oczy, choć stał daleko, w samym rogu dużej hali. Tamten dział jest odpowiedzialny za jakieś mrówcze prace w stylu przyklejania nalepek na opakowania i nie za bardzo mają czas się ze sobą kontaktować, no ale mimo wszystko było mi jakoś źle, kiedy kątem oka widziałem, że tylko tam sterczy i sterczy.
I nikt do niego nie rozmawia, traktują go jak powietrze.
Raz nawet spytałem w pokoju socjalnym na obiedzie, czy ktoś kojarzy tego faceta z nalepek i dlaczego go tak zlewają, bo aż przykro patrzeć. Wszyscy kręcili głowami, że nie wiedzą, o kogo chodzi i przez to zrobiło mi się podwójnie smutno.
Któregoś dnia postanowiłem, że sam po prostu do niego zagadam - wziąłem paczkę ciastek, żeby przełamać pierwsze lody i poszedłem w stronę jego działu, kiedy miałem moment przerwy. Podszedłem blisko, stał oczywiście tyłem, postukałem go w ramię...
...a później siebie w łeb.
Przez ostatnie tygodnie współczułem #!$%@? manekinowi, że mu się tak źle stoi samemu w kącie.
Manekinowi, które kiedyś najwidoczniej produkowaliśmy i którego ktoś postawił tyłem w rogu.
Powinienem dostać teraz jakiś medal.
  • 13